Aktualności
fot. Tarasewicz/cgm.pl

Sopot Jazz Festival
5 - 7 października 2017
Grand Hotel
Sala Balowa
ul. Powstańców Warszawy 12/14
Sopot

Bilety:
www.sopotjazz.pl




Greg Osby przedstawia Sopot Jazz Festival

Marek Romański



Światowej sławy saksofonista, dyrektor artystyczny sopockiego festiwalu opowiada o programie tegorocznej edycji

W Sali Balowej Grand Hotelu w Sopocie w dn. 5-7 października odbędzie się Sopot Jazz Festival. Już po raz drugi funkcję kuratora artystycznego obejmie światowej sławy amerykański saksofonista Greg Osby. Podczas krótkiej wizyty w Warszawie powiedział nam kilka słów na temat programu tegorocznej edycji, swojej firmy nagraniowej Inner Cricle Music, pracy jako edukator młodzieży oraz wielu innych spraw.


JAZZ FORUM: Niedługo rozpocznie się kolejna edycja Sopot Jazz Festival. Opowiedz o Twojej koncepcji tego festiwalu i artystach, których zaprosiłeś w tym roku.

GREG OSBY: Główną ideą festiwalu jest pokazanie, w jaki sposób jazz ewoluuje na świecie. Choć wywodzi się z Ameryki, to dziś jest muzyką globalną, uniwersalną platformą otwartą na wpływy wielu różnych kultur, sposobów muzycznego myślenia. Taki też będzie program Sopot Jazz Festival, wynikający z moich wieloletnich doświadczeń, otwierający publiczność na nowe zjawiska muzyczne i nowych, kreatywnych muzyków.

Pierwszego dnia dojdzie do spotkania wokalistki jazzowej z Litwy Viktoriji Pilatovic z Alice Ricciardi – włoską wokalistką o gruntownym, klasycznym przygotowaniu. One jeszcze nigdy się ze sobą nie spotkały. Będzie to okazja do pokazania potencjału dwóch artystek z innych obszarów muzycznych, których nie łączy żadna wspólna przeszłość. Jeśli muzycy – a tak jest w tym przypadku – są utalentowani, to w takich sytuacjach spontanicznie powstają piękne i niespodziewane rzeczy. Lubię, jak artyści z różnych tradycji znajdują wspólną płaszczyznę, bo wtedy często tworzy się zupełnie nowa jakość.

Tego samego dnia wystąpi turecki gitarzysta Timucin Sahin z polską sekcją rytmiczną Michał Barański - bas i Łukasz Żyta - perkusja. Bardzo cenię muzyków, którzy potrafią znaleźć przestrzeń dla swojej indywidualności respektując jednocześnie innych członków grupy. Takim artystą jest Sahin, szczególnie czekam na ten koncert również dlatego, że zagra ze świetnymi, polskimi muzykami.

Następny dzień rozpocznie młoda polska grupa Algorhythm. Wybrałem ich ze względu na to, że wypracowali sobie własne brzmienie, swego rodzaju tożsamość – a to jest w muzyce najtrudniejsze, a jednocześnie najbardziej atrakcyjne dla słuchacza. Są w swoim graniu dynamiczni, ekscytujący – ludzie ich zapamiętają.

Trio pianistki Kasi Pietrzko zagra z dwoma saksofonistami – Adamem Larsonem z USA i Troyem Robertsem z Australii. Przygotowując program festiwalu słuchałem wiele triów, chciałem mieć polski zespół w takim składzie. Bardzo lubię kobiety-instrumentalistki, podoba mi się jak potrafią się wyrażać poprzez muzykę. Wybrałem Kasię, bo jest wrażliwą i interesującą pianistką. Dobrałem do tej grupy dwóch młodych, ale już zaawansowanych technicznie i oryginalnych saksofonistów, którzy idealnie pasują do muzyki Kasi.

Cleveland Watkiss jest nie tylko znakomitym wokalistą, ale także aktorem i artystą społecznie zaangażowanym. Projekt Cleveland Watkiss UK All Starsprzekazuje jego poglądy polityczne, społeczne, jest w nich odważny i zdecydowany, ale przy tym głęboko wrażliwy i wyczulony na problemy współczesnego świata. Przede wszystkim jednak jest świetnym muzykiem, liderem i jednym z najlepszych głosów na scenie jazzowej.

Ostatniego dnia usłyszymy dwa projekty, w które zaangażowana jest polska perkusistka Dorota Piotrowska. Spotkałem ją w Nowym Jorku, od razu spodobał mi się jej sposób gry, a także energia i witalność jakimi emanuje. Ona ma nowojorskie brzmienie, to bardzo rzadkie u młodych muzyków z Europy. W Sopocie zagra w kwartecie, który współlideruje z amerykańskim saksofonistą Samem Newsomem i w polsko-rosyjskim trio z Kubą Płużkiem - fortepian i Darią Chernakową - kontrabas, gościnnie zagra z nimi flecistka z Izraela Tali Rubinstein.

Kulminacją festiwalu będzie wielokulturowy septet The Blue Road kolumbijskiego basisty-wirtuoza Juana Garcii-Herrerosa, znanego jako Snow Owl. Juan urodził się w Kolumbii, ale wraz z rodziną osiadł w USA, później podróżował po całym świecie, aż wreszcie zamieszkał w Wiedniu. Nic zatem dziwnego, że wymieszanie kultur jest naturalnie wpisane w jego twórczość. Choć pochodzi z Południowej Ameryki, to muzyka latynoska jest tylko jednym z elementów jego muzyki. To niesłychanie żywiołowy, ciekawy świata i ludzi artysta, jego zespół tworzy na scenie elektryzujący show. To idealny projekt na zamknięcie festiwalu.



JF: Twoja ostatnia płyta „9 Levels” ukazała się w 2008 r. Od tamtego czasu wspierałeś wielu, często młodych muzyków, ale nie wydawałeś swoich albumów. Nie brakuje Ci tej formy prezentacji?

GO: Nie, często koncertuję z moim zespołem, gramy moją muzykę. Publiczność o mnie nie zapomina. Nie czuję żadnej presji związanej z wydaniem płyty ponieważ ciągle jestem zajęty. Mam wiele projektów muzycznych, prowadzę firmę płytową Inner Circle Music, tworzę programy festiwali, działam jako edukator – prowadzę warsztaty, klasy mistrzowskie. Cały czas też komponuję, mam już bardzo dużo materiału, który gram w różnych składach. Mam co robić.

JF: Inner Circle Music założyłeś mniej więcej w tym samym czasie, kiedy ukazała się Twoja ostatnia płyta. Od tego czasu wydałeś w niej wiele płyt muzyków z różnych części świata. Czym kierujesz się wybierając materiał do wydania?

GO: Bardzo uważnie wybieram muzyków, którzy nagrywają dla Inner Circle Music. Nie mamy wielkich możliwości promocyjnych, ani dystrybucyjnych, nie stać nas na pomyłki repertuarowe. Każdego dnia dostaję płyty od rozmaitych artystów, jest tego bardzo dużo, muszę dokonywać ostrej selekcji. Szukam artystów z własną wizją, kreatywnych i tworzących oryginalną muzykę. Decydując się na wydanie płyty biorę też pod uwagę zgranie zespołu, to czy ma on materiał ograny na koncertach, czy może od razu po ukazaniu się płyty ruszyć w trasę koncertową. Ma dla mnie znaczenie też czy muzycy są dobrzy w autopromocji, mają swoich fanów, pomysł na siebie, mogą dotrzeć do szerszej publiczności. To mała firma, nie mamy zbyt wielkiej możliwości wypromować artystów więc sami muszą nam w tym pomagać. Taka jest też filozofia Inner Circle Music – każdy z muzyków wydających w tej firmie jest szefem i pracuje na swoje konto, a także na konto naszej oficyny. Ja jestem tylko po to, żeby im w tym pomagać, ale nie jestem szefem. Mogę doradzić, ostrzec przed niebezpieczeństwami, podzielić się moimi doświadczeniami, jeśli to jest potrzebne. Jeśli wszystko idzie dobrze – zazwyczaj nie mówię nic.

JF: Czy wydając płyty masz w głowie jakąś wizję muzyki, brzmienia, które chcesz osiągnąć, czy wolisz być zaskakiwany przez muzyków?

GO: To ciekawe pytanie. Inner Circle Music nie jest firmą stricte jazzową, owszem wydajemy dużo jazzu, ale jesteśmy otwarci na różne rodzaje brzmienia. Muzyka improwizowana jest fundamentem brzmienia naszej firmy, ale nie w tradycyjnym, jazzowym rozumieniu. Wydają u nas muzycy pochodzący z różnych kultur, tradycji muzycznych, z bardzo nieraz odmiennym bagażem doświadczeń, to wszystko znajduje odbicie w ich muzyce. Podstawowym kryterium jest ich silna indywidualność. Wracając więc do Twojego pytania – mam w głowie potencjał twórczy, siłę osobowości moich muzyków, wiem na co ich stać, ale lubię być zaskakiwany ich dziełami.



JF: Pracujesz jako edukator w wielu krajach. Czy widzisz jakąś różnicę między młodym pokoleniem muzyków w Europie i Stanach Zjednoczonych?

GO: Cóż, studiujemy całą historię jazzu od nowoorleańskich początków, przez bebop, cool, modal jazz, awangardę, Fusion, funk-jazz. Dotyczy to studentów w każdym kraju. Teraz w USA mamy do czynienia z młodymi ludźmi z – jak ich nazywam – post-hip-hopowej generacji. Wielu młodych ludzi dorasta słuchając hip-hopu, od dziecka czując jego rytm, sposób frazowania, swoistą poetykę. Ma to wpływ na ich postrzeganie muzyki, rytmu, harmonii, sposób w jaki przekazują swoje dźwięki. Taka jest rzeczywistość i nie możemy tego ignorować, musimy znaleźć sposób by pracować z taką młodzieżą i nauczyć ją wykorzystywania ich doświadczeń w tworzeniu muzyki. Dużo czasu zajęło mi wypracowanie technik pracy z młodzieżą o takich doświadczeniach, ciągle się tego uczę. Wielu starszych muzyków odeszło, albo nie pracują już z młodzieżą, nie ma kto tego robić, czuję na sobie wielką odpowiedzialność z tym związaną. Ktoś musi przejąć po nich pałeczkę.

W innych krajach, na innych kontynentach, młodzież ma nieco inne doświadczenia, czerpie ze swoich kultur, wychowywała się przecież w innej tradycji. To też jest dla mnie wyzwanie, muszę sobie z tym poradzić, wykorzystać ich własne doświadczenia i możliwości, pokazać im nowe drogi.

Niezależnie od miejsca – młodzi ludzie grają lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Technicznie są na bardzo wysokim poziomie, ale emocjonalnie brakuje im sporo. Moją rolą jest sprawić by technika stała się dla nich tylko sposobem wyrażenia własnych emocji.

Uczę ich też jak promować siebie i swoją muzykę, jak ważne jest tworzenie wspólnot muzycznych, które pomagają wymieniać się ideami, znajdować odpowiednich partnerów do grania, czy organizatorów koncertów. Dobra gra i świetnie napisana muzyka nie wystarczą by przetrwać. Wszędzie, w każdym zakątku świata, znajdziesz muzyków na najwyższym poziomie. Żyjemy w czasach Internetu, szybkiego przepływu informacji, praktycznie każdy ma dostęp do tych samych materiałów ćwiczeniowych. Świetnych muzyków wszędzie jest dużo, żeby móc żyć z muzyki musisz się wyróżniać, być widoczny, robić coś inaczej niż inni.

JF: Opowiedz o swoich planach na przyszłość.

GO: Przede wszystkim chciałbym rozwinąć Inner Circle Music, angażować nie tylko muzyków, ale również artystów sztuk wizualnych, fotografów, filmowców, poetów, tancerzy itd. To będzie Inner Circle Art. Bardziej rodzaj wspólnoty artystycznej niż firma w tradycyjnym rozumieniu. Marzy mi się sytuacja, w której różne dziedziny sztuki wpływają na siebie stymulując się wzajemnie. W dniach 28-30 września w Nowym Jorku Inner Circle Music organizuje festiwal, na którym będziemy próbowali wcielać tę ideę w życie.

Rozmawiał: Marek Romański 




  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm