Koncerty

fot. Henryk Malesa

Opublikowano w Jazz Forum 4-5/2016

Jazz w Muzeum, nie tylko Komeda

Przemo Klimek


Trio pianisty Kuby Stankiewicza z Woj­ciechem Pulcynem - kontrabas i Sebastianem Frankiewiczem - perkusja otworzyło 12 lutego br. 106. koncert cyklu Jazz w Muzeum organizowanego przez Jerzego Wojciechowskiego. Koncert poświęcony amerykańskiemu kompozytorowi Victorowi Youngowi, który studiował w konserwatorium w Warszawie, a później zrobił w Stanach karierę jako twórca muzyki filmowej, zdobył Oscara i był wielokrotnie nominowany do tej nagrody. Zagrali materiał z płyty „The Music Of Victor Young”. Muzyka piękna, z ciepłym jazzowym feelingiem, w sam raz na zimowy wieczór. Słychać jednak było, że muzycy grają z nut, że materiał w tym składzie nie jest ograny. Momentami brakowało porozumienia, za dużo było schematu i asekuracji. Szkoda, że Jan Ptaszyn Wróblewski nie wszedł na scenę, nie zabrał Stankiewiczowi nut i nie powiedział: „Graj teraz jak potrafisz…” Bo Kuba potrafi, co było słychać, kiedy na chwilę zapominał o nutach i akordach zapisanych w zeszycie i dawał się ponieść muzyce.


Za to Ptaszyn z kolegami grał jak z nut, bez taryfy ulgowej. Program „Moi pierwsi mistrzowie” wreszcie zabrzmiał w mieście Komedy, gdzie autor muzyki do filmu „Nóż w wodzie” jest postacią kultową. Mistrzowie Ptaszyna – to prawie paradoks, bo przecież Wróblewski to mistrz nad mistrze, guru, człowiek-instytucja, kulturowy fenomen. Ale nawet on musiał (i chciał) od kogoś się uczyć, ogrywać w cieniu autorytetów. Komeda, Kurylewicz, Trzaskowski – każdy bardzo polski, każdy wybitny i inny. Najlepiej to wie sam Ptaszyn, który między utworami wyjaśniał, dlaczego kompozycjami Komedy można się bawić jak kostką Rubika, a utwory Trzaskowskiego da się grać tylko nuta w nutę, jak sobie autor wymyślił. Żeby to wszystko harmonijnie pogodzić w jednym programie potrzebny jest Sekstet, czyli jazzowa machina czasu napędzana perkusją Marcina Jahra, stabilizowana harmonicznie przez fortepian Wojciecha Niedzieli, odlatująca w wirtuozerskich improwizacjach na saksofonie altowym Henryka Miśkiewicza. Robert Majewski na trąbce trzymał poziom, a całą tę rozbrykaną trzódkę trzymała w ryzach ręka mistrza i jego saksofon tenorowy. Bohaterem dnia był jednak Sławomir Kurkiewicz, który improwizował tak, że ciarki chodziły po plecach. Wokół sami wirtuozi, muzyka mistrzów mistrza, a basista „co się kocha w...” Ech, niestety zdarza się, po prostu Kurkiewicz skradł tego dnia show (w wymiarze czysto muzycznym).

Czapki z głów i oklaski na stojąco dla wielkiego (duchem i dorobkiem) jubilata i całego
zespołu. To był bardzo dobry koncert na miarę mistrza Jana Ptaszyna Wróblewskiego i jego pierwszych mistrzów.

Przemo Klimek



Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu