Festiwale
Muhal Richard Abrams
fot. Krzysztof Machowina

Artykuł opublikowany tylko
na stronie internetowej.

33. Jazzfestival Saalfelden 2012



Czego można oczekiwać od małego, nieco tylko ponad 15-tysięcznego miasteczka położonego malowniczo u podnóża gór? Oczywiście pięknych widoków, ośrodka narciarskiego, zawodów w kolarstwie górskim. A może jednego z najważniejszych w Europie festiwali jazzowych? Niemożliwe? Możliwe, jeżeli jesteśmy w Austrii, a miasteczko nazywa się Saalfelden.

Bez wątpienia autor pomysłu stworzenia w Saalfelden poważnego festiwalu jazzu i muzyki improwizowanej musiał cechować się odwagą i nie mniejszym darem przekonywania. Najważniejsze, że odniósł sukces, a impreza od lat cieszy się renomą zarówno wśród muzyków, jak i publiczności. 33. edycja, która miała miejsce w dniach 23-26 sierpnia, to trzy sceny, rzesza wykonawców i 31 koncertów trwających od rana do późnej nocy.

Rzecz jasna z racji objętości artykułu wiele interesujących wydarzeń muszę pominąć, a o kilku wspomnieć w telegraficznym skrócie. Duże wrażenie wywarł na mnie kwartet austriackiego puzonisty i pianisty Christiana Muthspiela wspomaganego przez basistę Steve’a Swallowa, trębacza Francka Tortillera i wibrafonistę Mathieu Michela. Projekt, którego premiera miała miejsce w Saalfelden, poświęcony został pieśniom angielskiego kompozytora Johna Dowlanda.

Zjawiskowo wypadł duet Old And Unwise Tima Berne’a i Bruno Cheviliona. Wyborne brzmienie kontrabasu i saksofonu altowego umiejętnie podkreślone przez oszczędne nagłośnienie, w połączeniu z mistrzowską wirtuozerią obu muzyków, mogłoby wystarczyć dla udanego spektaklu; tu było zaledwie platformą, na której odbyła się ekscytująca muzyczna dyskusja.

Warto też wymienić Hope Quartet francuskiego kontrabasisty Henriego Texiera, znanego polskim melomanom z ostatniego WSJD zespołu Chesa Smitha These Arches i wspomnieć o projekcie Bending Bridges kwintetu Mary Halvorson, którego płytę uważam za jedną z najciekawszych premier tego roku.

Jenny Scheinman Mischief & Mayhem
Jedyny w tym roku występ nowojorskiej skrzypaczki w Europie to doskonałe, pełne energii granie. Z jednej strony mocno bluegrassowe, z drugiej niemal rockowe, a wszystko to okraszone dużą dawką mądrej improwizacji. Zadziwiające jest, że w pięknych, niemal piosenkowych, kompozycjach jest tyle miejsca dla inwencji poszczególnych członków zespołu. Tę przestrzeń członkowie zespołu (Nels Cline - gitara, Jim Black - perkusja i Tod Sickafoose - kontrabas) potrafili doskonale zagospodarować. A nad wszystkim unosił się piękny, nieco ludyczny ton skrzypiec liderki.

Muhal Richard Abrams Experimental Band
Na ten koncert czekałem z zapartym tchem i nie będę krył, że to właśnie on stał się siłą sprawczą, która zdecydowała o moim przyjeździe do Saalfelden. Jako miłośnik muzyki spod znaku AACM nie mogłem przejść obojętnie obok występu jednego z najbardziej legendarnych, a zarazem tajemniczych bandów w historii jazzu. Dlaczego tajemniczych? Bowiem powołany do życia w 1961 roku zespół nie ma na swym koncie ani jednej wydanej płyty! W dodatku jego ostatni europejski występ odbył się ponad 20 lat temu! Emocje podsycał również skład: Muhal Richard Abrams, Roscoe Mitchell, Wadada Leo Smith, Henry Threadgill, George Lewis, Amina Claudine Myers, Leonard Jones, Truman Baker i Reggie Nicholson. Tylu legend zgromadzonych w jednym miejscu jeszcze nie widziałem. Koncert zadedykowano Vonowi Freemanowi, ale nie był to jednak „tribute to”. Co więcej, nie było tu nie tylko Vona Freemana, ale i bluesa, groove’u, a nawet afroamerykańskich klimatów kojarzonych z hasłem Great Black Music.

Była natomiast swobodnie wykuwająca się forma, powstająca z krzyżowania różnych konfiguracji osobowych i instrumentalnych, które na koniec połączyły się w jeden potężny, porażający swoim pięknem i potęgą organizm. Paradoksalnie, to nie sposób prowadzenia narracji stanowi o sile tego bandu. U podstaw istnienia Experimental Bandu są wypowiedziane przez Abramsa 50 lat temu słowa: „Przynieście ze sobą swoją muzykę”. Muzyka, pomysły, wizje, życiowe doświadczenia poszczególnych osób stawały się zarzewiem procesu tworzenia. Ten proces miałem okazję obserwować w Saalfelden. I choć uważny słuchacz mógł usłyszeć elementy charakterystyczne dla twórczości poszczególnych muzyków, to jednak grali oni inaczej niż zwykle, jakby z wyłączonym ego, a całość była czymś znacznie wspanialszym niż prostą wypadkową występujących osobowości. To był prawdziwie ekscytujący spektakl, wydarzenie, które pozostawiło mnie w trudnym do wyrażenia zachwycie i którego nie zawaham się określić jako koncertu dekady!

Aki Takase New Blues Band
Japońska pianistka mieszkająca na stałe w Niemczech, a prywatnie żona Alexandra von Schlippenbacha, zaprezentowała dwa projekty. W pierwszym wystąpiła u boku trębacza Axela Dörnera i gitarzysty Kazuhisy Ushihashi. Drugi to New Blues Band – istniejąca już wiele lat grupa, w skład której wchodzą: klarnecista Rudi Mahall, puzonista Nils Wogram, legendarny w kręgach europejskiej muzyki improwizowanej perkusista Paul Lovens, oraz śpiewający i grający na banjo Eugene Chadbourne. Koncert wypełniły krótkie, kilkuminutowe kompozycje, w których blues, swing i dixielandowa estetyka stapiają się z nowoczesną improwizacją. To prawdziwa przyjemność słuchać muzyków tak bezwzględnie nowatorskich, a jednocześnie tak silnie zakorzenionych w tradycji, poruszających się po obu obszarach z taką samą swobodą i wdziękiem. A w dodatku całość, choć zagrana jak najbardziej na poważnie, dosłownie tryskała humorem. To potrafi chyba tylko Aki Takase New Blues Band.

Pharoah Sanders & Sao Paulo And Chicago Underground
Po kończącym festiwal występie Pharoaha Sandersa nie spodziewałem się zbyt wiele. Legendarny muzyk ostatnio dwukrotnie odwiedzał Polskę (WSJD, Bielska Zadymka Jazzowa) i za każdym razem pozostawiał u mnie znaczne poczucie zawodu. Brakowało jakiejś bożej iskry, ognia… Cóż, pomyślałem, wiek ma swoje prawa i nie można oczekiwać cudów. Te jednak zdarzają się i kooperacja z elektrycznym zespołem trębacza Roba Mazurka (Guilherme Granadi, Mauricio Takara, Mathew Lux, Chad Taylor) okazała się strzałem w dziesiątkę. Widzowie otrzymali ponad półtorej godziny masywnego i sugestywnego grania poruszającego na tyle, że na sali nie było chyba ani jednej osoby, która pozostała by nieruchomo na swoim miejscu! Ta muzyka nie zapierała tchu w piersiach swoim nowatorstwem, bogactwem kompozycji, czy niuansami. Zamiast tego ważny był rytm, motoryka i prawdziwie klubowy klimat. W dodatku fakt, iż Sanders nie grał stricte swojej muzyki, i nie występował ze swoim zespołem wydawał się mieć na niego ożywczy wpływ. Tu muzycy byli nastawieni na granie, a nie pokazywanie publiczności jak niezwykle istotna postać stoi w centralnym punkcie sceny. A sam Pharoah w otoczeniu Sao Paulo And Chicago Underground bez trudu pokazał, że zasługuje na status prawdziwej gwiazdy.

Organizatorzy festiwalu w Saalfelden stworzyli bardzo wyważony, zróżnicowany, a jednocześnie bardzo aktualny program. Na koniec o najmilszym, tym razem pozamuzycznym, zaskoczeniu. O publiczności. Każdy koncert, bez względu na porę, odbywał się przy pełnej sali. Co więcej – na placu przed Centrum Kongresowym rozlokowano małe miasteczko z ogromnym telebimem, na którym kilkutysięczna publiczność, dla której zabrakło (!) biletów, miała możliwość oglądania i słuchania koncertów na żywo. Jak widać, Austriacy od dawna wiedzą, że jazz fajny jest…

Krzysztof Machowina

 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu