Festiwale

fot. Robert Berent

Toruń Blues Meeting 2015

Andrzej Dorobek


Program Toruń Blues Meeting, najstarszego z festiwali muzycznych organizowanych obecnie w grodzie Kopernika, można poniekąd określić jako „menu” – z uwagi na odniesienia kulinarne jego dwóch stałych pozycji, Tortilli i Dżemu, które, z okazji jubileuszowej, 25 edycji (21-22 listopada, Akademickie Centrum Kultury i Sztuki „Od Nowa”), odświeżyły i wzbogaciły swe walory smakowe. Tortilla, w tradycyjnej roli gospodarza, zyskała jakże potrzebne wsparcie mistrza organów Hammonda, Wojciecha Karolaka, który wniósł wiele improwizacyjnej inwencji oraz swingowej lekkości do dwunastotaktowych standardów, granych przez toruński zespół od ponad ćwierćwiecza, na przemian z niejednokrotnie interesującymi tematami własnymi z ostatnich lat kilkunastu.

Śląski Dżem, nieodmiennie pozostający w kręgu bluesrockowych inspiracji z Południa USA, dał koncert jeszcze bardziej przewidywalny repertuarowo, swe kanoniczne utwory wykonał jednak ze szczególną żarliwością – zapewne ze względu na niedawno minione dwudziestolecie odejścia Ryszarda Riedla.

Bardziej zróżnicowany i egzotyczny w sensie muzycznych smaków okazał się występ związanego ze środowiskiem krakowskim harmonijkarza Roberta Lenerta i jego grupy Los Agentos, w której wyróżniała się sugestywna wokalistka Bożena Mazur. Zespół z niemałą inwencją i swobodą poruszał się po nieczęsto penetrowanym pograniczu akustycznego bluesa, world music, a nawet ambientu – szczególny entuzjazm wzbudzając dzięki niebanalnemu opracowaniu Hendrixowskiego Little Wing.

Korzenne bluesowe smaki dominowały dla odmiany w festiwalowej ofercie śląskiego tria Acustic, mimo okazjonalnych nawiązań do rocka czy nawet reggae. Zwracała tu uwagę stylowość wynikająca z wyczucia specyfiki gatunku: w harmonijkowych wtrętach Jacka Szuły, w śpiewie Grzegorza Achtelika, czy wreszcie w pełnych życiowego realizmu tekstach.

Jeszcze bliższy owych korzeni okazał się włoski wokalista i mistrz gitary rezofonicznej, Pier­luigi Petricca, nawiązujący do pierwotnego, akustycznego bluesa z delty Missisipi. Surowe tchnienie dwunastotaktowego autentyku wyczuwało się też po trosze u szczecińskiego After Blues, współpracującego ongiś ze ś. p. Mirą Kubasińską – choć Leszek Piłat (bas elektryczny, perkusja, śpiew) i Waldemar Baranowski (gitara elektryczna, perkusjonalia, śpiew) sięgnęli wręcz do klasyki bluesa chicagowskiego, wykonując Hideaway Freddie’ego Kinga w stylu zbliżonym do John Mayall’s Bluesbreakers.

Nie wszystkie pozycje festiwalowego menu były jednak równie smakowite. Estoński The Real Deal, kolejny na TBM reprezentant kraju mało w sensie bluesowym eksponowanego, okazał się zespołem niższej klasy niż świetny włoski Family Style czy nawet litewski Blues Makers, trochę nieudolnie odgrywając kanoniczne bluesrockowe tematy w rodzaju wspomnianego Little Wing. Niezbyt wysoki poziom kompetencji warsztatowej zaprezentowała też polsko-irlandzko-brytyjsko-amerykańska grupa Slidin’ PK & The Junkyard Orchestra pod wodzą gitarzysty i wokalisty Piotra Kołodziejskiego, proponująca ciekawą skądinąd fuzję bluesa, ulicznego folku i dixielandu, trochę na wzór Toma Waitsa. Występ ciechanowsko-mławsko-warszawskiego Why Ducky, najliczniejszego na tegorocznym afiszu (10 muzyków, w tym czteroosobowa sekcja dęta), celnie zaś podsumował prowadzący festiwal od lat Krzysztof Ranus, generalnie określając działalność tej grupy jako przedsięwzięcie o charakterze tyleż artystycznym, co ekonomicznym.

Podobne niedostatki z nawiązką zrekompensowała największa gwiazda tegorocznego festiwalu – czarnoskóry wirtuoz harmonijki i wokalista James Whiting, ogólnie znany jako Sugar Blue, najszerzej zaś kojarzony dzięki współpracy z The Rolling Stones w latach 1978-81. Urodzony w Harlemie, potem zamieszkały w Paryżu i, przez ponad trzy os­tatnie dekady, w Chicago, jest prawdziwym bluesowym kosmopolitą, śmiało nawiązującym do rocka, funky, jazzu, a nawet reggae. W Toruniu wystąpił na czele kwintetu z żoną Ilarią Lantieri Whiting w roli basistki i wokalistki, w programie trochę za długim i raczej nierównym – zdołał jednak dwukrotnie zaczarować publiczność. Stało się tak za sprawą epicko, improwizacyjnie rozwiniętych Hoochie Coochie Man oraz Miss You, słynnego utworuz albumu „Some Girls” The Rolling Stones z pamiętną partią jego harmonijki. I choćby dla tych dwóch kreacji koncertowych warto było w listopadzie 2014 przyjechać na jubileuszowy, w sumie dość udany TBM. Zgodnie z lansowaną przez wspomniany wyżej zespół Dżem mądrością, że „w życiu piękne są tylko chwile”...

Andrzej Dorobek

sp;awangardą, co mi akurat w tym projekcie nie odpowiadało. Od początku wiedziałem, że Christoph Titz (trąbka) musi zagrać na tej płycie. Potrzebny był muzyk nadający słowom „liryzm” i „melodyka” identyczne znaczenie, jakie ja odbieram, a właśnie Titz potrafi stworzyć swoją interpretacją odpowiedni intymny nastrój. Oczywiście alternatywą byłby Jerzy Małek, ale do tego materiału nie pasował. Jurek wystrzeliwuje tysiąc nut na sekundę, a tutaj potrzebowałem zrelaksowanej narracji. Co do Tomka Grzegorskiego (saksofony) – to jest po prostu „zwierzę muzyczne”, potrafi odczytać wszystko, czego kompozytor od wykonawcy oczekuje. Z Piotrem Kułakowskim (kontrabas) mam genetyczne porozumienie. Tomek Sowiński na perkusji? Zacząłem z nim grać jakiś czas temu i wiem, że rozumiemy się coraz lepiej.


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu