Koncerty
Tomasz Lato, Nigel Kennedy, Tomasz Kurkuba i Jerzy Bawoł
fot. Andrzej Staszok

Nigel Kennedy & Kroke

Jan Cegiełka


W poniedziałkowy wieczór 28 lutego br. w przepięknie odnowionej sali widowiskowej OCK wraz z zespołem Kroke wystąpił w Ostrowie Wielkopolskim wiolinista Nigel Kennedy. Koncert ten na długo pozostanie w mojej pamięci. I muszę się przyznać, że mimo iż dane mi było podziwiać tych muzyków na oddzielnych koncertach, to dopiero ich wspólny występ dał mi pełny obraz niesamowitej wręcz energii, jaką wyzwoliła kolaboracja tak wybitnych artystów.

W roli głównej wystąpił oczywiście angielski muzyk. To przecież znakomity wirtuoz skrzypiec, ale przede wszystkim wulkan energii. I trawestując jego ulubione powiedzonko, często wypowiadane ze sceny, mogę także stwierdzić: „Było fantastycznie!”. Nigel ciągle zaskakiwał nas zmianą muzycznej narracji. Potrafił zagrać zupełnie „crazy”, by zaraz potem przejść do spokojniejszych klimatów. Ale to nie tylko zachowanie na scenie, nie tylko starannie utrzymywany image artysty, jakby trochę luzacki – to przede wszystkim sposób gry Nigela zasługuje na nasze wielkie uznanie. W szczególności zaś ten charakterystyczny, riffowy styl gry na skrzypcach, prawie jak gwiazdy rocka. I choć skrzypek co prawda jest na pierwszym planie, subtelnie kontrolując rozwój sytuacji, to jednak jego dźwięki cały czas korespondują z muzyką zespołu Kroke. A to przecież mistrzowie nastroju z klezmerskimi klimatami w tle.

Z koncertu zapamiętamy na pewno unisona skrzypiec Kennedy’ego i altówki Tomasza Kukurby, ich zrozumienie oraz idealne wręcz zgranie. W kolejnych wiolinowych pojedynkach właśnie ci dwaj muzycy wystąpili w roli frontmanów. A konkurując ze sobą, staczali także kapitalne, muzyczne bitwy. Natomiast akordeon Jerzego Bawoła i kontrabas Tomka Laty oraz perkusja Sławka Bernego stanowiły swoisty muzyczny background dla popisu wiolinistów.

Na wstępie koncertu usłyszeliśmy piękne, zespolone brzmienie skrzypiec, jakby uwerturę do tego, co miało nastąpić, a już za chwilę klasyk Jovano Jovanke. I sala OCK po prostu „odpłynęła”. Pierwsza część koncertu, to granie bardziej akustyczne. A później zmiana brzmienia, która nastąpiła wraz ze zmianą skrzypiec Nigela na elektryczne. Tutaj zapamiętam brawurowe wykonanie kompozycji T 4 2. W utworze tym krakowscy muzycy przeszli od głównego tematu aż do psychodelicznej wręcz improwizacji, w trakcie której skrzypce Nigela przypominały gitarę Jimiego Hendriksa, a momentami skrzypce Jerry’ego Goodmana z Mahavishnu Orchestra.

Muzycy zagrali zresztą większość utworów z ich wspólnej płyty „East Meets East”. Bo był i Kazimierz, było tęskne i rzewne Ederlezi, był hołd dla pochodzącej z Rumunii Marii Tanase, a także piękny utwór Tomka Laty Time 4 Time, czy wreszcie Lullaby for Kamila.

Kiedy przeszło dwugodzinny koncert zbliżał się do końca, muzycy brawurowo zagrali kompozycję Ajde Jano – ich znak rozpoznawczy, otwierający zresztą wspomniany album. Następnie już na bis, kompozycję Tomasza Kukurby Kukush. I gdy wydawało się, że to już naprawdę koniec, zagrali jeszcze tradycyjnego czardasza, przenosząc nas muzycznie do gwarnej i zadymionej knajpki, gdzieś na obrzeżach Budapesztu. Ale to, co nastąpiło potem, trudno opisać. Najpierw, w dość luźny sposób, zaimprowizowaną piosenkę zaśpiewał sam Kennedy. Za chwilę ponowna zmiana nastroju – nagle zabrzmiała jazzowa psychodelia, fuzja nowoczesnych dźwięków, nabijanych w rytm bębnów Sławka Bernego. A na skrzypcach szaleli razem Kennedy i Kukurba.

Tam byli i Hendrix, i John McLaughlin, i Jerry Goodman, i Jean-Luc Ponty, a nawet echa muzyki Zbigniewa Seiferta. Ale to był już nowy jazz. Prawdziwy jazz. Potem raz jeszcze Jovano Jovanke, tym razem w krótkiej wersji, jeszcze Bubliczki... no i koniec. Cała widownia jak zaczarowana. Przygasły światła. I te piękne dźwięki pozostały już tylko w nas.

O wielkości Kennedy’ego niech świadczy fakt, że potrafi kapitalnie wtopić się w grę zespołową. I wydaje się wprost, że Kroke i Nigel są dla siebie wymarzonymi, idealnymi muzycznymi partnerami.

Pozwolę sobie tutaj zacytować, co na temat zespołu Kroke sądzi sam Nigel: „To, co tak skutecznie pociąga mnie w muzyce Kroke, to ich duchowa rzeczywistość, to znaczy szczerość i autentyczność tej muzyki”.

A Kroke to przecież kapela uniwersalna o wysublimowanym brzmieniu i czasem brzmią – co oczywiste – jazzowo, czasem zaś współcześnie, a jeszcze innym razem klasycznie. Ich muzyka jest pełna pasji, przepełniona magią, przenoszącą nas do zapomnianego już świata, gdzieś w byłej Jugosławii, świata, który już odchodzi w przeszłość.
Wspólne muzykowanie angielskiego skrzypka wraz z Kroke sprawia wrażenie muzycznej przechadzki przez środkowoeuropejskie i bałkańskie ziemie, zamieszkałe przez diasporę żydowską.

I mimo że z wielką łatwością potrafimy wyłowić i uwypuklić wpływy romskie, słowiańskie, czy nawet arabskie, to zaraz znajdujemy ich niezwykłe związki z tradycją żydowską wyrosłą na gruncie kultury śródziemnomorskiej.

Jan Cegiełka

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 6/2011

 


Zobacz również

Peter Brötzmann w Pardon, To Tu

Pójście na koncert Petera Brötzmanna przypomina decyzję o tym, czy chcemy skoczyć na bungee,… Więcej >>>

Adam Bałdych Sextet w 12on14

Spotkanie tych znakomitych muzyków na jednej scenie dawało szansę zarówno na ciekawą fuzję ich… Więcej >>>

Jazzmani dla bezdomnych

W warszawskim klubie Harenda odbył się 31 marca koncert charytatywny, z którego dochód w… Więcej >>>

Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba

Koncert w warszawskim teatrze Roma (28 marca, mniej więcej w połowie całej trasy koncertowej)… Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu