Koncerty
L’Ame Des Poètes
fot. Przedstawicielstwo
Walonia-Bruksela

L’Ame Des Poètes w Warszawie

Marek Romański


Z okazji Święta Frankofonii 21 marca br. w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki w Warszawie odbył się koncert belgijskiego tria L'Ame Des Poètes.

Organizatorem tego występu było Przedstawicielstwo Wallonia-Bruksela w Warszawie, które w tym roku obchodzi 10 rocznicę swojego powstania.

Zespół, którego nazwa pochodzi od słynnej piosenki Charlesa Treneta (w dowolnym tłumaczeniu – „dusza poetów”), zbudował swój repertuar na jazzowych
opracowaniach francuskich piosenek takich autorów jak George Brassens, Jacques Brel, Charles Aznavour, czy Serge Gainsbourg.

W oryginalnych utworach bardzo istotne miejsce zajmuje tekst, niejednokrotnie poetycki, przekazujący ważne przesłania. Stąd nazwa grupy, która nawiązuje do dość karkołomnego zadania, jakie postawili sobie muzycy (Jean-Louis Rassinfosse - db, Pierre Vaiana - ss, Fabien Degryse - g), czyli oddania poezji za pomocą dźwięków swoich instrumentów. Trzeba przyznać, że trio wywiązało się z tego zadania doskonale, tylko potwierdzając tezę, że muzyka grana przez mistrzów potrafi przekazywać całą gamę uczuć, emocji i wrażeń – podobnie jak poezja.

Liderem grupy jest znakomity kontrabasista Jean-Louis Rassinfosse, w Warszawie zagrał na kontrabasie elektrycznym o miękkim, lekko zamglonym dźwięku. To nie tylko precyzyjny fundament basowy zespołu (z podwójnie trudną rolą – bo przy braku perkusji to do niego należało trzymanie rytmu) ale również wrażliwy melodyk, potrafiący na tym trudnym instrumencie tworzyć piękne melodie, zarówno interpretując tematy jak i improwizując na ich kanwie.

Ma on także wspaniałe poczucie humoru, które ujawniało się w licznych dowcipnych cytatach (np. z riffu Smoke on the Water zespołu Deep Purple, czy Bolera Ravela), a także w obszernych zapowiedziach kolejnych utworów.

Humoru nie brakowało także saksofoniście, Pierre Vaiana (muzyk o korzeniach sycylijskich) emanował energią, robił innym muzykom dowcipy, a przy tym znakomicie grał pięknym, nieco ochrypłym brzmieniem przywodzącym na myśl Steve’a Lacy’ego. Stosunkowo najspokojniejszy w tym towarzystwie był gitarzysta Fabien Degryse, jego akustyczna gitara o pełnym, szlachetnym brzmieniu wypełniała przestrzeń dźwiękową, której w tym składzie pozostawało całkiem sporo. Od razu nawiązali bliski kontakt z publicznością, która reagowała entuzjastycznie i na koniec domagała się głośno bisów.

Muzycy ci grają ze sobą już od 20 lat i temu należy, zapewne, zawdzięczać ich idealne porozumienie, podobną wrażliwość i wspólne ścieżki wyobraźni.

Marek Romański


 


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu