Gdy 15 grudnia ub.r. jechałem do Jazz Cafe w Łomiankach, miałem w pamięci niedawny występ w tym klubie zespołu Full Drive, podczas którego Henryk Miśkiewicz i spółka świętowali 10-lecie istnienia grupy. Na koncercie Bernarda Maselego nie było mowy o takim oblężeniu klubu, jak w przypadku tamtego jubileuszowego wieczoru, lecz kameralna i przyjazna aura Jazz Cafe pozostawały niezmienne.
Już pierwsze słowa Maselego rozluźniły atmosferę. Wyraził on bowiem szacunek dla słuchaczy, że odważyli się przyjść na koncert solowy wibrafonisty elektrycznego. Była w tym oczywiście duża przesada – w końcu, jak to powiedział kiedyś Stanley Clarke, nieważne jaki instrument stoi na scenie; ważne, by grał na nim mądry muzyk.
Maseli bez wątpienia muzykiem mądrym jest i z łatwością przyszło mu zajęcie publiczności zarówno grą, jak i wypowiedziami. Wspominał swoje pierwsze solowe występy sprowokowane przez Krzysztofa Ścierańskiego w latach 80., czy niedawne trasy z zespołem Deana Browna. Z humorem opowiadał też o wyzwaniach, jakie stawia przed nim zaawansowana aparatura, dzięki której za pomocą swojego instrumentu jest w stanie wykreować tyle niezwykłych dźwiękowych światów.
Kat Mallet Pro daje wielkie możliwości i całe ich spektrum Maseli zaprezentował. Stosował rozmaite brzmienia, a także mnożył zarejestrowane wcześniej loopy i podkłady. W jego wykonawstwie było zarówno bogactwo world music, jak i ostrość fusion jazzu. Muzyk przedstawił różnorodny repertuar – znalazły się w nim kompozycje Ścierańskiego, Zawinula, Lennonowskie Imagine czy Uninvited Alanis Morissette, a także specjalny mini-program wygranych na kalimbie kolęd.
Maseli urzekł mnie swoją muzykalnością, a także bezpretensjonalną postawą wobec słuchaczy. Jedyne moje zastrzeżenie dotyczy niektórych tonów, które stosował – czasami bliżej im do archaicznych już efektów np. z Davisowskiej „Siesty”niż do osiągnięć współczesnej elektroniki. Dlatego wolę słuchać wibrafonisty grającego z żywym zespołem, np. w grupie Deana Browna czy Laboratorium. Wówczas te syntetyczne brzmienia nie przytłaczają, a są cennym składnikiem bardziej urozmaiconych form.
Maciej Krawiec
Zobacz również
Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>
Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>
W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>
Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>