Koncerty
Maciej Sikała

Benefis Macieja Sikały

Stanisław Danielewicz


Burzę się, gdy zapraszają na benefis, a po jubileuszowym (w rzeczywistości) koncercie obserwuję kolejne etapy kariery przedwczesnego beneficjenta. Słowa zmieniają znaczenie, ale czy musimy się na to godzić?

Benefisowy spektakl (najczęściej teatralny, ale też słynnego śpiewaka czy wirtuoza) znaczył koniec kariery, był ostatnim występem na scenie. Cała ekipa – aktorzy, muzycy, nawet sufler – pracowali za darmo, a dochód z tego spektaklu stanowił emeryturę artysty w czasach, gdy jeszcze emerytur nie było. Ta idea i dziś jest żywa, w postaci koncertów charytatywnych, gdy muzycy grają na rzecz chorego kolegi, czego świadkami w ostatnich latach byliśmy kilka razy. Ale, na Boga! Nie twórzmy beneficjentów z artystów, którzy najlepsze mają przed sobą...

Uwagę tę dedykuję organizatorom jubileuszowego koncertu Macieja Sikały, jaki pod hasłem „Benefis fajnego człowieka” zorganizowało Nadbałtyckie Centrum Kultury w Gdańsku 17 lutego w sali Ratusza Staromiejskiego. Okazją było trzydziestolecie pracy na jazzowej scenie saksofonisty, której rozpoczęcie on sam umieścił w roku 1982, gdy w klubie Kwadratowa grywał do tańca w zespole New Coast. Ja przesunąłbym tę datę o trzy lata wcześniej, gdy Sikała wystartował w składzie big bandu Gdańsk Jerzego Partyki. Tak czy inaczej, saksofonista i profesor Akademii Muzycznej osiągnął status pięćdziesięciolatka i szykuje się, by zostać dziadkiem.

Koncert w NCK, który zgromadził publiczność stłoczoną w sali i wylewającą się gęstym strumieniem do obszernego hallu (ostatni raz taki „dziki tłum” widziałem w Gdańsku ponad dwadzieścia lat temu!) – pokazał Sikałę w całej krasie dojrzałości. Chciałby on zaprosić wszystkich, z którymi grywał, ale to niemożliwe, jeśli koncert ma trwać krócej niż 24 godziny. Wie, że mistrzem ceremonii może być tylko Przemek Dyakowski – to od niego trzydzieści lat temu otrzymywał najnowsze amerykańskie materiały szkoleniowe, łącznie z kolekcją  płytowych podkładów do ćwiczeń. Tak układa program, by każdy z kolegów miał swoje pięć minut, a przy tym dba, by większość repertuaru stanowiły jego znaczące kompozycje – ale były też: Blue Train z udziałem trójki studentów saksofonu Akademii Muzycznej, przeniesione przez Dranickiego, Sowińskiego i Lemańczyka w trójdzielne metrum Body and Soul, zaśpiewane przez tegoż Dranickiego w duecie z Sikałą God Bless the Child i Donna Lee duetu C. Paciorek (acc) – P. Lemańczyk (b).

Reguły były twarde – każdy ze składów przedstawiał jeden lub dwa utwory, solówki mocno skondensowane, publiczności nie wolno dać ochłonąć. Po koncercie usłyszałem jeden wielki jęk zachwytu, rozpisany na dziesiątki, a może setki głosów słuchaczy – „ale się działo!” 

Kompozycje Sikały zostały dopasowane do genre’u wykonawców. Jako pierwsza, swingowa w odniesieniach harmonicznych, Thanks Daddy (stanowiąca  dedykację dla ojca, który był w latach 60. i 70.  XX w. pianistą grywającym w stylu garnerowsko-petersonowskim) została wykonana przez trio Sikała-Sowiński-Lemańczyk. Utwór ten i parę następnych zostały zapewne pomyślane jako laudacja na cześć Lemańczyka – oto muzyk wygrywający solówki z figuracjami bardziej klarnetowymi niż basowymi, zaskakujący wyobraźnią harmoniczną i precyzją podziałów rytmicznych, którego rozwijająca się międzynarodowa kariera wynika wyłącznie z siły talentu.

Wspomniane wyżej trio zmieniło się wnet w kwartet (C. Paciorek za fortepianem), by wykonać następny „rodzinny” utwór Sikały Mała Zuza. Potem Leszek Dranicki (voc, g) w trio z Lemańczykiem i Sowińskim oraz w duecie z Sikałą (ss), a wreszcie zaskakujące nowe trio Sikały – z Sebastianem Kuchczyńskim (dr) i Pawłem Tomaszewskim (org), absolwentami Akademii Muzycznej w Katowicach. Ten ostatni zespół, sensacja wieczoru, pokazał Sikałę czerpiącego z najlepszych wzorów amerykańskiego jazzu straight ahead, dbającego o formę w każdej zagranej nucie – a jednocześnie z rozsądkiem i elegancją wciąż poszukującego nowych dźwiękowych obszarów.

Stanisław Danielewicz


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 4-5/2012
 


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu