Festiwale
Marcia Ball
fot. Przemysław Kokot

Rawa Blues: Aligatory w spodku

Ryszard Gloger


Wszystko zapowiadało się nie tak jak trzeba. Piękna gitara dobro odleciała do Singapuru zamiast wrócić do rąk artysty, który udał się z USA na festiwal do Katowic. Inny kluczowy dla stylu muzyki instrument – akordeon, nieostrożnie potraktowany podczas wyładunku, wydawał pojedynczy ciągły dźwięk. Wyglądało na to, że może się sprawdzić stwierdzenie pewnego dziennikarza, które ze sceny w Spodku zacytował Jan Chojnacki: „31 edycja festiwalu Rawa Blues i wystarczy”. Nie takie przeciwności losu pokonywał jednak Dyrektor Ireneusz Dudek i tak wykombinował, że rok po jubileuszu mieliśmy znowu… jubileusz.

Najpierw jednak zaraz po śniadaniu 8 października ruszyły w Spodku konkursowe przesłuchania na Małej Scenie. Wynik tych prezentacji jest w jakimś stopniu grą losową. Kolejność występów ma zasadnicze znaczenie, bo pierwszych wykonawców słucha garstka odbiorców, a im bliżej końca tym więcej szans dla muzyków, że obdarzeni będą większą liczbą głosów. Bardzo obiecująco zaczął ten koncert zespół Cotton Wing z Gdańska, lecz rozrzut repertuaru i mechaniczne wykonanie pogrzebały nadzieje na dobre miejsce. Następny zespół L’Orange Electrique z Krakowa zaczął z większym ładunkiem energii, jednak wokalista, student z Włoch Michele Cuscito, nie potrafił sprostać roli frontmana. Koncert nabrał rumieńców, dzięki prezentacjom trzech kolejnych kapel. Crossroads to już rasowa bluesowa kapela z elokwentnym gitarzystą przywołującym dźwięki w stylu Alberta Kinga. Jeszcze większe możliwości różnicowania rytmów, generowania dialogów instrumentalnych i szukania oryginalnych współbrzmień pokazała grupa ze Śląska Juicy Band. Z kolei koszaliński Roadside postawił na silną hard-rockową sekcję, unisona gitary i harmonijki oraz mocny, szorstki śpiew perkusisty.

Bardziej rozrywkowe granie, na szybkie złapanie kontaktu przedstawiła grupa Old Way, co udało się dzięki własnym piosenkom o pogodnych frazach w rodzaju „Uśmiechnij się, nie zawsze w życiu masz, co chcesz”. Na etapie odtwórstwa działa bardzo młody zespół The Plants. Jeśli w przyszłości rock and rollowe standardy zamienią na bluesowe standardy lub własne kompozycje, mogą wiele zdziałać. Poznańska grupa Wolna Sobota od pierwszych taktów zademonstrowała duże obycie estradowe, przemyślany image, własne kompozycje i niepozbawione humoru teksty. Klubowe, gorące i energiczne granie sekstetu wzbudziło żywą reakcję i w głosowaniu dało zwycięstwo w konkursie. Później na Dużej Scenie Wolna Sobota była jeszcze bardziej swobodna i dynamiczna. Konkurs uzupełnił występ duetu Arek Korolik i Maciek Korolik. Akustyczne granie ojca i syna w stylu old time tradition miejscami wręcz wzruszało.

Zanim ruszył Duży Festiwal, na trzy kwadranse uwagę niektórych wzbudziły w holu Spodka Poetic Cafe i Sektor plastyczny. W tym pierwszym miejscu odbył się spektakl poetycko-muzyczny poświęcony setnej rocznicy urodzin legendarnego bluesmana Roberta Johnsona. W ramach już piątej edycji kawiarenki poetyckiej Jerzy Kossek wspólnie ze studentami Akademii Techniczno-Humanistycznej w Bielsku-Białej zaprezentowali w języku angielskim przedstawienie zatytułowane „Robert Johnson and the Devil”.

Pierwsi wykonawcy na Dużej Scenie powoli budowali nastrój i dawkowali tempo.

Sprawnym i zgranym kwartetem okazał się polsko-niemiecki zespół Rawa Blues Band, który wykorzystał akustyczne brzmienia gitar przy miękkim akompaniamencie sekcji rytmicznej. Subtelności jazzowego grania dominowały podczas występu formacji Przytuła and Silesian Little Band. Bardziej wyciszony i swingujący niż zwykle wokalista Bartek Przytuła zaskoczył miłośników duetu Przytuła & Kruk. Partner z duetu, Tomek Kruk pojawił się zresztą z rozwibrowanym dźwiękiem gitary w utworze Ice Cream Man. Bardzo serdecznie odebrała widownia koncert zespołu Moongang z Trójmiasta. Po dwóch latach od poprzedniego występu w tym samym miejscu, grupa poczyniła zasadnicze postępy. Świetne zgranie muzyków pozwoliło muzykom reagować na dynamiczne i ekspresyjne wykonawstwo Joanny Knitter. Drobna i niepozorna wokalistka zespołu ma wielkie serce do śpiewania bluesa i jazzu.  Jeszcze więcej emocji dostarczył Roman Puchowski, który krótko i konkretnie w cyklu One Man Show zarysował na scenie swoją w pełni dojrzałą osobowość bluesmana.

Grupa Johnny Coyote to nowość na rynku muzycznym. Raz jeszcze okazało się, że posłuchać debiutanckiej płyty i potem koncertu, to dotknąć dwóch nieprzystających do siebie rzeczywistości. Wokalistka tej kapeli Ewa Pitura ma świetne warunki głosowe i wiele już potrafi, lecz muzycy znacznie odbiegają od tego poziomu. Po tym rozczarowaniu pojawiła się Hillary Thavis, Amerykanka zaśpiewała kilka własnych piosenek jedynie z towarzyszeniem gitarzysty, który zręcznie składał kolejne partie gitary w elektroniczne loopy. Thavis ma bardzo ciekawy głos i z wyczuciem wkłada wiele emocji w interpretację każdego utworu.

Wieczorny segment festiwalu otworzył Irek Dudek, tym razem jako reaktywacja grupy Shakin’ Dudi. Koncert był właściwie wykonaniem na żywo materiału z najnowszej płyty „..bo ładnym zawsze lżej…”. Stroje muzyków według najlepszych stylizacji z epoki rockabilly, a na scenie nerwowe rytmy, ruch, zawadiackie teksty, taniec, dobra zabawa. Słów piosenek nie sposób w takich okolicznościach kompleksowo ocenić, lecz ich autor Darek Dusza dał Dudiemu nowe życie, podobnie jak odświeżył brzmienie muzyki. Gitara Duszy to czysty przeszczep brzmienia znanego z płyt wytwórni Sun w Memphis. W tej sytuacji dwa bisy były minimum, na które przystały ponad trzy tysiące słuchaczy w Spodku.

Najwyższa pora wytłumaczyć, na czym polegał jubileuszowy charakter 31. edycji Rawa Blues Festival. Dudek sprowadził do Polski żywego aligatora. Dokładnie i w przenośni. Z okazji 40 rocznicy powstania najbardziej znanej wytwórni bluesowej Alligator Records z Chicago resztę wieczoru spędziliśmy z niekwestionowanymi gwiazdami tej firmy. Zanim jednak zaczęły się cztery godziny niczym nieskrępowanej zabawy, fani bluesa poznali samego szefa Bruce’a Iglauera, który krótko opowiedział, jak jako młody student za pożyczone pieniądze nagrał i wydał płytę „Houndog” Taylora i rozpędził maszynę wydawnictwa. Znana postać show businessu nie kryjąc wzruszenia podziękowała za przyjęcie i nazwała Rawę „Największym na świecie festiwalem bluesa pod dachem”.

Rewię muzyki z Alligatora otworzył C.J. Chennier i jego Red Hot Louisiana Band. Akordeon mistrza udało się naprawić, więc lider wyczarowywał co rusz nowe rytmy i riffy, wspierany przez rewelacyjny zespół. Gorące zydeco mieszane z boogaloo dostarczyło słuchaczom znakomitej zabawy. Mistrz Chenier miał do współpracy świetnego gitarzystę solowego, basistę i muzyka obsługującego z fantazją rytmiczną washboard.  Nawet klasyk I Got a Woman w stylu luizjańskim zabrzmiał zupełnie inaczej. Po reakcji młodych słuchaczy na kolejne numery programu, można było spodziewać się odlotu podczas wykonanego na bis utworu Caldonia. Rytm boogie i duże tempo poderwały znowu słuchaczy.

Marcia Ball pojawiła się u nas po raz pierwszy w glorii laureatki wielu nagród i wyróżnień i jej zdecydowane, teksańskie podejście do bluesa zjednało odbiorców. Pianistka nie dysponuje rewelacyjnym głosem, za to świetnie frazuje i gra z wielką energią, budując gęste struktury rytmiczno-harmoniczne. Podczas koncertu brylowali instrumentalnie także gitarzysta i saksofonista, co w sumie dawało połączenie żywej energii z wyrafinowaną muzykalnością. Marcia Ball zagrała kilka sztandarowych utworów z swojego repertuaru, m.in. Louella, Roadside Attractions i Everyday Will Be Like a Holiday. Podkręcane tempo i kaskady pianistycznej wirtuozerii wprawiły sporą część słuchaczy niemal w nastrój Mardi Gras, były śpiewy i spontaniczne taneczne węże po całej płycie Spodka.

Gwałtowny zwrot atmosfery wywołał intrygujący solista Corey Harris. Nie wiadomo, co bardziej wyciszyło emocje i przykuło uwagę odbiorców – kolorowa postać muzyka z gitarą czy jego afroamerykańska muzyka. Harris w niezwykły sposób uruchomił wyobraźnię odwołując się do prakorzeni bluesa. W absolutnej ciszy kilka razy sięgał po pożyczony instrument – gitarę dobro, wydobywając rozwibrowane, metaliczne brzmienia akordów.

Na finał zostało pierwsze spotkanie w Polsce z jeszcze jednym znanym zespołem Alligatora, grupą Lil’ Ed and the Blues Imperials. Niepozorny wokalista i gitarzysta w przepysznym fezie na głowie dość szybko złapał kontakt z publicznością, proponując serię mocno rytmicznych bluesów, okraszonych instrumentalnymi popisami. Ed Williams ma dużą łatwość sterowania reakcjami odbiorców i wykorzystał ten talent maksymalnie.

Po serii bisów, ostatnim akcentem maratonu festiwalowego był jam z udziałem wszystkich gwiazd Alligatora i wciągniętego do spontanicznej improwizacji Irka Dudka na harmonijce. Wydawało się, że dla Marcii Ball przy fortepianie brak już klawiszy, Lil’ Ed i C.J. Chenier także wychodzili ze skóry, a przepięknie na kilka fraz włączył się wokalnie Corey Harris. Amerykańscy muzycy obdarowani przez organizatora jubileuszowymi statuetkami – aligatorkami – rozgrzali się do tego stopnia, że jeszcze długo w nocy, w najbardziej zaskakujących konfiguracjach, grali na kolejnym jamie w hotelowym klubie.

Raz jeszcze Rawa pozytywnie zaskoczyła jakością muzyki, doborem artystów i fantastyczną atmosferą. Mimo coraz większej konkurencji dużych imprez bluesowych w różnych zakątkach kraju, Rawa zachowuje rolę zdarzenia w pewien sposób ekskluzywnego. Czy na kolejne edycje festiwalu uda się znaleźć jeszcze kogoś z wielkich postaci bluesa, kogo jeszcze u nas nie było? I czy młodsze pokolenie fanów muzyki zechce skorzystać tak licznie z imprezy, na której tradycja tak naturalnie miesza się z współczesnością?

Ryszrad Gloger

Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 7-8/2012




 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu