Festiwale
Anna Serafińska i Carmen Moreno
fot. Krzysztof Dziedzic

Jazz Nad Odrą 2011: Misterium, Gala Polskiego Jazzu

Monika Okrój


W Synagodze pod Białym Bocianem występuje w niedzielne popołudnie Zohar Fresco Trio. To jedyny na tym festiwalu koncert, który odbywa się w innym miejscu niż Impart. Bożnica wypełniła się po brzegi w dużej mierze miłośnikami kultury żydowskiej i muzyki z pogranicza jazzu.

Okrzyk „Deo”, narracja w tonie lamentu i znowu błagalne wezwanie „Deo, deo, deo” – utworem The O muzycy z Izraela symbolicznie otwierają bramę Jeruzalem, kierując uwagę na Aron ha-kodesz (świętą skrzynię) we wschodniej ścianie, tuż za muzykami. Od pierwszych dźwięków rozprzestrzeniających się z lekkim pogłosem można zatracić poczucie czasu. Rytm wybijany przez Fresco na frame drumie wprowadza w stan jeszcze większej koncentracji, a subtelne zmiany były tym bardziej wyraziste – od części, w których Fresco deklamuje jakby ćwiczenia rytmiczne na poszczególnych tonach, sylabach i tylko pomagając sobie uderzeniem w bęben, po fragmenty mocno transowe, gdzie cały zespół dosłownie krzyczy.

W ten właśnie ćwiczeniowy sposób rozpoczynają Abraham Bells, powoli rozwijając wokalizę przy niemal niesłyszalnym wtórze zespołu. Młodziutki jazzowy pianista Nitay Hershkovitz wypełnia przestrzeń dźwiękami akurat tam, gdzie one nie przeszkadzają. Może i zespół nie brzmi klezmersko, to przyznać trzeba, że Daniel Zamir sposobem improwizacji na saksofonie sopranowym może przywołać skojarzenie z brzmieniem klarnetu i ekspresją odpowiednią tej muzyce (jak również nakryciem głowy!).

W połowie koncertu przy fortepianie gościnnie zasiada Leszek Możdżer. Brzdąkając jakby przypadkowo w spreparowany fortepian wprowadza temat The Time, który intonuje Zohar w unisonie z saksofonistą. Dźwięk płynie spokojnie muskając kremowo-złote zdobienia synagogi, powoli wpuszczając do wnętrza zmrok. Asta swą piękną melodią porusza niczym dziecko, wyzwalając najszlachetniejsze uczucia. Klamrą koncertu jest żywa, skoczna fraza z improwizacją na jednej funkcji, przenosząca jakby w świat dziecięcej radości, transowej zabawy przy ognisku na pustyni. Wszystko to wydaje się być całkowicie poza czasem i tylko moc oklasków potrafi sprowadzić nas z powrotem do rzeczywistości.

Szkoda, że zabrakło tu nam miejsca na jeszcze inne highlights tegorocznego Jazzu nad Odrą, które wymagałoby oddzielnych opisów ze słowami zachwytu, jak m.in. Free Bop Zbigniewa Lewandowskiego z Robertem Majewskim, Funky Groove, specjalny projekt Leszka Możdżera i Krzesimira Dębskiego z akordeonem (Piotr Dziubek), basem (Adam Skrzypek) i perkusjonaliami (Zohar Fresco), czy wreszcie Vibraslap Miłosza Rutkowskiego z Januszem Szromem.


GALA POLSKIEGO JAZZU

To już żelazny punkt każdego Jazzu nad Odrą. Big Festival Band pod kierownictwem Zbigniewa Czwojdy ze wsparciem polskich gwiazd w roli solistów wspaniale uwieńczył kolejną, 47. edycję festiwalu.

Tomasz Tłuczkiewicz w roli konferansjera i porządkującego cały ten… zgiełk. Na scenie pełny gotowości big band w składzie: saksofony - Igor Pietraszewski, Adam Wendt, Piotr Baron, Jerzy Główczewski, Robert Kamalski; trąbki - Andrzej Biskupski, Adam Baron, Tomasz Szwecki, Robert Majewski; puzony - Marcin Wołowiec, Łukasz Perek, Tomasz Kasiukiewicz; gitara - Artur Lesicki; kontrabas - Adam Skrzypek; perkusja - Michał Czwojda; fortepian - Marcin Lutrosiński. Program koncertu dość przekrojowy, z wyraźnym kontrastem dynamicznym na przestrzeni utworów, jak i całości koncertu.

Zamaszystym gestem Zbigniew Czwojda obudził big band w Blues Machine, muzyka ruszyła pełną parą. Jako pierwszy solista wystąpił Piotr Wojtasik w utworach: A Nightingale Sang in Berkley Square i Blackout. Grał szlachetnym i prostym dźwiękiem przypominającym trochę róg. Kolejne utwory to Greasy Sack Blues, Georgia on My Mind, Lady Is a Tramp i Misty z udziałem Wojciecha Karolaka i Jerzego Główczewskiego. Szczególnie zgrabnie opracowana ostatnia ballada przywołała nostalgiczną atmosferę i była odpowiednim łącznikiem do kolejnej części, tym razem należącej do Jarosława Śmietany. God Bless the Child z bluesowym pazurem i deklamacją, How High the Moon i Red House podparty wibrującym dźwiękiem organów Hammonda utworzyły tematyczny blok z bardzo pierwotnym tembrem. Tę część zakończył duet Piotra Barona i Adama Wendta pobudzając publiczność swoistym, nie tylko muzycznym, poczuciem humoru w utworze Apple Honey.

Na jaśniejącą kobiecością stronę gali przeciągnęła Anna Serafińska wyczarowując słońce od pierwszych dźwięków On the Sunny Side of the Street. Kontynuując tę radosną nutę pojawiła się na scenie długo wyczekiwana, prawdziwie lśniąca gwiazda polskiego jazzu – Carmen Moreno w When You’re Smiling. Zdumiewające, jak ta sędziwa już dama swobodnie poruszała się na scenie i całą swoją drobną postacią poruszyła widownię. Prawdziwe skupisko energii i wigoru, żywioł-babka! Należy podkreślić fakt, że właśnie ukazał się jej pierwszy w życiu autorski album pt. „Śpiewając jazz” z udziałem wnuczki – Anny Serafińskiej.

Już do końca koncertu panie rozbawiały i czarowały publiczność przy pamiętającym czasy przedwojenne hicie The Andrews Sisters Bei Mir Bist Du Schön oraz fenomenalnie odgrywając rolę damsko-męską w dialogowanym utworze You Made Me Love You. Było też miejsce na układ ruchowy, wzajemne czułości i all that jazz.

Monika Okrój

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 4-5/2011


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu