Festiwale
Maria Schneider & Silesian Jazz Orchestra
fot. Henryk Malesa

Bielska Zadymka Jazzowa 2012

Paweł Brodowski


Mamy w Polsce grubo ponad 100 festiwali jazzowych, jednym z najlepszych jest Bielska Zadymka, od trzech lat uważana przez czytelników JAZZ FORUM za najlepszy. Skąd czerpie swój prestiż i pozycję impreza organizowana na krańcach Polski, w niewielkim mieście, z dala od wielkich centrów?

Organizatorzy Bielskiej Zadymki Jazzowej rozumieją, co znaczy słowo „festiwal”. To święto, czas wspólnej zabawy i celebracji. To nie jest, jak to często u nas bywa, jakaś luźna, rozrzucona w czasie seria koncertów w różnych miejscach, lecz impreza, która zachowuje starożytną zasadę
jedności miejsca, czasu i akcji. Przez pięć dni biegnących jeden za drugim Zadymka mobilizuje środowisko w radości wspólnego przeżywania muzyki. Ale daje też coś więcej – tu jazz traktuje się jako sztukę, która nie sprowadza się wyłącznie do samej muzyki, lecz skupia wokół siebie artystów również innych dziedzin: ściągają tu fotograficy, filmowcy, malarze, plakaciści, rzeźbiarze, aktorzy, krytycy. Wszyscy czują się potrzebni i dowartościowani.

Na renomę imprezy pracują nazwiska gwiazd. Staranie przygotowywany program prezentuje czołowych muzyków głównego nurtu, ale też gałęzi eksperymentalnych, ludycznych, tanecznych, wychodząc poza tradycyjne pojmowanie jazzu jako sztuki wyrafinowanej, stricte koncertowej. Nie tylko do koncertów gwiazd sprowadza się festiwalowy program: w ciągu dnia  działa specjalna scena dla młodych muzyków, organizowany jest ogólnopolski konkurs z prestiżowymi nagrodami, odbywają się conocne jam sessions. Zadymka szuka dla jazzu nowych przestrzeni, koncerty odbywają się zarówno w nowoczesnych wnętrzach Galerii Sfera, w Szkole Muzycznej, we wnętrzach Teatru Polskiego, jak i w schronisku na Szyndzielni. Dużo tu młodych ludzi, wszyscy są pozytywnie nastawieni, życzliwi i uśmiechnięci.

Dobry festiwal ma dobrego szefa. Twórcą Bielskiej Zadymki jest Jerzy Batycki, były aktor, obecnie menedżer kultury, producent, prezes  Stowarzyszenia Sztuka Teatr. Owładnięty pasją, charyzmatyczny organizator sprawia, że festiwal emanuje na cały kraj, a za pośrednictwem radiowych i internetowych transmisji oddziaływuje jeszcze dalej.
Lotos Jazz Festival 14. Bielska Zadymka Jazzowa, bo tak brzmi pełna nazwa tej imprezy, trwała pięć dni, od środy 22 lutego do niedzieli 26 lutego.

Środa, 22 lutego
Klub Klimat w Galerii Sfera. Rozpoczęcie festiwalu oznajmia tradycyjny sygnał Na Holi zielonej pasą sie owiecki. Gra ludowo-jazzowa formacja Beskidians: dudy, bas, basklarnet, skrzypce, akordeon.

Pierwszy set należy do naszej nowej nadziei. Na estradę wychodzi Kwintet Adama Bałdycha. Skład prawie taki sam jak na Jazzfest Berlin 2011, gdzie nasz skrzypek odniósł spektakularny sukces, zdobywając przepustkę do stajni wytwórni ACT.  Na bębnach gra sprowadzony na tę okazję z Ameryki Dana Hawkins, na saksofonie Maciej Kociński, na kontrabasie Andrzej Święs, na fortepianie tym razem Paweł Tomaszewski. Większość prezentowanej muzyki to utwory z dwóch ostatnich płyt „Damage Control” i „Magical Theatre”, a więc m.in. Welcome Pill, Diabeł Boruta, The Room of Imagination, Abrakadabra. Rozbudowane formy, długie sola, w których Adam i jego kompani rozkręcają się. Muzyka kipi energią i pomysłami. Adam idzie na całego, daje się ponieść technice i wyobraźni. Koncert przedłuża się ponad miarę.

Część drugą pod hasłem „Geniusze jazzu” poprzedza uroczystość wręczenia statuetki „Anioła Jazzu”. Laureatem tej specjalnej nagrody jest Archie Shepp. Lapidarna laudacja ogarnia w kilku słowach osiągnięcia wielkiego amerykańskiego artysty: „Dla ikony jazzu, giganta saksofonu, dramaturga i poety wolności, bojownika The New Thing i awangardy, artysty ognia i gniewu, pasji i miłości, stróża tradycji, dżentelmena”.

Czas na muzykę. Oto duet Archie Shepp & Joachim Kuhn, którego najnowszy album został tak pozytywnie przyjęty. Na pierwszy rzut oka zderzenie tych dwóch indywidualności może wydawać się zaskakujące. Każdy z nich reprezentuje inną tradycję, ale łączy ich jazzowy idiom i ogromne doświadczenie. Weteran saksofonu, niegdysiejszy koryfeusz free jazzu reprezentuje szerokie spektrum muzyki afro-amerykańskiej; niemiecki wirtuoz fortepianu symbolizuje europejskie spojrzenie, które burzy amerykański kanon.

Płytowe nagranie tego duetu „Wo!man” to wycieczka dwóch starszych panów po krainie pamięci. Niczego nie muszą już udowadniać, prowadzą ze sobą swobodną rozmowę – we własnych kompozycjach, ale i wiecznie żywych standardach, poczynając od Body and Soul, a kończąc na Harlem Nocturn, po drodze zatrzymując się przy Lonely Woman (Ornette’a Colemana), Stablemates (Benny’ego Golsona) i Sophisticated Lady (Duke’a Ellingtona).

„It’s jazz, you never know what happens” – mówią o swojej muzyce. Ich frazy schodzą się i rozchodzą, oddalają się od siebie i zbliżają. Nie ma żadnych schematów. Muzyka oddycha swobodnie. Jest tu i duch Coltrane’a, i McCoy Tynera, i Webstera i Hawkinsa, jest blues, swing, free i doza euro¬pejskiej tradycji. Jest wszystko, co stanowi własny, bardzo indywidualny styl obu muzyków.

Czwartek, 23 lutego
W koncercie „Nadzieje Jazzu” mamy tym razem nadzieję amerykańską: to kwintet 29-letniego trębacza nazwiskiem Ambrose Akinmusire. To pierwszy w Polsce występ młodego trębacza, który stał się objawieniem minionego roku. Jeden za amerykańskich dzienników umieścił go na liście „Faces to Watch”.

Lineup jest inny niż na jego ostatniej płycie „When The Heart Emerges Glistening”. Z tamtego składu pozostał tylko saksofonista Walter Smith III, doszli teraz: Sam Harris - p, Matt Brener - b, Kendrick Scott - dr. Mówi się, że najwybitniejszych muzyków można poznać po kilku pierwszych dźwiękach, Ambroży dąży do tego, żeby pełną informację miał już pierwszy ton.

Tego nauczył go Terence Blanchard, ale w pewnym sensie jego styl to także skrzyżowanie Milesa Davisa i Freddie’go Hubbarda. Cudowne współbrzmienia trąbki i tenoru, płynna narracja, niespieszny rytm, natchniona gra wszystkich muzyków, którzy w tej konstelacji spotkali się na scenie być może po raz pierwszy. Większość repertuaru to utwory z tej ostatniej płyty Ambrożego, na bis kojąca serca ballada In a Sentimental Mood.

Druga tego wieczoru nadzieja to Concha Buika, wokalistka z Hiszpanii, nie dająca się zaszufladkować do żadnego stylu, łamiąca nasze pojęcie o tym, czym jest flamenco i o tym, czym jest jazz. Urodzona w Afryce, wychowana wśród hiszpańskich Cyganów artystka  jest zjawiskiem absolutnie wyjątkowym. Pech chce, że Buika wychodzi na estradę nie ze swoim regularnym kwartetem (jak to miało miejsce w Warszawie na festiwalu Skrzyżowanie Kultur), lecz w trio z muzykami, z którymi bez żadnej próby ma wystąpić po raz pierwszy. Grający na keyboardach i syntezatorze Scott Kensey (uczeń Joe Zawinula) broni się –  dwoi i troi, rytm zabezpiecza Ramon Suarez na bębnie flamenco – cajun, a sama Buika („która ma diabła za skórą”) po prostu czaruje – głosem i tańcem, śpiewem, krzykiem ekstazy, gniewu i rozpaczy. Wśród wykonywanych utworów pominąć nie sposób Throw It Away (Abbey Lincoln) i Ne Me Quitte Pas (Jacques Brel).

Piątek, 24 lutego
Po południu w Sali Koncertowej Szkoły Muzycznej odbywa się finał konkursu. Spośród 33 zgłoszeń, jakie napłynęły, do ostatecznej rozgrywki przystąpiły cztery zespoły. Big band, kwartet, duo i trio. Występom finalistów razem z publicznością przysłuchuje się jury: Maria Schneider, Jan Ptaszyn Wróblewski, Jonas Jučas (szef festiwalu w Kownie), Andrzej Herman, Andrzej Kucybała, Grzegorz Żmuda i wasz sprawozdawca.

Każdy zespół gra oddzielny set po 40 minut. Rozpoczyna Mateusz Walach Big Band. Dwie pierwsze, oryginalne partytury robią duże wrażenie, ale potem to uczucie słabnie, zmienia się styl, w którym orkiestra traci swoje brzmienie, nie radzi już sobie z dynamiką. Członek orkiestry Wojciech Lichtański otrzyma nagrodę za kompozycję Journey with K. i za solo na saksofonie altowym.

W kwartecie Fusion Generation Project grają: na gitarze Krzysztof Lenczowski (wiolonczelista z Atom String Quartet), Dariusz Petera na klawiszach, Łukasz Jóźwiak na gitarze basowej i Krzysztof Kwiatkowski na perkusji. Ci dwaj ostatni zostaną nagrodzeni za rewelacyjne współdziałanie sekcji rytmicznej, a także za wirtuozostwo techniczne w popisach solowych.

Trudny orzech do zgryzienia ma jury z Triem Dariusza Dobroszczyka (lider - fortepian, Marcin Jadach - bas, Grzegorz Masłowski - perkusja). Zespół prezentuje bowiem zdumiewający poziom, ale ich muzyce brakuje wyraźnej struktury, jakby grali „o niczym”. „Where is the melody?” – pytała na ucho zakłopotana Maria Schenider.

Jurorzy postanawiają jednogłośnie, że główną nagrodę otrzyma Interplay Jazz Duo, czyli Kamil Urbański  p i Jędrzej Łaciak - akustyczna gitara basowa. Zespół dwóch przyjaciół z Akademii Muzycznej w Katowicach zachwycił programem utworów własnych i kompozycji Billa Evansa (TTT, czyli Twelwe Tone Tune oraz Very Early) prezentując niezwykły stopień porozumienia, interakcji, która jest istotą jazzowego dialogu. „To bardzo oryginalna koncepcja, niczego takiego wcześniej nie słyszałam” – powiedziała Maria Schneider. „These two guys in a duo – how well they know each other, and they know the music that they’re playing. The way they play together is very impressive!” Nagrodą za zwycięstwo w konkursie jest nagranie płyty, która zostanie dołączona do JAZZ FORUM 7-8/2012 w nakładzie dla prenumeratorów.

Piątkowy wieczór w Klubie Klimat Galerii Sfera należy do widowiskowej grupy francuskiej NoJazz, która występuje na Zadymce po raz drugi. I podoba się roztańczonej i rozbawionej publiczności jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Na deser gra jeszcze niezmordowany keyboardzista tego zespołu  Philippe Balatier – jako DJ Balat w didżejskim secie na gramofonach.

Sobota, 25 lutego
Wieczór galowy w Teatrze Polskim ma obsadę niezwykłą. Pierwszy akcent należy do Kasi Musiał, pianistki z Montrealu, która otwiera koncert krótkim recitalem solowym prezentując Tańce argentyńskie Alberto Ginastera.

Swój wczorajszy sukces dyskontują laureaci konkursu: Interplay Jazz Duo. Kamil Urbański i Jędrzej Łaciak odbierają statuetkę Aniołka Jazzowego, po czym prezentują swój frapujacy program przed galową publicznością.

Czas na wielki jubileusz. Napięcie podnosi się, gdy na scenę wchodzi legendarny Silesian Jazz Quartet, w identycznym składzie jak 45 lat temu. Członkowie tej grupy spotykają się razem na scenie po raz pierwszy od tamtego czasu: Andrzej Zubek - p, Bogusław Skawina - tp (przyjechał z Monachium), Bronisław Suchanek - b (przyjechał z USA), Kazimierz Jonkisz - dr. Wszyscy czterej zostają uhonorowani specjalnymi statuetkami. Dla lidera jest to jubileusz potrójny – 45-lecie założenia pierwszego bielskiego zespołu jazzowego, 40-lecie pracy dydaktycznej na Akademii Muzycznej w Katowicach, 45-lecie prowadzenia uczelnianego big  bandu. Jubilat dostaje jeszcze Złotą Honorowa Odznakę za zasługi dla Województwa Śląskiego oraz Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis.

Nie ma tu miejsca na pisanie o dokonaniach tych wspaniałych, niezwykle zasłużonych muzyków. Rozpoczyna się ich pierwszy wspólny po latach koncert. Słyszymy Hejnał Bielska-Białej (Piotra Stachury, grany w konwencji jazzu modalnej, na skali góralskiej), Zaduszki (atonalny utwór Zubka z 1967 roku), potem m.in. Balladę dla Billa Evansa (kompozycja Zubka z 1969 roku, piękne solo basu arco), Parkerowskie Confirmation.

Mamy teraz istny happening, pandemonium! Scena zapełnia się nagle muzykami, którzy formują się jako Andrzej Zubek Big Band. Lider staje przed orkiestrą, jest w swoim żywiole! Dynamiczny  blues OTBS przywołuje klimat najlepszych czasów Orkiestry Counta Basie’ego. Publiczność nie wytrzymuje, wstaje z miejsc, owacja na stojąco. I bis. I nokaut – Take the A Train.

Po przerwie mamy akcent jeszcze bardzie podniosły. Bo oto na scenę wychodzą organizatorzy i patroni festiwalu, a razem z nimi Maria Schneider! Tak bardzo wyczekiwany koncert najsłynniejszej dzisiaj na świecie bandleaderki, aranżerki i kompozytorki poprzedza ceremonia wręczenia pamiątkowej statuetki. Tym razem Anioł Jazzu dostaje się w ręce... Anioła Jazzu. „Dla niedoścignionej aranżerki, kompozytorki i bandleaderki, królowej wielu koron, lśniącej gwiazdy, która rozświetliła błękitne niebo Evanescencją, dzieląc się z nami muzyką lirycznego piękna, głębi i subtelności”. Maria ugina się pod ciężarem statuetki: „Oh my God, this award is heavy!”.

I oto kulminacja wieczoru i całego festiwalu: Maria Schneider & Silesian Jazz Orchestra. Taką nazwę przyjął big band złożony z wykładowców i absolwentów Instytutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach. Koncert poprzedziły trzy próby.

Jest to trzeci występ amerykańskiej artystki w Polsce. Pierwszy miał miejsce dwa lata temu na Warsaw Summer Jazz Days, z orkiestrą Krzysztofa Herdzina, drugi tego samego lata z niemieckim Big Bandem NDR w Krakowie na Festiwalu w Piwnicy Pod Baranami, w innym repertuarze.

Sześciu czy siedmiu muzyków grało już z Marią w Orkiestrze Herdzina w Warszawie i dlatego, korzystając z ich doświadczenia, liderka postanowiła wykonać kilka tych samych co wtedy utworów. Wszystkie przygotowane na ten koncert utwory pochodziły z jej różnych płyt, nasi muzycy mogli się więc z nimi wcześniej osłuchać. Są to utwory o niezwykłym, malarskim pięknie, pełne subtelnych niuansów melodii, brzmienia i rytmu, partytury piekielnie trudne do wykonania, wymagające największej koncentracji – stąd pewnie podczas koncertu takie skupienie na twarzach wszystkich muzyków, którzy pod batutą i urokiem dyrygentki wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności.

Otwiera set Concert in the Garden  (z solówkami Gabriela Niedzieli na gitarze, Cezarego Paciorka na akordeonie i Pawła Tomaszewskiego na fortepianie), w Last Season (solówkami popisują się Marcin Gawdzis na flugelhornie i Jerzy Główczewski na  sopranie), w Gumbo Blue grają Jerzy Małek - trąbka, Grzegorz Nagórski - puzon, Paweł Zielak - baryton, Piotr Wróbel - puzon basowy, w Choro Dancado coltrane’owskie solo na tenorze dmie Przemysław Florczak, w Journey Home grają m.in. Dawid Główczewski na alcie i Jacek Namysłowski, w  Sky Blue Jurek Główczewski gra na sopranie tak pięknie, że po solówce wzruszona Maria ściska saksofonistę, roniąc łzy, w Coming About dają o sobie znać Jarek Bothur na tenorze i Paweł Tomaszewski na fortepianie. Wieńczący wszystko bis to ballada My Ideal z solówką Jurka Małka. O każdym z tych utworów można by napisać oddzielny poemat.

Z koncertu warszawskiego Maria Schneider najlepiej zapamiętała doskonałą sekcję rytmiczną (z Czarkiem Konradem na perkusji), sekcja w Silesian Jazz Orchestra też wywiązała się bez zarzutu: Adam Kowalewski grał na basie, Paweł Dobrowolski na perkusji, ale w rozmowach przed i pokoncertowych Maria najczęściej wymawiała nazwisko pianisty Pawła Tomaszewskiego!

Niedziela, 26 lutego
W południe w Galerii Sfera na „Koncercie otwartym” wystąpił z sekstetem ulubieniec festiwalu, wspaniały gawędziarz i konferansjer, ale przede wszystkim  przecież saksofonista i lider Jan Ptaszyn Wróblewski z programem „Moi pierwsi mistrzowie: Komeda, Trzaskowski, Kurylewicz”, zaś na koncercie finałowym w schronisku na Szyndzielni zabawiała rozluźnioną już publiczność gruzińska grupa ZumbaLand.

Suplementem tegorocznej Zadymki będzie jeszcze koncert tria kontrabasisty Christiana McBride’a, który zagości w Bielsku 24 kwietnia. Do zobaczenia za rok!

Paweł Brodowski


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 4-5/2012



 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu