Koncerty
Herbie Hancock
fot. Jan Rolke

Herbie Hancock Sextet – koncert roku nr 1

Piotr Rodowicz


Występy Sekstetu Herbie’ego Hancocka na przełomie listopada i grudnia ub. r. w Katowicach, Warszawie i Poznaniu zostały uznane w ankiecie naszych czytelników Jazz Top 2008 za Koncert Roku nr 1. Trasę zorganizowała agencja Go Ahead. Oto recenzja Piotra Rodowicza opublikowana w JAZZ FORUM 1-2/2009:

Filharmonia Narodowa w Warszawie, 1 grudnia ub.r., godz. 20.00 – początek magicznego wieczoru, jednego z najważniejszych koncertów roku. Sala wypełniona po brzegi publicznością, wśród której wypatrzyłem wielu wspaniałych polskich muzyków wspólnie oczekujących na to niezwykłe wydarzenie.

Herbie Hancock na samym początku po wejściu na scenę żartuje, rozmawia z publicznością, wesoło przedstawia i zachwala muzyków swojego sekstetu, przekonuje nas o tym, że w muzyce najważniejsze to radość i zabawa! Za sprawą tej wesołej prezentacji wszyscy jego znakomici młodzi kompani, trywialnie mówiąc, wyglądają na szczęśliwych i na luzie, a są nimi nie byle kto: osławiony trębacz i kompozytor muzyki do wielu filmów Terence Blanchard, bardzo uznany także u nas basista, wirtuoz rytmu i groove’u James Genus, doskonały i oryginalny afrykański gitarzysta i wokalista Lionel Loueke, rozchwytywany przez światowych jazzmanów talent harmonijki ustnej Gregoire Maret ze Szwajcarii,  oraz cichy bohater z tylnej ławki – super brzmiący i wyczulony perkusista Kendrick Scott

Wyjątkowość tego koncertu wynika przede wszystkim z dwóch faktów. Po pierwsze, bardzo rzadko się zdarza, aby można było posłuchać koncertu muzyka, który jest legendą już prawie od 50 lat, a jednocześnie artysty wciąż zaskakującego nową muzyką, wciąż wyprzedzającego czas, wciąż w awangardzie, wciąż na szczycie popularności, wciąż w centrum uwagi i analiz muzycznych młodego oraz dojrzałego środowiska jazzowego. Po drugie, już na samym początku koncertu następuje to boskie spełnienie oczekiwań, od pierwszych momentów artysta ten wraz z zespołem zabiera nas w cudowną, wielobarwną podróż muzyczną. Ta trudna sala filharmoniczna jest świetnie nagłośniona.

Pierwsze dwa utwory to Actual Proof – kompozycja z okresu fusion lat 70. oraz Speak Like a Child z drugiej połowy lat 60. Są to typowe dla Hancocka kompozycje modalne „na jednej funkcji”, gdzie harmonia prawie się nie zmienia, a główną rolę odgrywa rytm, riffy, unisona i charakterystyczne, powtarzające się linie basu oparte na funkowych rytmach. Kompozycje zazwyczaj są długie, ale solówki nie nudzą. Hancock potrafi znakomicie wykorzystać monofunkcyjność swoich utworów. Stosuje jednocześnie dużo skal, dzięki temu słuchacz odnosi wrażenie, że zmienia się harmonia. Świadomość rytmiczna lidera nie oszczędzającego swych sił jest niewyobrażalna, w swych solówkach używa często rytmu szesnastkowego lub triolowo szesnastkowego – to jego znak firmowy. Stosuje też przesunięcia rytmiczne dające wrażenie np. chwilowej zmiany akcentów z mocnej na słabą część taktu. Momentami powtarza nawet jeden riff, bawiąc się przez chwilę tylko rytmem. Często powtarza tę samą krótką frazę wiele razy, tylko delikatnie ją modyfikując, zmienia zazwyczaj jeden dźwięk lub dodaje jakąś przednutkę.

Ogromna świadomość harmoniczna pianisty objawiała się w kolejnym utworze autorstwa Shortera – Visitors. Barwność tej kompozycji wzruszyła mnie szczególnie, bo jest to tak inna muzyka niż Hancocka. Jest to odejście od harmonii modalnej lub funkcyjnej na rzecz zaskakujących skojarzeń kolorowych brzmień akordów. Lider zagrał dodatkowo na syntezatorze znakomity podkład jakby drapieżnego chóru, towarzyszący ekscytującym partiom solowym poszczególnych instrumentalistów.

Inspirującym na pewno partnerem jest gitarzysta Lionel Louke którego kompozycja Seventeens została włączona do programu. Tytuł nie jest pochwałą młodych dziewcząt, lecz opisuje siedemnaście uderzeń w takcie jako schemat kompozycji. Na takim skomplikowanym metrum utwór wykonywany jest lekko i płynnie, jakby to był zwykły rytm parzysty. Lionel następnie daje także popis solowym występem śpiewając afrykańskie powtarzające się frazy, czym rozbawił słuchaczy.

Nic więc dziwnego, że uwiedziona tym niezwykłym spektaklem publiczność nie pozwala muzykom zejść ze sceny. Na bis trzygodzinnego koncertu orkiestra wykonuje kultowe przeboje Hancocka – zaraźliwy Cantaloupe Island i funkowy Chameleon.  Jest okazja do fajerwerkowych solówek każdego wykonawcy. Wychodziliśmy z koncertu zachwyceni.

Piotr Rodowicz
 


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu