Książki

RYSZARD WOLAŃSKI: Już nie zapomnisz mnie

Michał Wilczyński


Umówiłem się z nią na dziewiątą, Tylko we Lwowie, Miłość ci wszystko wybaczy, Ach, jak przyjemnie, Już taki jestem zimny drań... To tytuły piosenek, które przetrwały wojenną zawieruchę, cały PRL i do dzisiaj żyją. Z kompozytorem tych przedwojennych szlagierów czas obszedł się znacznie gorzej – nazwisko Henryka Warsa funkcjonuje w ogólnej świadomości jako mglisty, rozmyty obraz. Ciężko powiedzieć coś więcej o jego twórczości i osadzić ją w odpowiednim miejscu i czasie.

Książka Ryszarda Wolańskiego pomaga uporządkować to wszystko, co udało się ocalić. Strzępy wspomnień, rozmów, relacji naocznych świadków ułożyły się w barwny obraz z wyraźnie zaznaczoną, trójdzielną kompozycją. Pierwszą część książki wypełniają czasy warszawskie, drugą – życie Warsa podczas II Wojny Światowej, trzecią – trudna, powolna asymilacja w USA i ponowny rozkwit kariery, przerwany chorobami i śmiercią artysty. Wszystkie etapy tej opowieści są równie ważne – choć każdy skonstruowano w odmienny sposób.

Opis dwudziestolecia międzywojennego w kontekście twórczości Warsa to fascynujący wgląd w kulturalne życie Warszawy tamtych lat. Zaglądamy do kabaretów, odwiedzamy liczne rewie i regularnie chodzimy do kina, napotykając kolejne owoce twórczej pracy artysty. Tutaj największe znaczenie mają kolejne piosenki, które Wars komponował jedna po drugiej (wybór najciekawszych znalazł się na płycie CD dołączonej do książki), ale też odgrywająca z biegiem lat coraz większą rolę muzyka filmowa. W odnalezieniu się w zawiłych relacjach pomiędzy poszczególnymi bohaterami opowieści pomagają obszerne biogramy artystów. Całość podzielono na krótkie rozdziały, stanowiące jakby kolejne fotografie z obszernego albumu.

Czasy wojennej zawieruchy opisano zaskakująco dokładnie. Fascynujący jest sam fakt, w jaki sposób Wars przeżył wojnę. Nie wypadł z roli, w jakiej czuł się najlepiej: pisał i wykonywał muzykę. Jak sam przyznawał, był to jedyny sposób, by przetrwać i uniknąć zsyłki do łagrów czy na Syberię. Dlatego kierował zespołami, które najpierw krążyły po ZSRR „propagując polską kulturę”, a później prowadził orkiestrę towarzyszącą armii Andersa w drodze z Teheranu do Monte Cassino. Warto podkreślić, że Wolański postarał się o przedstawienie wojennych (i powojennych) losów nie tylko samego Warsa, ale wszystkich ważniejszych artystów dawnej, odchodzącej w zapomnienie, Warszawy. Dzięki temu obraz świata, który od 1939 roku ginął bezpowrotnie, jest o wiele pełniejszy.

Trzecia część książki, opisująca życie Henryka Warsa na emigracji, jest skonstruowana w trochę inny sposób. Więcej tutaj osobistych refleksji autora, który w 1993 r. miał okazję przygotowywać telewizyjny dokument o kompozytorze i podążać jego śladami w USA. Niewiele się dowiadujemy o początkach współpracy Warsa z amerykańskimi studiami filmowymi. Nic w tym jednak dziwnego, skoro początkowo jego twórczość była traktowana jak typowa muzyka użytkowa, której nie podpisywano jego nazwiskiem. Później było o wiele lepiej – kolejne propozycje umacniały pozycję kompozytora, a przełomem okazał się „Flipper”, sympatyczny, familijny film z delfinem w roli głównej. Obok muzyki filmowej Wars zaczął być znowu ceniony jako kompozytor piosenek, a jego utwory śpiewali m.in. Bing Crosby i Doris Day.

Nie zabrakło w książce relacji z wizyty Henryka Warsa w Polsce (1967 r.), uzupełnionej archiwalnymi zdjęciami. Oprawa graficzna książki to zresztą jej wielki atut – obok zdjęć czy stop-klatek z filmów zamieszczono tu wiele unikatowych programów filmowych, plakatów czy okładek wydawnictw nutowych. Całość się doskonale komponuje z tekstem i jedyne, co może przeszkadzać to całe mnóstwo niebieskich nutek rozsianych po wszystkich stronach w chaotyczny sposób.

Podczas lektury „Już nie zapomnisz mnie” powracałem pamięcią do biografii George’a Gershwina, napisanej kilka dekad temu przez Lucjana Kydryńskiego. Co rusz uderzały mnie bowiem podobieństwa pomiędzy dwoma kompozytorami. Utrzymywali się z pisania piosenek, udanie flirtowali z jazzem przyczyniając się do jego rozwoju, a marzyli o większych, ambitniejszych formach. Tyle, że Gershwinowi udało się usłyszeć ich wykonania przed śmiercią – Warsowi pozostało pisanie do szuflady. Dopiero łódzki Festiwal Muzyki Filmowej w 2005 r. stał się okazją do prezentacji niektórych z odnalezionych po śmierci artysty partytur. Może z upływem czasu doczekamy się ich wydań płytowych? Warto dalej promować twórczość Warsa i książka Ryszarda Wolańskiego jest pierwszym krokiem we właściwą stronę.

Michał Wilczyński

Henryk Wars. Już nie zapomnisz mnie; Ryszard Wolański, Muza, 2010 r.


Zobacz również

Komeda On Records

Książkę Dionizego Piątkowskiego o ikonie polskiego jazzu recenzuje Tomasz Gregorczyk. Więcej >>>

Michaś

Biografia Michała Urbaniaka – rozmowa-rzeka z Jackiem Góreckim. Recenzuje Łukasz Maciejewski Więcej >>>

Quo Vadis

Transkrypcje solówek Zbigniewa Seiferta spisane przez Macieja Afanasjewa. Recenzuje Krzysztof Lenczowski. Więcej >>>

Grając na własną nutę

Niezwykła książka amerykańskiego trębacza Gary’ego Guthmana. Recenzja Piotra Iwickiego. Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu