Koncerty
Kenny Garrett
fot. Michał Stenzel

Atykuł opublikowany
w JAZZ FORUM 4-5/2013

Kenny Garrett na Ucho

Stanisław Danielewicz


Podobnie jak to było dwa miesiące wcześniej na Bielskiej Zadymce Jazzowej, gdy tylko minęła godzina 20.00 Kenny Garrett, nie bawiąc się w żadne wyjaśnienia, nie czekając na zaproszenie ani zapowiedź konferansjera, wyszedł ze swoimi muzykami i popłynęły pierwsze dźwięki ze sceny gdyńskiego klubu Ucho. Nauka punktualności nie miała żadnego wpływu na jakość występu – 20 marca było dokładnie tak, jak być powinno, czyli na najwyższym światowym poziomie.

Mam wielkie szczęście, że w swoim życiu udało mi się usłyszeć „na żywo” większość amerykańskich muzyków, uznanych przez krytyków za najwybitniejsze osobowości w historii tej muzyki. Wielu z tych najwybitniejszych było jeszcze „za komuny” gośćmi Jazz Jamboree (wówczas każdy, kto interesował się jazzem, musiał być obecny jesienią w Warszawie), a niewielu mniej, którzy do Warszawy nie dotarli, podziwiałem w Londynie, ciesząc się przywilejem bezpłatnych wejściówek jako wschodnioeuropejski korespondent „New Musical Express”. Mam więc skalę porównań szeroką i stąd moje przekonanie, że wśród tych, których czasem mianuje się „gigantami jazzu”, od ładnych paru lat, jest alcista i sopranista Kenny Garrett.

By zostać „gigantem”, nie wystarcza zżyć się z instrumentem i niebanalnie improwizować, a nawet pięć lat grać z Davisem, czy wcześniej u Ellingtona. To nie jest, moim zdaniem, kwestia wyłącznie umiejętności, lecz osobowości (i chyba, coraz bardziej, umiejętność komponowania). Między innymi, trzeba wiedzieć nie tylko, co i jak grać, ale także z kim. I tu Garrett wykazał się bezbłędną intuicją, gdyż na scenicznych partnerów wybrał muzyków nie tylko rozumiejących jego intencje, lecz „nadających” na tych samych falach. A że nie zawsze tak bywa, też zdarzało mi się zauważyć, nawet w zetknięciu z zespołami niekwestionowanych wielkości.

Występ Kwintetu skupiał się na utworach
z płyty „Seeds From The Underground”. Pióro czy klawiatura komputera wydają się być bezużyteczne, by opisać treść natchnionej, płynącej prawie z nieba muzyki. Ani minuty „bezużytecznej”, zero „wypełniaczy”, każda sekunda naładowana emocjami. Nazywają to post-bopem i coś jest zapewne na rzeczy. A jeszcze do tego luz i przyjazne nastawienie lidera, który końcowe zapowiedzi utworów i prezentację swoich muzyków ubrał w formę rapu, melorecytując i podśpiewując, wypytując słuchaczy o wrażenia. Nie było jednak bisów, myślę, że w ramach tego samego szacunku dla słuchaczy, jaki objawił się punktualnym rozpoczęciem występu. „Daliśmy już wszystko, czym mogliśmy się z wami podzielić!” – takie było przesłanie, które w Uchu przyjęto z pełnym zrozumieniem.

Kenny Garrett Quartet wystąpił w składzie: lider - as, Corcoran Holt - b, Vernell Brown - p, McClenty Hunter - dr, Rudy Bird - perc.

Stanisław Danielewicz


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu