Koncerty
McFerrin
fot. Dariusz Kula

Artykuł opublikowany
w JAZZ FORUM 9/2013

McFerrin+

Paweł Brodowski


17 sierpnia w Gdańsku na Ołowiance, na plenerowej scenie Filharmonii Bałtyckiej, miało miejsce widowisko nad widowiskami – czwarte w historii Festiwalu Solidarity of Arts. Głównym bohaterem był Bobby McFerrin, głównym instrumentem głos. Jeśli są na tym świecie muzycy naprawdę free, wyzwoleni – od nakazówi zakazów, od podziałów stylistycznych, schematów, konwencji i oczekiwań, gotowi sprostać każdemu wyzwaniu, to jednym z nich jest właśnie Bobby McFerrin. Powierzenie mu pieczy nad spektaklem w „przestrzeni wolności” to strzał w dziesiątkę.

Super show poprzedziły kilkumiesięczne konsultacje i parę dni prób już na miejscu – w filharmonii i w plenerze. Nadszedł sobotni wieczór. Wyspa Ołowianka na Motławie, trzy wielkie sceny stoją tu już od tygodnia, napływa strumień ludzi, przestrzeń wypełnia się. Niebo zachmurzone, zapada zmrok, jest ciepło, dmie lekki wiaterek. Widowisko toczy się w tempie, non stop, bez wytchnienia, bez bisów, w chwili gdy kończy się jeden set, na sąsiedniej scenie startuje set następny. Odsłon jest siedem. Wielka uczta.

Najpierw przystawka – uroczystość odciśnięcia dłoni w Alei Gwiazd obok Filharmonii. Pierwsza wychodzi Ula Dudziak, po chwili wyłania się Bobby z córką Madison. Trzeszczy chór aparatów fotograficznych. Ceremonię prowadzi reżyser widowiska Krzysztof Materna, w tle dyskretnie podkłada Atom String Quartet.

Jeszcze kwadrans na rozgrzewkę. Projekcja wideo na potężnych telebimach – kolaż reminiscencji z zeszłorocznego widowiska. „This is it! Poland is it! Let’s celebrate the spirit of togetherness!” – strzela w nasze serca Quincy Jones.

Widowisko startuje dokładnie o 21.00, reflektory rozświetlają główną scenę. Aplauz widowni wita Bobby’ego McFerrina, który wychodzi z pałeczką dyrygenta. Pod jego batut  Orkiestra Symfoniczna Polskiej Filharmonii Bałtyckiej wykonuje Symfonię nr 1 Prokofiewa, zwaną „klasyczną”, napisaną i wykonaną po raz pierwszy niemal wiek temu na przełomie epok, jeszcze w Świecie Starym (Pietrograd) i już w Świecie Nowym (Nowy Jork). Na wielkim placu tłum stoi bez ruchu, zasłuchany, głowa przy głowie, głów pewnie z 15 tysięcy. Żywe tempo, rozmach, piękne wizualizacje, zmieniające się barwy: błękit, czerwień, fiolet.

Bobby pozdrawia publiczność, przedstawia muzyków. Przy akompaniamencie swojego zespołu i orkiestry symfonicznej śpiewa Swing Low, Sweet Chariot (coming for to carry me home ), stary spiritual, pieśń ulgi, tęsknoty i nadziei. Rolę dyrygenta przejmuje Gil Goldstein. Bobby improwizuje scatem. I przechodzi do własnej kompozycji w bluegrassowym rytmie. Rest łączy się niepostrzeżenie z Yes, Indeed.

Już ruszyła ze swoim zespołem Ula Dudziak na prawej scenie. Turkish Mazurka i Cajon to utwory z jej nowej płyty. Wszystko gra – orientalny klimat, przebojowe riffy, wokalne zawijasy w unisonie z saksofonem (Łukasz Poprawski!). Kompozytor Jan Smoczyński grzeje na keyboardach i akordeonie. Chyba już w Wookies Walk doskakuje Bobby i zostaje na... Bobby’s Groove prowadząc z Ulą żywiołowy call and response, takt po takcie.

Na przeciwległej estradzie rozpoczyna się misterium VOCAbuLarieS –  sześcioosobowa grupa wokalna cappella SLIXS rozbudowana jest potrójnie. 18 głosów reanimuje wirtualny chór z tej nieprawdopodobnej płyty (1400 wokalnych tracków, 50 wokalistów). Jako pierwszy leci jeszcze Come to Me (z albumu „Simple Pleasures”), a potem chóralne modły: Psalm 23 i The Garden (There the snake was, there the pain, and we’re tryin’ to get back to the garden again). Niesamowicie brzmi kwasi-afrykański Wailers.

Z prawej strony atakuje Laboratorium. Lekcja Anatomii (z 1984 roku) to odpowiedź na Birdland Zawinula. Flagowy numer Janusza Grzywacza ma cios, ekspresję i przestrzeń. Gorączkowy rytm łamią zaskakujące akcenty. Tempo nie słabnie w przebojowym Latin Groove. Zadziwiająca forma weteranów fusion: Grzywacz przy klawiaturach, wokalista Marek Stryszowski z saksofonami, Krzysztof Ścierański na basówce. Na gitarze gra Marek Raduli, na bębnach Grzegorz Grzyb, jest też dokooptowany w ostatniej chwili Bernard Maseli na marimbie i wibrafonie. W Makijażu Goldstein gra na akordeonie. Dołącza Bobby, a z nim kilkuosobowy chór. Tekst tego utworu może być przesłaniem całego widowiska: „Freedom is a voice, freedom is a song, freedom is a spirit, for the people who are strong”.

A teraz ku niebu wznoszą się białe głosy bułgarskiego chóru Angelite, splecione w dysonującej harmonii i karkołomnych rytmach. Bobby McFerrin, siedzący obok na scenie, jest lekko zakłopotany. W gęstej fakturze nie znajduje miejsca na interwencję, szybuje niepewnie, na chybił trafił. Wolałby zostać w roli zasłuchanego admiratora.

Atom String Quartet otwiera swój set w klimacie irlandzkim (Winter Song), w tęsknej melodii z serialu „07 zgłoś się” solo na akordeonie gra Gil Goldstein, w I Shall Be Released Boba Dylana dochodzi Bobby McFerrin ze swoimi gitarzystami. Odsłonę wieńczy dynamiczny Manhattan Island.

Czas na punkt ostatni zarezerwowany dla zespołu McFerrina i jego aktualnego programu z płyty „Spirityouall”: (Gil Goldstein - keyb, acc, David Mansfield - g, Armand Hirsch - g, Jeff Carney - b, Louis Cato - dr). Joshua fit the Battle of Jericho z popisową solówką lidera ma szybkie tempo. W Everytime I Feel the Spirit jak echo wtóruje Bobby’emu córka Maddie. McFerrin siada przy klawiaturze w Jesus Makes It Good.

I oto kulminacja całego spektaklu: 25:15! Przejmujący do głębi bagienny blues, jak w oparach przed świtem gdzieś na rozstaju dróg w Missisippi, lowdown & dirty, z wyjącą gitarą slide Armanda Hirscha. Ni to blues, ni to spiritual, bo słowa psalmu adresowane są do Boga.

Na wielki finał wszyscy gromadzą się na jednej scenie: Orkiestra, wokaliści, Angelite, Atomy, Laborka. Wszyscy podłączają się do He’s Got the Whole World in His Hands i radosnego wyznania wiary: Glory, glory Hallelujah, since I laid my burden down!

„Thank you!” – żegna się z publicznością Bobby. I dodaje, jakby zdziwiony: „Is that it?” Yes, that’s it. To już wszystko. W dokładce podrywa jeszcze przyjaciół  na parę chorusów prawdziwego jazzu! Trzy dni później w Central Parku wita Bobby’ego Nowy Jork.

Paweł Brodowski


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu