Koncerty

Fot. Paweł Kaczorowski

Opublikowano w JAZZ FORUM 4-5/2015

Adam Bałdych Imaginary Quartet

Maciej Krawiec


Cenię sobie Adama Bałdycha. Często wracam do wspaniale zaaranżowanych i pełnych pięknych kompozycji płyt „Imaginary Room” i „The New Tradition”. Z satysfakcją także wspominam koncert jego kwintetu z rewelacyjnym Maciejem „Kocinem” Kocińskim w składzie na warszawskiej Starówce w 2013 roku, a także znakomity występ w Kaliszu, który zagrał w duecie z Yaronem Hermanem kilka miesięcy temu. Podoba mi się jego koncertowa aktywność, różnorodność projektów, w które się angażuje, a także emanująca z niego pozytywna energia. Nie bez życzliwości więc wybierałem się na koncert w stołecznym Teatrze Roma, gdzie wystąpił ze swoim Imaginary Quartetem w składzie z PawłemTomaszewskim na fortepianie, Michałem Kapczukiem na kontrabasie i Pawłem Dobrowolskim na perkusji. To muzycy, z którymi występuje dość regularnie – dlaczego jednak określił ich mianem „nowego zespołu”, tego nie wiem.

Nie wiem też, gdzie leżała przyczyna całkowitego rozdźwięku między reakcją na muzykę większości zgromadzonych słuchaczy, a moją. Na widowni dominował bowiem wielki entuzjazm, mnie natomiast ów koncert wydał się boleśnie przewidywalny – choć zespół grał w większości sprawdzone dobre tematy, wśród których znalazły się liryczne Letter for E., drapieżne Village Undeground, czy na bis Teardrop z repertuaru grupy Massive Attack, a muzycy oczywiście brzmieli znakomicie, to trudno było, mam takie wrażenie, osobie cokolwiek osłuchanej z Bałdychem znaleźć tam frapującą treść czy rzadką emocję. Czyżby wnętrza Teatru Roma sprawiły, że artyści tak się powściągali? Albo uznali oni, że tą widownią nie można zanadto potrząsać? A może liderem nie jest już ten sam Adam Bałdych, który jeszcze półtora roku temu roznosił w pył swą ekspresją scenę na stołecznym Starym Mieście, i po prostu trzeba się do jego ugrzecznionego oblicza przyzwyczaić?

Zaznaczam, że byłem w moich pełnych zawodu odczuciach odosobniony. Nie sądzę jednak, bym był jedynym, który zadał sobie po koncercie pytanie, czy to wypada, by kwartet czołowych polskich improwizatorów grał tylko 75 minut? Pytanie to wydaje się tym bardziej zasadne, gdy weźmie się pod uwagę ceny biletów. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że w trakcie nadchodzącego majowego koncertu Bałdych ze swoim kwintetem zaprezentuje mniej powściągliwy muzyczny wizerunek i da widzom z siebie więcej.

Maciej Krawiec


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu