Otwarty Konkurs na indywidualność jazzową w ramach 47. Wrocławskiego Festiwalu Jazz nad Odrą miał w tym roku charakter wyjątkowy. W eliminacjach wystartowały 24 zespoły, z których do właściwego konkursu zakwalifikowano 9 formacji. Formuła „indywidualności jazzowej” sprawiała, że jurorzy stawali dotąd przed dylematem, jak nagradzając solistów, nie pomijać zespołów. Jazz bywa najczęściej sztuką muzykowania zespołowego i interakcja, będąca istotą jazzu, nie może być w tych ocenach pomijana. Dlatego dobrze się stało, że w tym roku organizatorzy rozszerzyli formułę, informując w regulaminie, iż „jury przyzna nagrodę specjalną dla najlepszego zespołu w konkursie”.
Było więc wyjątkowo liczne grono startujących muzyków i wyjątkowo atrakcyjne nagrody, w tym główna od Prezydenta
Wrocławia w wysokości 25 tys. złotych! Ale najważniejsze, że w tym roku licznie dopisali młodzi artyści, prezentując nadzwyczaj różne postawy i orientacje stylistyczne. Rozpoczynający przesłuchania Fusion Generation Project w składzie Dariusz Petera (el-p), Łukasz Jan Jóźwiak (bg), Krzysztof Kwiatkowski (dr) i Piotr Grudziński (g) przeniósł nas w lata 70. i 80., grając z ogromnym zacięciem wyrazisty, motoryczny, zwarty funk przywodzący na myśl mistrzów gatunku takich jak Stanley Clarke, Billy Cobham, czy Brecker Brothers.
U.R.W.A.K Wintet w składzie Łukasz Kokoszko (g), Maurycy Wójciński (tp), Marcin Rak (dr), Tomasz Adamczak (sax) i Paweł Urowski (b) zdecydowanie preferuje emocje spokojniejsze i bardziej tradycyjne. Jednak dbałość o sprawne przygotowanie programu oscylującego wokół tradycji Monka, Kenny’ego Burrella i klasyków hard bopu to za mało, by zawalczyć o wysoką stawkę.
Tego problemu nie mają muzycy Kwintetu Marcina Fica, poruszający się sprawnie w dość szerokiej przestrzeni stylistycznej od Calypso Minor Ibrahima poprzez Don’t Explain Billie Holiday po Was It Here Billy’ego Harpera. Dobry tenor Tomasza Wendta, timingowa sekcja i przekonujący na trąbce lider Marcin Fic. Dobry występ.
Magnolia Acoustic Quartet działa na polu muzyki współczesnej i jazz jest dla muzyków w większym stopniu przygodą i jednym z możliwych sposobów istnienia, niż ostatecznym celem. Oczywiście jest tu postawa free, jest eskalacja ekspresji, są zaskakujące tempa, akcenty i emocje. Układy fortepian-perkusja czy fortepian-bas niestandardowe, a sam fortepian (Jakub Sokołowski) wykorzystujący doświadczenia m.in. Lennie’ego Tristano, Cecila Taylora i Chicka Corei.
Bardzo dobrze wypadł duet Interplay, który tworzą muzycy o sporym doświadczeniu. Dotyczy to zwłaszcza pianisty Kamila Urbańskiego, który jest absolwentem Akademii w Katowicach i niezależnie od jazzu działa także na scenie muzyki klasycznej.
Przy wielu niewątpliwych zaletach występujących do tej chwili muzyków odczuwało się pewien niedosyt emocji czysto jazzowych. Dlatego publiczność z entuzjazmem przyjęła występ polsko-duńskiego Kwartetu pianisty Artura Tuźnika i saksofonisty Macieja Kądzieli. Nadzwyczajne rzemiosło, doskonałe tempo, akcja jazzowa w najlepszym wydaniu! Każdy z muzyków to indywidualność w swojej dziedzinie, a cały kwartet spoisty, zgrany, prezentujący kompozycje Macieja Kądzieli, Matiasa Andreasena i Emila Madsena dopięte na ostatni guzik. Zaskakujące, lapidarne cody podkreślały dynamikę występu. Czuło się, że muzykowanie sprawia członkom kwartetu dziką radość i to udzielało się publiczności.
W tym zestawieniu dosyć bezbarwnie wypadł Skowroński-Dobroszczyk Quartet, z wycofaną, grającą bez przekonania sekcją. Muzycy muszą pokonać kilka barier, w tym przede wszystkim psychologiczną, która na mój gust podcina im skrzydła. Tuż potem wystąpił z programem wokalnym Wojciech Myrczek, obracający się w szerokim przekroju stylistycznym od (mówiąc w skrócie) Sinatry po McFerrina.
W finale Konkursu zaskoczenie. Kilkunastoosobowy Jazz City Choir z Warszawy (Dom Kultury przy ul. Łowickiej) prowadzony przez Annę Stępniewską. Już samo istnienie podobnego zespołu zasługuje na najwyższe uznanie, bo utrzymanie tak licznej grupy i przygotowanie niełatwego repertuaru graniczy z cudem. W programie utwory Esbjörna Svenssona, Kenny’ego Garretta i Chicka Corei (w finale Spain), w niełatwych aranżacjach, wielowarstwowych fakturach, w harmoniach, w których omija się wszelkie skróty i stawia przed wokalistami dosyć wysoką poprzeczkę. A przecież to chór amatorski! Radość wspólnego śpiewania i tu udzielił się publiczności, która nie mogła sobie wymarzyć lepszego finału przesłuchań konkursowych.
Tomasz Szachowski
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 4-5/2011
Zobacz również
Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>
Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>
11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>
Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu. Więcej >>>