Koncerty

fot. Maciej Nowak

Opublikowano w JAZZ FORUM 9/2015

Maciej Obara w Lincoln Center

Jarosław Merecki


Każda wizyta w Nowym Jorku to dla miłośnika jazzu wyjątkowa okazja do posłuchania jazzu granego na żywo na najwyższym poziomie. Wystarczy spojrzeć na program koncertów zamieszczany na przykład w miesięczniku „New York Jazz Record” (gorąco polecam go wszystkim jazz fanom wybierającym się do Wielkiego Jabłka, jest dostępny za darmo formacie pdf), aby stanąć wobec dylematu – na jaki koncert wybrać się dziś wieczorem?

Muszę jednak przyznać, że we wtorek 30 czerwca wraz ze znanym z łamów JAZZ FORUM Maćkiem Nowakiem (również znakomitym fotografem, co widać na dołączonych zdjęciach) i ks. Włodkiem Łasiem, stałymi towarzyszami moich nowojorskich wypraw, nie mieliśmy większych wątpliwości – tego wieczoru musieliśmy wybrać się do słynnego Dizzy’s Coca-Cola Jazz Club, w którym na jedynym koncercie w Nowym Jorku występował Maciej Obara International Quartet. Polak w Nowym Jorku, w Lincoln Center – tego nie wolno było przepuścić. Nie wiem, czy któremuś z polskich muzyków udało się już trafić do tego renomowanego miejsca. Może grał tu Tomasz Stańko, ale w moich poszukiwaniach w Internecie nie trafiłem na żaden ślad takiego koncertu.

Spore wrażenie robi już samo miejsce, w którym znajduje się Dizzy’s Coca-Cola Jazz Club. Umieszczony na piątym piętrze Time Warner Center klub dysponuje – w odróżnieniu od wielu innych, nawet tych bardzo znanych jazzowych klubów (jako pierwszy przychodzi mi na myśl słynny Village Vanguard, do którego schodzi się prawie tak, jak do piwnicy) – przestronnym i nowoczesnym wnętrzem. Przez szklaną ścianę, na której grają muzycy, widać wieżowce Manhattanu, a w dole Central Park. Czyż można sobie wyobrazić bardziej sugestywne miejsce?

Jak w większości nowojorskich klubów, muzycy grają tu dwa, mniej więcej godzinne, sety. I tu pierwsza niespodzianka – kiedy chcieliśmy zarezerwować bilety na pierwszy set, okazało się, że można jeszcze dostać jakieś miejsce przy barze, bilety na miejsca na sali zostały już wyprzedane. No to świetnie – mówimy, może zmobilizowali się nasi rodacy. Idziemy zatem na drugi set. Okazuje się, że i tym razem sala jest prawie pełna, a ku naszemu zdziwieniu język polski słychać chyba tylko przy jednym stoliku. Publiczność jest raczej wielojęzyczna, choć przeważa oczywiście angielski.

Koncert rozpoczyna się od zapowiedzi Piotra Turkiewicza – szefa festiwalu Jazztopad (przy udziale Instytutu Kultury Polskiej w Nowym Jorku). Dowiadujemy się występ Macieja Obary w Dizzy’s Coca-Cola Jazz Club nie jest wydarzeniem jednorazowym. Wrocławski festiwal nawiązał stałą współpracę w nowojorskim klubem i na przyszły rok planowane są występy liczniejszego polskiego „desantu”. Oby nic nie przeszkodziło w realizacji tych ambitnych planów! Większa obecność naszych muzyków w stolicy jazzu byłaby na pewno pożądana.

No i wreszcie czas na koncert. Międzynarodowy Kwartet Macieja Obary to przedsięwzięcie polsko-norweskie. Oprócz lidera tworzą go pianista Dominik Wania, kontrabasista Ole Morten Vaagan i perkusista Gard Nilssen. Kwartet ma już na swoim koncie wydaną przez wytwórnię For Tune płytę z muzyką Krzysztofa Komedy. Na nowojorskim koncercie muzycy przedstawili natomiast oryginalne kompozycje, szkoda tylko, że ich tytuły nie były zapowiadane. Z drugiej jednak strony muzyka, której nie przerywało mówione słowo, tworzyła pewną zamkniętą całość – i kto wie, może muzykom również chodziło o to.

Nieco ponadgodzinny set dał dobre wyobrażenie o muzyce Obary i jego towarzyszy, można też było usłyszeć i zobaczyć, że kilka lat wspólnego grania dobrze scementowało ten zespół, który gra nowoczesny, czasami bardzo energiczny, a czasami liryczny jazz. Trudno było mi nie porównywać tej muzyki z koncertem zarejestrowanym na płycie poświęconej Komedzie. Powiedziałbym, że – może to wpływ wszechobecnego w Lincoln Center ducha Wyntona Marsalisa – nowojorski koncert trzymał się bardziej środka jazzu, unikając nazbyt awangardowych wycieczek. A może po prostu muzycy starali się trafić do szerszej publiczności, która zazwyczaj odwiedza tego rodzaju kluby.

Tak czy owak, koncert Obara International Quartet w Dizzy’s Coca-Cola Jazz Club był wydarzeniem znaczącym. Miejmy nadzieję, że to tylko początek bardziej odczuwalnej obecności polskiego jazzu na nowojorskiej scenie.

Jarosław Merecki



Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu