Koncerty

fot. Filip Błażejowski

Artykuł został opublikowany w numerze 3/2014 Jazz Forum.

John Mayall w Stodole

Marek Garztecki


Już samo pojawienie się 18 lutego br. Johna Mayalla na estradzie warszawskiego klubu Stodoła publiczność powitała oklaskami na stojąco, a jakiś rozentuzjazmowany fan krzyknął „jesteś Bogiem!” Niestety, cały koncert angielskiego blues­mana, dostarczył głównie argumentów do tezy, że bożyszcza naszej młodości powinny umierać młodo, bo tylko wtedy mają szansę na nieśmiertelność. 

Ale po kolei. Mayall zaczyna od prezentacji akompaniujących mu muzyków: na gitarze basowej Greg Rzab, na perkusji Jay Davenport – obaj z Chicago, na gitarze Rocky Athas – z Teksasu, i zapowiada pierwszy utwór: Checking Up on My Baby Sonny’ego Boya Williamsona. Sekcja wrzuca ciężki (i bardzo głośny!) rhythm-and-bluesowy groove. Kolejne dwa utwory ładnie zróżnicowane stylistycznie: Congo Square z charakterystycznym nowoorleańskim back-beatem, wizytówka Mayalla lat 90., gdy znaczny wpływ wywierała na niego twórczość Allena Toussainta i Dirty Water, gdzie pierwsze skrzypce (przepraszam – gitarę!) przejmuje lider. 

Help Me Baby to powrót do Sonny’ego Boya Williamsona i ciężkiego brzmienia, które zdominuje resztę koncertu. Taki klimat nie ominie też Room to Move, najżywiej przyjętej przez widownię ale, niestety, tylko jednej z dwóch własnych kompozycji, jakie Mayall zaprezentował na tym koncercie.

Znaczną część utworów wykonanych tego wieczora stanowiły mniej znane kompozycje klasyków bluesa i rhythm-and-bluesa, a stylistycznym punktem odniesienia były nagrania Mayalla z początku lat 90. z Buddym Whittingtonem. Taki dobór repertuaru świadczy o tym, że Mayall chce być postrzegany jako artysta, który się ciągle rozwija, a nie żywy pomnik przeszłości białego bluesa. 

Z kronikarskiego obowiązku wymieńmy pozostałe utwory, jakie John Mayall wykonał w Stodole: Dirty Water, The Sum of Something, Early in the Morning, Like a Fool (zapowiedziany jako kompozycja własna członków zespołu), That’s All Right, One Life to Live i All My Life.

Artysta, mimo ośmiu krzyżyków na plecach, ciągle jeszcze potrafi uszczęśliwić swą muzyką rzeszę, co prawda też leciwych, ale wyjątkowo wiernych fanów. W dalszym też ciągu na estradzie gra zarówno na gitarze, jak też harmonijce ustnej i fortepianie elektrycznym, ale rola głównego solisty przypadła młodemu Teksańczykowi. 

Tradycyjnie już, w ostatnim utworze programu, Mail Order Mystic, członkowie zespołu mogli pochwalić się swymi umiejętnościami solistycznymi. Czarny drummer pokazał, że może grać nie tylko głośno, ale też oszczędnie i ze smakiem. Ani szczypty smaku nie było za to w popisach gitarzysty basowego, choć i one przyjęte zostały rzęsistymi brawami. 

Już w domu, długo w noc słuchałem starych nagrań z płyt „Laurel Canyon”, „Hard Road”, „Turning Point” oraz „Bare Wires” i takiego Mayalla wolę pamiętać na zawsze. 

Koncert zorganizowała agencja Live Nation.



Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu