Dopiero niedawno dotarła do nas wiadomość, iż Edward Gwidon Widelski nie żyje. Zmarł w Finlandii cztery lata temu.
Należał do pokolenia pionierów polskiego jazzu, które weszło na scenę na początku lat 50. Zaliczany był wówczas do grona największych młodych talentów, obok takich pianistów jak Andrzej Trzaskowski, Krzysztof Komeda, Andrzej Kurylewicz, czy Zbigniew „Ellington” Choroszewski, którego nazwisko również pokrył mrok niepamięci.
Gwidon nie pozostawił po sobie żadnych nagrań. Jedynym dokumentem płytowym jest jego solowe wykonanie Lullaby of Birdland umieszczone we wznowionej niedawno archiwalnej serii Polskich Nagrań „Polish Jazz 1946 - 56”, na woluminie pt. „Wcześni polscy pianiści jazzowi”.
Redaktor tej kompilacji, Andrzej Zarębski, napisał w 1975 roku: „Największą wadą następnego w szeregu wczesnych polskich pianistów jazzowych była zawsze... skromność. Ten dziś niemal zupełnie zapomniany, skryty, nie narzucający się pianista o wyraźnych skłonnościach do jazzu nowoczesnego, już pod koniec lat 50. zaliczał się do grupy muszkieterów polskiej pianistyki jazzowej, tworzonej przez Komedę, Trzaskowskiego i właśnie jego – Edwarda Gwidona Widelskiego. Mimo swych modernistycznych skłonności Gwidon większe szczęście miał do jazzu tradycyjnego: grał w dixielandowym zespole Pinokio, potem w Melomanach i Traditional Jazz Makers Matuszkiewicza. Zawsze był związany z Hot-Clubem Hybrydy, który traktował jak swój drugi dom, i wraz z jego końcem – po prostu zniknął z jazzowej sceny. Jako muzyk rozrywkowy występował w Skandynawii, po kilku latach kupił sobie organy, wrócił do kraju i dziś czasem można go usłyszeć taperującego w kawiarni Grand Hotelu w Warszawie. Do tej pory Widelski nie nagrał żadnej płyty, zaś to nagranie pochodzi z moich prywatnych zbiorów.”
Gwidon wyemigrował do Finlandii, gdzie mieszkał w Turku i wiódł życie muzyka grającego w restauracjach, barach i nocnych lokalach. Ożenił się z Finką.
Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz wspomina Gwidona jako świetnego pianistę, który „bardzo ładnie harmonizował, czuł frazę i znał repertuar”. W połowie lat 50. Gwidon grywał na wieczorkach tanecznych z Melomanami podczas ich przyjazdów do Warszawy, z sekcją Melomanów wystąpił na I Festiwalu w Sopocie 1956, aczkolwiek kroniki tego faktu nie odnotowały. Kilka lat temu pojawił się kilka razy w klubie Tygmont i nawet zasiadał do fortepianu, ale – jak mówi Duduś – sprawiał wrażenie człowieka zagubionego we mgle i trudno już było się z nim porozumieć. Urodził się 15 września 1933 roku, zmarł 31 stycznia 2005 roku. Żył 72 lata.
Paweł Brodowski
Zobacz również
Legendarna amerykańska wokalistka i pianistka zmarła 24 lutego 2025 w Nowym Jorku. Więcej >>>
Brytyjski klawiszowiec zmarł 5 lutego 2025 roku po krótkiej chorobie w wieku 81 lat. Więcej >>>
Kultowa angielska piosenkarka i aktorka zmarła 30 stycznia 2025 roku w Londynie. Więcej >>>