Festiwale
Return To Forever
fot. Victor Cristescu

Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy pod Baranami

Bogdan Chmura


W niedzielę 3 lipca rozpoczął się w Krakowie XVI Letni Festiwal Jazzowy w Piwnicy Pod Baranami. Ta najdłuższa i najbardziej barwna impreza w Polsce potrwa do końca miesiąca, a wystąpią w niej gwiazdy polskiego i światowego jazzu. Pomysłodawcą i kierownikiem artystycznym festiwalu jest od początku Witold Wnuk, niezwykle skuteczny menadżer, kursujący niezmordowanie między Polską a Bliskim Wschodem.

PRELUDIUM DESZCZOWE

Jak co roku, festiwal zainaugurowała Niedziela Nowoorleańska z koncertami jazzu tradycyjnego w kawiarniach i ogródkach Rynku. Nie mogło zabraknąć parady nowoorleańskiej, niestety „w paradę” weszła pogoda. Ponoć jeszcze nigdy, w całej historii festiwalu nie było takiej ulewy. Jednak jazzmani i fani nie dali za wygraną, na oko mniej liczny, ale za to bardzo zdeterminowany pochód wykonał symboliczną rundkę wokół Rynku. W rolę kapelmistrza wcielił się sam Witold Wnuk, który przy pomocy parasola dyrygował muzykami. Gdy przemoczeni artyści powrócili wrócili na scenę, popłynęły dźwięki When the Saints, a po nich hymn Unii Europejskiej (był to trzeci dzień polskiej prezydencji) w aranżacji Wojtka Groborza, lekko dysonująca harmonia miała, jak sądzę, symbolizować trudy czekające nasz kraj w wypełnianiu tego zadania.

RETURN TO FOREVER IV

Najbardziej oczekiwanym momentem tegorocznego festiwalu był występ Chicka Corei i jego legendarnej formacji Return To Forever. Koncert odbył się 5 lipca w hali Wisły i zgromadził komplet publiczności; w tłumie mignęły mi znajome twarze, m.in. Jarka Śmietany, Jana Jarczyka, braci Zielińskich, Janusza Grzywacza, Marka Stryszowskiego.

Return To Forever powstał w 1972 i przechodził kilka transformacji, przez grupę przewinęli się tacy muzycy, jak Joe Farell, Stanley Clarke, Airto Moreira, Flora Purim, Bill Connors, Al DiMeola, Lenny White. Formacja ta, pod nieprzerwanym kierownictwem Chicka Corei, nagrała wiele znakomitych albumów („Return To Forever”, „Light As A Feather”, „Hymn Of The Seventh Galaxy”, „No Mystery”, „Romantic Warrior”), które należą dziś do kanonu muzyki fusion. W Krakowie zespół zagrał w swoim czwartym składzie (RTF IV). Miejsce DiMeoli zajął kanadyjski gitarzysta Frank Gambale, dodatkowo pojawił się Jean-Luc Ponty, gwiazda muzyki fusion lat 70.

Koncert rozpoczął się od Medieval Overture, który dobrze wprowadził słuchaczy w klimat muzyki. Ten i następne utwory (m.in. Captain Seńor Mouse, Hymn of the Seventh Galaxy, The Shadow of Lo), pokazały, w jakiej formie znajduje się zespół i jego członkowie. Koncert rozkręcał się stopniowo, z jednej strony mieliśmy melodyjne i perfekcyjnie podawane tematy, z drugiej, nieco rozciągnięte w czasie i „zawieszone w przestrzeni” solówki.

Ale mniej więcej od utworu Dayride grupa zwarła szeregi, muzyka nabrała rumieńców, co natychmiast zostało dostrzeżone przez słuchaczy. Corea szybko zmieniał instrumenty, Ponty uwodził klasycznym brzmieniem, Gambale coraz bardziej podążał w kierunku rocka, a mocne, choć nieco jednostajne granie White’a tworzyło utworom mocną podstawę. Muzykiem nr 1 okazał się, przynajmniej dla mnie, Stanley Clarke, który „nie odpuścił” ani przez moment, jego arcysolówki na basie i kontrabasie (z wykorzystaniem pudła rezonansowego) zrobiły piorunujące wrażenie.

Paradoksalnie, RTF IV najciekawiej wypadł w akustycznym Romantic Warrior, z rozbudowanym intro fortepianu i bajeczną wirtuozerią Clarke’a. Był to niemal punkt kulminacyjny koncertu, jako następny mógł się pojawić już tylko Spain, największy hit Corei, pochodzący z drugiej płyty zespołu. I tak też się stało, w tym, podsumowującym występ, utworze nie zabrakło skondensowanych solówek i elementów show, np. śpiewania z publicznością (czego próbkę mieliśmy już podczas solowego koncertu Corei w Filharmonii. Tym, co mogło nieco zaskoczyć, było tempo utworu, wolniejsze niż w dawnych wersjach.

Jednak fanom to zupełnie nie przeszkadzało, rozkręceni na dobre, stanowczo domagali się bisu. I znów nieoceniony okazał się Stanley Clarke, który zaproponował własny School Days oparty na mocnym rockowym riffie, publiczność powstała z miejsc i dała się porwać prostym, energetycznym rytmom – to był prawdziwy „taniec z gwiazdami”. Kto nie był na koncercie, powinien żałować; możliwość jednoczesnego posłuchania artystów z najwyższej jazzowej półki prędko się nie powtórzy.

Bogdan Chmura

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 7-8/2011


 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu