Wywiady

Krystyna Stańko: Novos Anos

Przemek Dyakowski


Nowa płyta Krystyny Stańko utkana została jak gobelin, na którym przeplatają się piękne melodie brazylijskiej bossa novy, delikatny rytm i przyćmione bluesem barwy jazzowej ballady z Wielkiej Księgi Amerykańskich Standardów. Z wokalistką o aksamitnym głosie rozmawia jej mentor i przyjaciel, mistrz saksofonu Przemek Dyakowski.

JAZZ FORUM: Krysiu, gratuluję Ci płyty, słuchałem jej dzisiaj w nocy i byłem zachwycony. Cudownie zagrane i zaśpiewane bossa novy! A pamiętam (czy to był Żak czy Rudy Kot?), jak cudownie śpiewałaś standardy muzyki jazzowej, między innymi ballady Billie Holiday i łagodne tematy w medium tempach, które pięknie interpretowałaś, no i koło się zamknęło. Przypomnij mi, gdzie to było?

KRYSTYNA STAŃKO: To był chyba Rudy Kot, chodziłam tam jako nastolatka na jamy, często śpiewałam z Czarkiem Paciorkiem, pamiętam też, że wystąpiłam kiedyś z waszym zespołem, to był dla mnie wielki zaszczyt. I bardzo mnie ta muzyka jazzowa zainspirowała.

JF: Dziękuję!

KS: W Gdańsku-Wrzeszczu prężnie działała szkoła muzyczna przy ul. Partyzantów, która wypuściła wielu późniejszych studentów Wydziału Jazzu w Katowicach, między innymi byli to Maciej Sikała i Adam Wendt. Ja w tym czasie chodziłam do Liceum Muzycznego przy ul. Gnilnej, a moja siostra uczyła się gry na flecie na Partyzantów. Bardzo jej zazdrościłam, że jest w tej szkole, bo tam była grupa ludzi w moich oczach o wiele bardziej niepokornych i do­roślejszych, wielu z nich interesowało się jazz­em i grało tę muzykę. My w liceum mieliśmy wszystkie przedmioty ogólnokształcące i muzyczne, spędzaliśmy mnóstwo czasu w jednym budynku, taki mały „kieracik”.

JF: A w Gdańsku był też big band Jurka Partyki.

KS: Oczywiście! Chodziłam na wszystkie koncerty, uwielbiałam tę potegę brzmienia! Big band grał regularnie w gdańskich klubach, Kwadratowej, czy na Fortach, to był świetny czas! (śmiech)

JF: Ale nie śpiewałaś wtedy z big bandem?

KS: Nie, wtedy wydawało mi się, że mój głos nie jest odpowiednio „potężny”, miałam wrażenie, że jest zbyt delikatny.

JF: A później, już podczas studiów, był blues, graliście z dużym zespołem, świetna kapela, byłem na waszym koncercie w Operze Leśnej. Co się z tymi muzykami dzisiaj dzieje?

KS: To był zespół Dekiel – grali w nim m.in. świetny gitarzysta i mój serdeczny przyjaciel Jacek Królik, znakomity basista Piotrek Żaczek, mój kolega z roku Adam Niedzielin na instrumentach klawiszowych. Każdy z muzyków tam grających nadal występuje i tworzy różne inne bandy. Graliśmy sporo koncertów, mieliśmy regularne próby w Nowohuckim Centrum Kultury. Mariusz Adamiak zapraszał nas do Akwarium, gdzie grało się kilka dni pod rząd. Zawsze było mnóstwo ludzi na tych koncertach, a atmosfera była gorąca. Graliśmy wielokrotnie w klubie Pod Jaszczurami, powstał nawet film muzyczny o naszym zespole – „Sometimes I Feel” w reżyserii Tomasza Dobrowolskiego. Działo się. (śmiech)

JF: Też mam wspomnienia z Nowohuckiego Centrum Kultury, oni tam mieli organy tzw. Zemsta Ulbrychta, myśmy je wypożyczali jadąc na festiwal Jazz nad Odrą, bo chcieliśmy brzmieć jak Jimmy Smith. (śmiech) A studia jak wspominasz?

KS: Gdy dostałam się na studia do Akademii Muzycznej w Katowicach, a wówczas był to jedyny Wydział Jazzu w Polsce, myślałam, że wydarzy się coś niesamowitego, że będę się mogła wiele nauczyć w dziedzinie śpiewu. Zrozumiałam jednak, że najważniejsze, co mnie tam wtedy spotkało, to możliwość obcowania z ludźmi, którzy kochają muzykę tak samo jak ja i są na jej punkcie zwariowani. Wymienialiśmy się nagraniami, godzinami słuchaliśmy muzyki i rozmawialiśmy o niej. Graliśmy razem, nie było jeszcze wtedy YouTube, więc gdy któryś z profesorów przywiózł kasety wideo z koncertami wielkich jazzmanów, oglądaliśmy filmy, czy koncerty razem w jednej sali. Profesor Andrzej Schmidt uczył nas historii jazzu, pisał swoją książkę, to były wspaniałe, niezapomniane zajęcia!

Przyjaźnie ze studiów pielęgnuję do dziś. Miałam ogromną radość, gdy do zaśpiewania na swoim dyplomie zaprosił mnie Benek Maseli. Towarzyszył mu cały Walk Away. To było wspaniałe przeżycie, choć pamiętam, że jako studentka pierwszego roku miałam ogromną tremę. (śmiech)

JF: Jak oceniasz trójmiejskie środowisko, bo przecież w twoim zespole grają fantastyczni artyści, czego ci bardzo gratuluję.

KS: W tym momencie powinnam Ci wręczyć laurkę dziękczynną, bo jesteś osobą, która nas wszystkich jednoczy, jesteś naszym dobrym duchem! Trójmiejskie środowisko to ludzie, którzy sobie dobrze życzą, spotykają się, tworzą zespoły, nagrywają płyty.

JF: Znam środowiska krakowskie, warszawskie – nasze jest o tyle fajne, że nie ma podziału na muzyków młodych, starych i średniego pokolenia.

KS: I dzieje się tutaj sporo! To jest wspaniałe, że ludzie cały czas coś tworzą, choć może za mało o tym wie cała Polska. W swoim zespole od lat pracuję z Dominikiem Bukowskim i Piotrkiem Lemańczykiem, są fantastycznym muzykami, mają swoje zespoły, nagrywają płyty, koncertują. Mimo to udaje nam się to wszystko pogodzić, razem się rozwijać i to jest wielki skarb. Myślę, że dzieje się tak również dlatego, że jesteśmy gotowi ciężko pracować. Na mojej nowej płycie dołączył do nas świetny gitarzysta Marcin Wądołowski, który myśli podobnie jak my.

Teraz graliśmy trasę Zielona Góra, Lublin, Warszawa, Gdańsk, Tarnów, Budapeszt, w międzyczasie udzielamy wywiadów, zaprasza nas telewizja… Wszyscy się starają, żeby to się mogło udać, każdemu z nas zależy, widać ogromne zaangażowanie każdego z muzyków.

JF: Pracujesz jako pedagog na uczelni, jak postrzegasz swoją pracę, jaki masz styl uczenia?

KS: Dzielę się swoimi doświadczeniami, jestem praktykiem, koncertuję, nieustannie interesuję się muzyką, dowiaduję się, co nowego jest w Polsce i na świecie. Lubię pracę ze studentami i mam szczęście do młodych, utalentowanych ludzi. Pięknie się rozwijają, cieszą mnie ich płyty, nagrania, koncerty! Przekazuję im wiedzę, ale też motywuję, żeby działali, tworzyli, byli kreatywni. Kiedyś pracowałam także na studiach zaocznych (bo od tego startował nasz kierunek), ale po kilku latach okazało się, że mam za mało czasu na rozwój artystyczny, zostałam tylko na dziennych i prawie natychmiast przyszła propozycja z Radia Gdańsk.

JF: Bardzo przyjemnie się słucha Twojej cotygodniowej audycji, masz świetną dykcję, mówisz ciepłym głosem, masz dużą słuchalność. Zapraszasz muzyków, osoby związane z muzyką jazzową. Muzycy przynoszą do Ciebie swoje płyty, mogą je zaprezentować, choć przecież mamy tu ogromną konkurencję.

KS: Zapraszam do audycji także młode talenty, zależy mi na prezentowaniu młodych muzyków, ponieważ myślę, że nie jest im łatwo, niewielu dziennikarzy chce puszczać utwory nieznanych wykonawców i rozmawiać z nimi dłużej niż pięć minut. Chcę też pokazywać, co się dzieje w naszym środowisku, opowiadać o festiwalach, koncertach itd. Prezentuję muzykę, którą chcę się podzielić ze swoimi słuchaczami, czasem bardzo odważną, chociaż moja audycja jest między 15:00 a 17:00 w niedzielę. Radio Gdańsk jest dla mnie jak widać bardzo gościnne, bo mam swój program od ponad czterech lat.

JF: Znasz środowisko, muzyka, którą prezentujesz, to cały wachlarz tego, co się u nas dzieje. Ale wróćmy do Twojej muzyki, nagrywałaś płyty z poezją…

KS: Zwieńczeniem tych zainteresowań była płyta „Kropla słowa” z wierszami Wisławy Szymborskiej, Haliny Poświatowskiej, Tomasza Jastruna, Doroty Szatters. Ogromnie się cieszę z tego albumu, głównie dlatego, że do tej cudownej poezji, wyjątkowej urody muzykę stworzył Dominik Bukowski. Zagraliśmy z tym materiałem wiele koncertów nie tylko w Polsce, odebrałam kilka znaczących nagród. Połączenie tych pięknych, mądrych słów, wspaniale zbudowanych fraz – to coś bardzo szlachetnego. I pomimo że nagrałam kolejne płyty, to ciągle na koncertach wracam do utworów z „Kropli Słowa”.

Myślę, że polski język daje nam nieprawdopodobne bogactwo, możemy wejść głęboko w sferę niuansów, subtelności i w połączeniu z aranżacjami, które unoszą tekst można stworzyć coś unikalnego. Te wszystkie głoski szeleszczące, dla innych może dziwne i nieco egzotyczne…

JF: Ale teraz śpiewasz bossa novy, standardy, myślę, że to świetnie pasuje do Twojego śpiewania, delikatna muzyka, klasyczne bossa novy – no to jest zawsze cudo!

KS: Cudo, ale też ryzyko, to jest tak jak powiedziałeś – piękna muzyka, ale trzeba pamiętać, że ma wiele wykonań, kojarzy nam się z legendami, jak chociażby Astrud Gilberto. To jest tak kuszący świat, można się do niego przytulić i dobrze się w nim poczuć. Graliśmy niedawno trasę – jak zapalało się światło na koniec koncertu, to mogliśmy zobaczyć same uśmiechnięte twarze! A jednocześnie nasze interpretacje nie są wysłodzone, mają swój charakter i interesujące brzmienie. Na koncertach nie brakuje ekspresji, są chwile, gdy unosimy się nad ziemią. (śmiech)

JF: Kto współtworzył z Tobą album „Novos Anos”?

KS: Oprócz znakomitych muzyków, z którymi pracuję już od lat, czyli Dominika Bukowskiego (wibrafon, marimba, kalimba) oraz Piotra Lemańczyka (kontrabas), zaprosiłam świetnego gitarzystę Marcina Wądołowskiego, Łukasza Żytę, który zagrał wyśmienicie w trzech utworach na perkusji, a także wybitnego trębacza Marcina Gawdzisa. Mogłabym o nich wszystkich długo mówić, są wspaniali!

Moim gościem specjalnym jest Brazylijczyk grający na instrumentach perkusyjnych – Ze Luis Nascimento. Jego osobowość, temperament, wyobraźnia i bogactwo pomysłów nadają albumowi, jak to ktoś napisał – „latynoskiego sznytu”, ale także oryginalności, szczególnie gdy gra partie solowe, wtedy dzieją się rzeczy wyjątkowe i pełne magii. Ten artysta współpracował z wielkimi gwiazdami takimi jak Cesaria Evora, Michael Legrand, czy Tania Maria, ale pozostaje skromną i przemiłą osobą. Dla niego zaproszenie do Polski to wielka przygoda, nigdy wcześniej nie współpracował z polskimi muzykami, a my nigdy nie nagrywaliśmy z muzykiem, który urodził się i wychował w ojczyźnie bossa novy.

JF: Jakie utwory wybrałaś na płytę?

KS: Materiał nagrany na albumie to głównie kompozycje Antonio Carlosa Jobima, ale także Chicka Corei i kilka innych. Czyli muzyka, którą noszę w sobie, odkąd pamiętam, a teraz wreszcie doczekała się nagrania!

JF: Myślę, że trafiłaś w dziesiątkę z tą płytą! Bossa nova to jest przecież poezja – nowa fala w muzyce brazylijskiej, piękne melodie i harmonie, wspaniale je zinterpretowałaś. Tego się słucha jak produkcji światowej!

KS: Nagrywaliśmy w Nord Audio Project Studio na tzw. „setkę”, czyli wszyscy razem jednocześnie. Tak jak w przypadku moich poprzednich płyt materiał realizował i produkował Paul Rutschka, napisał także dla nas aranż do Afro Blue



Zobacz również

Artur Dutkiewicz: Okno na nieskończoność

Ambasador polskiego jazzu na świecie, szczodrze dzieli się medytacyjną trasą koncertową, zapraszając do szczególnego przeżywania… Więcej >>>

Theo Croker: Świat się zmienia

Dorastał w domu, w którym jazz rozpalał emocje w takim samym stopniu, jak dyskusje… Więcej >>>

Irek Dudek – 40 lat minęło

8 października w katowickim Spodku odbędzie się 40. edycja Rawy Blues. Z Ireneuszem Dudkiem,… Więcej >>>

Dominik Strycharski: nie boję się żadnej sytuacji

Kompozytor, eksperymentator, autor jedynej na świecie jazzowej płyty solowej na flet prosty Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu