Festiwale
Anthimos Apostolis, Gary Husband, Etinne Mbape
fot. Andrzej Staszok

Muzeum Jazz Festival

Jan Cegiełka


W Ostrowie Wielkopolskim odbył się w dn. 29 - 30 kwietnia 2011 r. Museum Jazz Festival. To już jego szesnasta edycja i wielkimi krokami muzealna impreza wkroczy już niebawem w wiek dojrzały, a to przecież zobowiązuje. Dlatego pomysłodawca oraz organizator ostrowskich spotkań jazzowych Jerzy Wojciechowski także i w tym roku zaprosił artystów uznanych, ale przede wszystkim gwiazdy, które już od dawna zdecydowanie błyszczą na jazzowym firmamencie.

Festiwal otworzyła Anna Serafińska z zespołem Groove Machine. Na scenie kina „Komeda” usłyszeliśmy dojrzałą
artystkę o nieprzeciętnych możliwościach wokalnych i z dużym wyczuciem scenicznym, która ze swadą i na luzie rozmawia z publicznością. W programie zawarła swoje stare utwory oraz piosenki przygotowywane na nową płytę. Nie mogło także zabraknąć fragmentów spektaklu teatralnego „Śpiewając jazz”, który Serafińska przygotowała wraz ze swoją babcią – legendarną Carmen Moreno oraz Maciejem Zakościelnym. Wokalistka brawurowo wykonała kompozycję Bernarda Maselego Afrykański miś oraz standard Round, Round, Round – Blue Rondo a la Turk spółki Dave Brubeck – Al Jarreau, czy też Love for Sale Cole Portera. Najpiękniej jednak zabrzmiała kompozycja Tomasza Gąssowskiego Aniele Panie pokazująca nam drugie, bardziej liryczne oblicze artystki i to, że na sukces Serafińskiej pracuje jednak cały zespół, z klawiszowcem Rafałem Stępniem na czele. W znakomitej sekcji rytmicznej grali Michał Barański - b i Grzegorz Grzyb - dr.

Pierwszy dzień festiwalu zakończył koncert niezwykłego tria pod wodzą Anthimosa Apostolisa, do którego dołączyli członkowie aktualnej sekcji Johna McLaughlina – pochodzący z Kamerunu basista Etienne Mbape oraz brytyjski bębniarz Gary Husband. Każdorazowo takie „Spotkanie na szczycie” to z jednej strony wielka niewiadoma, zaś z drugiej potencjalna możliwość „wielkiego grania”. I muszę przyznać, że ostrowski koncert spełnił ten drugi warunek.

Apostolis starannie przygotował kilka własnych kompozycji z okresu swojej samodzielnej, bardziej już jazzowej twórczości (m.in. Back to the North, Bony Side, czy też In the Big City). W rozmowie ze mną grecki muzyk przyznał, że był pod wielkim wrażeniem profesjonalnego podejścia swoich gości do przedstawionego im materiału muzycznego. Muzycy rozumieli się intuicyjnie. Nad całością czuwał Apostolis, podając kolejny temat, czy to na gitarze, czy też grając intro na keyboardach. Goście w pięknych, zdecydowanych solówkach wyraźnie zaznaczali swoją obecność, potwierdzając tym samym wielką klasę. Jestem przekonany, że przedsięwzięcie to będzie miało jeszcze swoją kontynuację i zostanie sfinalizowane nagraniem kolejnej, świetnej płyty greckiego gitarzysty.

Sobotnie koncertowanie rozpoczął desant z Trójmiasta, czyli oktet Wojciecha Staroniewicza promujacy najnowszy album „A’freAK–aN Project”, będący autorską wizją saksofonisty. Staroniewicz – jedyny z polskich saksofonistów zakwalifikowany do półfinału Międzynarodowego Konkursu Improwizacji Jazzowej w Waszyngtonie w roku 1991, a także laureat rozlicznych nagród krajowych oraz II Nagrody na Festiwalu w belgijskim Hoeilaart – od lat jest zafascynowany muzyką czarnego lądu. Saksofonista posługując się własnym językiem i własnymi wyobrażeniami postanowił wyprawić się w „wirtualną” podróż na czarny kontynent. I właśnie poprzez muzykę stworzył swoją wizję Afryki. Znalazło to wyraz na wspomnianej wyżej płycie.

Scenariusz koncertu był właściwie odwzorowaniem tego nagrania. Ta sama koncepcja, taka sama kolejność utworów. I na bis raz jeszcze mój ulubiony utwór Asale. Staroniewicz starał się podczas koncertu tłumaczyć znaczenie kolejnych utworów. Mają one tytuły pochodzące od imion z rozmaitych rejonów Afryki (Asale, Dingane, Chisisi, Muchaneta, Chenzira, Utni oraz Dakarai). Te imiona uosabiają konkretne postacie z południa tego kontynentu.

Oczywiście podczas konceru dominował pięknie brzmiący saksofon lidera. Jednak nie mogę pominąć roli saksofonisty barytonowego Darka Herbarza oraz tenorzysty Przemka Dyakowskiego – cytuję za Staroniewiczem – „największego frytowca w polskim jazzie”. Dodam tylko, że sekcję dętą tym razem uzupełniał w Ostrowie Marcin Janek.

Wszystkim kompozycjom dodatkowego uroku dodawało brzmienie marimby i wibrafonu Dominika Bukowskiego, a także „afrykańska” sekcja rytmiczna Janusz Mackiewicz - b, Adam Czerwiński - dr oraz jedyny na scenie muzyk rodem z Afryki – Larry Okey Ugwu.

Na zakończenie festiwalu wystąpiła w sobotni wieczór Patricia Barber. Wiadomość o zaproszeniu na festiwal wokalistki tej klasy zelektryzowała wszystkich fanów jazzu w Ostrowie Wielkopolskim. Bo to przecież wielka osobowość, artystka, która w ostatnich dwóch dekadach wprowadziła nową jakość do wokalistyki jazzowej. I mimo, że przez cały czas podążała własną drogą i nigdy nie ścigała się ani z Dianą Krall, ani Cassandrą Wilson, to jednak pochodząca z Chicago wokalistka jest porównywana właśnie do nich. Jej koncert raz jeszcze pokazał nam, że wymyka się ona takim porównaniom.

Patricia Barber wystąpiła w towarzystwie trzech muzyków. Była niezwykle skupiona, jakby trochę nieobecna i zamknięta w sobie, jednak bardzo uważnie kontrolująca sytuację. I tutaj pełne zaskoczenie – skupiła się na brzmieniu zespołowym, ukierunkowując całą swoją energię na grę na fortepianie.

Koncert miał charakter balladowy. Barber zagrała swoje kompozycje i uznane standardy, nie tylko jazzowe zresztą. Obok Summertime Gershwina pojawiła się kompozycja Lennona i McCartneya Blackbird, a także Light My Fire grupy The Doors. A wszystkie utwory zabrzmiały inaczej, bardzo osobiście.

I można z pełnym przekonaniem stwierdzić, że każdy standard został przez amerykańskich muzyków odczytany na nowo, z oryginalnym pomysłem, czy też nawet z muzycznym kluczem. Najlepszym na to dowodem niech będzie wykonanie Karawany. To standard ograny i zagrany setki tysięcy razy, tak na koncertach, jak i na płytach. Ale Patricia pokazała, że jednak można do niego wnieść jeszcze coś odkrywczego.

Skupienie, zasłuchanie, subtelne wybrzmienia, ale zarazem niebywała energia całego kwartetu, prawdziwe mistrzostwo świata. Można zauważyć, że Patricia bardzo dobrze czuje się ze swoimi muzykami, że istnieje pomiędzy nimi pełne zrozumienie, czy wręcz jakaś dostrzegalna więź. Barber to nieprzewidywalna, zaskakująca, trochę „crazy”, wyrafinowana pianistka i zarazem lider zespołu. A towarzyszący jej muzycy (Neal Alger - g, Larry Kohut - b oraz Eric Montzka - dr) to wielka amerykańska klasa.

16. Museum Jazz Festival to nie tylko koncerty główne, to także piękna wystawa pt. „Fotografia koncertowa” autorstwa Krzysztofa Szafrańca, to również promocja nowowydanego albumu fotograficznego „Jazz w Muzeum vol. 2” oraz klubowe koncerty nocne połączone z jam session. Pierwszego dnia w Fanaberii zagrał wraz ze swoim triem Artur Lesicki. Zaś w sobotnią noc jam session z udziałem muzyków z „afrykańskiego projektu” zapoczątkował, będący w rewelacyjnej formie, Maciej Sikała wraz z towarzyszącymi mu Piotrem Lemańczykiem oraz Adamem Czerwińskim.

W tym roku festiwalowe granie miało także swój ciąg dalszy. Bo trzy tygodnie później, 20 maja, w specjalnym koncercie pn. „Tribute To Django” wystąpił w kinie „Komeda” Joscho Stephan Quartet.

Jan Cegiełka


Artykuł opublikowano w JAZZ FORUM 9/2011


 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu