Światowej sławy duet Chick Corea & Gary Burton odwiedził 29 marca stolicę Wielkopolski. Myślę, że tych artystów nie trzeba bliżej przedstawiać. Są absolutnymi gwiazdami jazzu od wielu lat, działając aktywnie w przeróżnych formacjach, zarówno jako liderzy oraz muzycy sesyjni. Obaj muzycy znają się doskonale od dawna, koncertując i nagrywając płyty w duecie. Pierwszym ich wspólnym projektem była płyta „Crystal Silence” nagrana w 1972 roku, ostatnim – „The New Crystal Silence”, wydana w 2009.
Materiał, który duet zaprezentował w Poznaniu, był bardzo zróżnicowany. Zawierał zarówno utwory starsze, dobrze znane z poprzednich płyt, a także nowe, które zostały wykonane w hołdzie artystom będącym dla nich wielkim źródłem inspiracji. Były to standardy wielkich mistrzów, a także kompozycje napisane specjalnie dla nich. Ukłonem w stronę Antonia Carlosa Jobima było wykonanie jego bossa novy Once I Loved, wspomnieniem genialnego pianisty Arta Tatuma z ery swingu – Can’t We Be Friends. Z okresu świetności bebopu duet zaprezentował w sposób błyskotliwy standard Tadda Damerona Hot House, napisany na tej samej strukturze harmonicznej co piosenka Cole’a Portera What Is This Thing Called Love?
Kolejnymi honorami były utwory takie jak Eleanor Rigby z repertuaru The Beatles, specjalnie napisane przez Chicka Coreę Bud Powell oraz Mozart Goes Dancing. Zapowiadając te utwory Corea określił Buda Powella jako swojego wielkiego nauczyciela i mentora, Mozarta zaś uznał za jednego z najgenialniejszych twórców w historii muzyki.
Duet Corea & Burton zaprezentował się z jak najlepszej strony. Forma obu artystów – jak zwykle bardzo wysoka, dobór repertuaru interesujący. Imponowały błyskotliwe partie improwizowane, świetne zgranie, zwłaszcza w karkołomnych unisonach. Wszystkie utwory zostały starannie zaaranżowane w wyrafinowany, czasami skomplikowany sposób. Krótko mówiąc: perfekcja wykonawcza, żywiołowa energia i znakomity przekaz emocji.
Aż trudno uwierzyć, że można przez ponad dwie godziny trzymać widownię w skupieniu i napięciu, grając koncert tylko w duecie i to raczej nietypowym – fortepian z wibrafonem. Jest to bardzo trudne zadanie, które Corea i Burton wykonali z wielkim sukcesem. Muzyka zaprezentowana w Auli Uniwersyteckiej przez duet była mocno eklektyczna. Było sporo fragmentów nowoczesnego jazzu zręcznie splatanych z elementami muzyki klasycznej i latynoskiej. Nie brakowało akcentów hiszpańskiego flamenco (kompozycja Corei Alegria) oraz klimatów południowoamerykańskich (Brasilia). Oczywiście była też La Fiesta, zagrana efektownie w finale koncertu. Na bis artyści wykonali utwór Monka Blue Monk.
Koncert zorganizowała starannie i profesjonalnie Agencja Artystyczna Go Ahead z Poznania.
Zbigniew Wrombel
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 6/2011
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>