Festiwale
Tommy Emmanuel
fot. Jacek Pępkowski

Gitara 2010

Asia Pieczykolan


Listopad we Wrocławiu to miesiąc skumulowanej ilości muzycznych wydarzeń. Jednym z najważniejszych był Festiwal Gitarowy organizowany przez Wrocławskie Towarzystwo Gitarowe.

Program artystyczny XIII edycji był wyważony, ale i bardzo zróżnicowany. Połowa koncertów to muzyka oscylująca wokół klasyki, a pozostała część to muzyka bardziej nowoczesna – jazz, flamenco, folk, czasem z domieszką popu. Przez 10 dni, od 19 do 28 listopada, na 14 koncertach wystąpiło aż 60 artystów z 12 różnych krajów.

Koncerty odbywały się w różnych punktach miasta. Były to m.in. Sala Kameralna Starej Giełdy na Placu Solnym, Ratusz, Klubokawiarnia Mleczarnia, Centrum Sztuki Impart i wreszcie Hala Stulecia.

Gitarowe fajerwerki odpaliła konstelacja Louis Winsberg & La Danse du Vent. Ten najbardziej ze wszystkich jazzowy koncert był doskonały pod każdym względem, poczynając od genialnych muzyków, idąc przez nagłośnienie i akustykę Impartu,
a kończąc na energii emanującej od publiczności. Konferansjerska zapowiedź o cygańskich nocach, francuskich korzeniach artysty i jego wszechstronności wprowadziła niesamowitą ekscytację i moment wyczekiwania. Winsberg rozpoczął z wyraźnie wyczuwalnym jazzowym feelingiem, który stanowi podstawę jego stylu z elementami gry klasycznej i flamenco.

Uwagę przykuwała nietypowa harmonia i zróżnicowana technika gitarowa – kostkowanie oraz finger-style, w kolejnych utworach tapping (również oburęczny) i niesamowita artykulacja. Jednak koncert nie byłby tak doskonały bez pozostałych czterech muzyków, a byli to Franck Tortiller (wibrafon), Stéphan Huchard (perkusja), Marc Berth¬oumieux (akordeon) i fenomenalny Linley Marthe (gitara basowa).

W końcówce dołączyła do nich Dorota Miśkiewicz. Temperament francuskich muzyków udzielił się naszej wokalistce i dosyć ograne już utwory autorskie zabrzmiały z nową świeżością. Dorota zaśpiewała też z samym Louisem Winsbergiem piosenkę o świętości ziemi – fantastycznie odczytała zamysł kompozytora wplatając w wokalizę odgłosy rytuałów Czarnego Lądu.

Następnego dnia w klubie festiwalowym Mleczarnia, usytuowanym w dzielnicy żydowskiej, tuż przy niedawno odrestaurowanej Synagodze Pod Białym Bocianem, odbyło się jam session, które poprowadził Artur Lesicki. Po autorskim secie do jego tria dołączyły gwiazdy festiwalu, dając nam przedsmak tego, co miało się wydarzyć następnego wieczoru.

Gala Gigantów w Hali Stulecia pod hasłem Tommy Emmanuel & Friends była kulminacją całego festiwalu. „Przyjaciele” to muzycy, którzy pokazali się już na wspomnianym jamie – Joscho Stephan, Johnny Dickinson i Richard Smith, a także m.in. Martin Taylor, Louis Winsberg oraz nasi polscy gitarzyści: Adam Palma, Artur Lesicki, Marek Napiórkowski i Piotr Słapa.

Emmanuel już pierwszymi dźwiękami porwał publiczność, która powitała go okrzykami i gromkimi brawami. Początkowo używał wyłącznie gitary akustycznej, od czasu do czasu także śpiewał. Grał bardzo żywiołowo, często traktując swój instrument perkusyjnie, stosował również różne triki techniczne, które były atrakcyjne nie tylko dźwiękowo, ale też wizualnie.
Po kilku utworach australijski wirtuoz zaczął zapraszać kolejno na scenę zaprzyjaźnionych artystów, którzy najpierw występowali solo, a potem wraz z Tommym tworząc duety, tria itd. Gościem nr 1 okazał się Adam Palma, polski gitarzysta zamieszkały obecnie w Anglii, wykładowca w klasie gitary na Uniwersytecie w Salford.  Został on zaproszony przez Emmanuela do otwierania niektórych jego listopadowych koncertów, dlatego mieliśmy okazję usłyszeć go również tego wieczoru.

Tommy przywitał następnie niemieckiego gitarzystę Joscho Stephana, z którym wykonał brawurowo Marsza Tureckiego. Stephan potwierdził krążącą o nim opinię jednego z najszybszych gitarzystów na świecie. Mozartowski temat momentami grany był unisono, momentami w dwugłosie, a solówki pełne były popisów technicznych obu wirtuozów. Stephan i Emmanuel nawzajem inspirowali się do coraz trudniejszych technicznie fraz, nie przekraczając nigdy granicy dobrego smaku.

Kolejny gość to Piotr Słapa. Jeden z nielicznych przedstawicieli techniki fingerstyle’u w Polsce zaprezentował w duecie ze skrzypkiem Łukaszem Czekałą o wiele spokojniejszy materiał, dając publiczności chwilę wytchnienia.

Richard Smith grał w stylistyce bluesa, country i ragtime’u – solo, w duecie z Emmanuelem oraz w trio razem ze Stephanem. Pokazał się też jako niezły bluesowy wokalista. Johnny Dickinson, który sam określa swoją muzykę jako „Scottish – Gypsy – Japan – North American Music”, zaprezentował taki właśnie, eklektyczny materiał odbiegający klimatem od całego koncertu. Mieszały się ze sobą style muzyki etnicznej i japońskiej, a także blues i country, co brzmiało bardzo osobliwie i  oryginalnie. Gra Dickinsona opierała się głównie na technice slide, co wyróżniało go spośród pozostałych wykonawców. Płynne brzmienie gitary z dużą ilością pogłosu tworzyło najbardziej przestrzenną muzykę tego wieczoru, a gdy Dickinson zaczął śpiewać, to niemalże hipnotyzował słuchaczy.

Krzysztof Pełech i Tommy Emmanuel wykonali w duecie Wspomnienie z Alhambry Francesco Tarregi, poświęcone pamięci niedawno zmarłego Marka Długosza. Pełech grał na gitarze klasycznej dźwięki zgodne z zapisem nutowym, natomiast Emmanuel dogrywał główne motywy przy użyciu techniki tremolo, budząc skojarzenia z muzyką filmową Ennio Morricone.

Zespół Marka Napiórkowskiego i Artura Lesickiego nie ograniczał się do instrumentarium wyłącznie gitarowego, lecz wzbogacony został o sekcję rytmiczną (Dariusz Kaliszuk - dr, Patryk Stachura - b). Najbliższy jazzowemu mainstreamowi był solowy występ Martina Taylora, utrzymany w stylistyce Joe’ego Passa. Angielski gitarzysta zagrał również w duecie z Emmanuelem w konwencji jazzu straight-ahead.

Na Gali Gigantów Gitary można było usłyszeć wielobarwne odcienie tego wspaniałego instrumentu. Od brzmień klasycznych, akustycznych przez mainstreamowe, aż po typowo elektryczne, jazz-rockowe. Każdy gitarzysta starał się czymś wyróżnić, zademonstrować swój indywidualizm. Tommy Emmanuel pełnił rolę gospodarza, okazał się przy tym doskonałym showmanem, panując nad ideą zbiorowego koncertu. Każdego kolejnego gościa zapowiadał i jednocześnie grał dla niego fragment powitalny, do każdego z nich potrafił się dopasować stylistycznie.

Koncert zakończył jam wszystkich muzyków, którzy zagrali wspólnie bluesa; o kolejności solówek decydował Emmanuel, był kimś w rodzaju kierownika jam session i zarazem dyrygentem tak licznej i jakże wspaniałej gitarowej orkiestry.

Następne dni festiwalu to głównie muzyka klasyczna, po której przyszedł czas na kolejną dawkę flamenco. W Centrum Sztuki Impart wystąpił Cańizares, jeden z najpopularniejszych na świecie hiszpańskich muzyków tego gatunku. Niewątpliwie ogromny wpływ na jego dojrzałą twórczość miała ponad dziesięcioletnia współpraca z legendą gitary, Paco de Lucią.

Koncert Cańizaresa to kwintesencja flamenco i nie chodzi tu wyłącznie o muzykę, ale i o taniec. Na scenie przed muzykami ustawiony został parkiet, na którym co jakiś czas pojawiała się para tancerzy, oklaskiwana brawami nawet bardziej niż sami muzycy. Emocje przekazywane przez muzyków były wyrażane przez tancerzy całym ciałem, wyrazem twarzy i wzrokiem. A na scenie czuć było idealną harmonię pomiędzy wszystkimi artystami. Z Cańizaresem występowali: Juan Carlos Gómez (gitara), Ińigo Goldaracena (bas), Rafa Villalba (perkusja), Angel Muńoz (taniec i cahon), Charo Espino (taniec i kastaniety). Sala pękała w szwach, a wszyscy artyści zostali przyjęci niezwykle gorąco.

Festiwal zwieńczyły dwa koncerty w nowo otwartej Sali Regionalnego Centrum Turystyki Biznesowej. Bohaterem obu był kanadyjski gitarzysta Jesse Cook, a towarzyszyli mu: Rosendo Leon - dr, Nicolas Hernandez - g, Chris Church - vln i Dennis Mohammed - bg. Gatunek wykonywany przez tę formację można by określić jako pop-flamenco, ponieważ oprócz ewidentnego wpływu kultury latynoamerykańskiej i hiszpańskiej, można było usłyszeć także miłe i proste melodie pop, ubrane w dość banalne progresje akordów i zaaranżowane w bardzo przystępny sposób. Był to więc koncert nastawiony na kontakt z publicznością.

W całkowitej opozycji do tej trywialności był występ szwajcarskiej formacji Zehnder Kraah Trio. Lider, grający na takich instrumentach jak laudola, bandonenon i wippkordeon, dysponuje umiejętnościami wokalnymi przekraczającymi ludzką wyobraźnię, posługuje się wyjątkową techniką śpiewu, która pozwala mu na wykonanie wielodźwięków. Jego styl jest unikalny na skalę światową –  przerażająco dogłębny, wyrazisty i osobliwy. To, co zaprezentował ze swoimi muzykami (Michael Pfeuti - b i Thomas Weiss - dr), zrobiło niesamowite wrażenie na słuchaczach, ale opisać słowami tego się nie da.

Nieczęsto udaje się zebrać w jednym miejscu taką śmietankę gitarowego świata. „I don’t think there’s anywhere else in the world but this city, in this country, where right now you are going to see so much wonderful talent on one night, one stage. It is amazing what you can do! I’m very proud of you” – powiedział otwierając galę Tommy Emmanuel.

Głównymi sprawcami tej zdumiewającej extravaganzy byli Katarzyna Krzysztyniak i Krzysztof Pełech. Należą się im specjalne podziękowania. Ciekawe, czym zaskoczą nas następnym razem?

Joanna Pieczykolan

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 3/2011
 


 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu