Festiwale
Kazuhisa Uchihashi
fot. Krzysztof Dusza

Art Of Improvisation

Monika Okrój


Wrocławskie Centrum Kultury Agora zafundowało 3 czerwca miłośnikom muzyki improwizowanej nie lada kąsek. Pierwsza edycja Art of Improvisation rozbłysnęła nazwiskami i pomysłami, a niszowość tego wydarzenia przyciągnęła wytrawną publiczność. Wystąpiły dwa zespoły z rdzeniem wrocławskim: Frydryk/Lebik & Gabriel Ferrandini i Hernani Faustino, Slug Duo & Kazuhisa Uchihashi oraz gwiazda wieczoru – trio Alexandra von Schlippenbacha.


Trębacz Dawid Frydryk i saksofonista Gerard Lebik stanowią trzon formacji Emerge, która działa we Wrocławiu i gromadzi różnych muzyków w zależności od improwizatorskiej wizji. Ich działalność to w dużej mierze mniej lub bardziej nowatorskie eksperymenty podparte elektroniką (Lebik). Niemniej to, co ich wyróżnia, to duża odwaga i entuzjazm tworzenia muzyki. Duet dokooptował do pełnego składu muzyków portugalskich: perkusistę Gabriela Ferrandiniego i kontrabasistę Hernaniego Faustino.

Gra całego zespołu była konkretna i dynamiczna, muzycy tworzyli oddzielne linie, które przeplatały się między sobą, przeszkadzały i kontrapunktowały ciągle podkreślane wyrazistym walkingiem kontrabasu. Cały set złożony był z kilku segmentów, każdy emanujący inną barwą i dynamiką. Łatwo było w niego wejść i podążać za muzyką, jej nastrojami a nawet trochę odlecieć. Pomogło w tym chyba najbardziej wszechstronne traktowanie instrumentów przez każdego muzyka – wszelkie szmery, przedęcia, zgrzyty, flażolety.

Największym zaskoczeniem był Gerard Lebik wydobywający z saksofonu wielodźwięki, zapewne świadomie powołując się na system dźwięków kombinowanych Witolda Szalonka.

Slug Duo jest znane wrocławskiej publiczności z intensywnej cyklicznej działalności koncertowej w klubie Falanseter. Gerard Lebik i perkusista Kuba Suchar do swojego duetu zaprosili Kazuhisę Uchihashi, przedstawiciela japońskiej awangardy. Jego sprzęt muzyczny stanowiła gitara elektryczna z kilkoma zaledwie efektami. Trzeba przyznać, że to właśnie on był centralnym punktem tego improwizującego kolektywu, a dla wielu ludzi objawieniem wieczoru. Jego gra, trochę niespokojna, impulsywna i bardzo zaskakująca dominowała nad resztą zespołu. Dominowały dźwięki, rzec można, sinusoidalne, modulowane częstotliwości, dające efekt  jak przy użyciu thereminu. Zespół grał bardzo przestrzennie, były oczekiwania i wybrzmiewania, liczyły się wręcz pojedyncze dźwięki. Lebik tym razem chwycił za klarnet basowy, który bardziej pasował do tego sonorystycznego zlepku. Kuba Suchar znany z mocnego i dynamicznego grania był tutaj dość powściągliwy, zabawę  uderzeniami w swoje „zabawki” przedłożył nad pulsację i trans. Momentami całość brzmiała nieco psychodelicznie i zadziwiająco, a na pewno podsyciła apetyt na koncert ostatni.

O Alexandrze von Schlippenbachu wszyscy koneserzy free-improvisation wiedzieć powinni, bo jest to już ikona jazzu, twórca słynnej The Globe Unity Orchestra, do dziś inspirującej najmłodsze pokolenie jazzowych eksperymentatorów. W skład tria poza leciwym już pianistą weszli: klarnecista basowy Rudi Mahall oraz perkusista Paul Lovens.

Koncert rozpoczął się niedługo przed północą, ale o sennej atmosferze nie był mowy. Już od pierwszych dźwięków poczuło się różnicę – niesamowitą pewność uderzenia, rozmach i moc. Panowie w garniturach z każdą minutą rozkładali na łopatki, czy to niefrasobliwą melodyką, karkołomnym rytmem, błyskotliwym dialogiem, czy uś¬mieszkami i jękami. To, że Schlippenbach uwielbia boogie-woogie, słychać było podczas całego koncertu. To nie tylko technika pianistyczna, a szeroko pojęta tradycja przefiltrowana na swój sposób. Cały zespół przebłyskiwał swingiem, muzycy rzucali raz po raz urywkami jazzowych tematów i mieli wielką frajdę z bycia ze sobą na scenie. Było trochę romantyzmu i tkliwości, po chwili jednak „wyśmianych” przyłożeniem z grubej rury. Słuchanie każdego muzyka z osobna było już sprawdzianem skupienia i umiejętności podążania za muzyką. Paul Lovens – perkusista fenomenalny, niesamowicie precyzyjny i czujny. Właśnie ta czujność i szybka interakcja improwizatorów dały poczucie spójności i sensu następujących po sobie fraz.

Koncert von Schlippenbacha skończył się szybko, bo bez bisu, a po wyjściu z sali trochę huczało w uszach. Trzy improwizowane koncerty to dość dużo jak na jeden wieczór. Całe szczęście zaplanowane jam session w klubie Puzzle miało miejsce dopiero następnego dnia. W ramach festiwalu przez kilka dni Kazuhisa Uchihashi prowadził warsztaty z free-improwizacji w Ośrodku Postaw Twórczych.  Za całość należą się słowa uznania dla organizatorów, choćby z tego względu, że takie inicjatywy mają miejsce niezwykle rzadko. W przyszłości cykl Art of Improvisation ma dużą szansę skupiać eksperymentalną scenę muzyków free-jazzowych.

Monika Okrój


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 7-8/2011




 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu