Festiwale
Hermeto Pascoal
fot. Jacek Michałowski

Sopot Jazz 2011

Grażyna Świętochowska


Chciałbym, by nie był to stricte jazzowy festiwal. Chciałem pokazać różne strony świata, różne koncepty muzyki, rzeczy, które też i mnie inspirują, a także artystów, którzy są bardzo znani na świecie, a jeszcze nigdy nie było ich w Polsce.”

„Zawsze marzyłem o znalezieniu małego sklepiku z płytami, gdzie godny zaufania właściciel, który zna się na rzeczy, zaskakuje mnie rarytasami, o jakie na rynku trudno.”

„W swoich wyborach artystycznych zawsze kieruję się tym, co sam chcę robić, a nie tym, czego oczekują ode mnie inni. Tutaj więc postanowiłem zasiąść na widowni i zaprosić muzyków, których sam chciałbym posłuchać. Dlatego też nie wystąpię na tym festiwalu.”
 
Te trzy cytaty z festiwalowej genealogii Sopot Jazz 2011 najlepiej oddają ducha odnowy, w jakim zanurzone było przedsięwzięcie firmowane nazwiskiem dyrektora artystycznego Adama Pierończyka. Nie przez przypadek przy opisie artystycznej sylwetki Pierończyka często pojawia się jeszcze jeden człon – muzyk kreatywny. Płaszczyzna muzycznego eksperymentu, który prowadził Pierończyka we własnych kompozycjach w stronę elektroniki i awangardy (płyta „Digivooco”, 2001), a w aranżacji utworów „obcych”, jak miało to miejsce w przypadku dojrzałego podejścia do Komedy, przyczynił się do podjęcia decyzji o usunięciu fortepianu, wydawałoby się najważniejszego dla twórcy ballady Rosemary’s Baby instrumentu.

Sam Pierończyk w formie legitymacji swojej sprawczej, programowej funkcji w sopockim festiwalu jazzowym w każdym wywiadzie, ale i kilkakrotnie ze sceny w trakcie trwania koncertów, chętnie sięgał po doświadczenie organizacji innego festiwalu muzycznego, przed kilkoma już laty, ale w jak oryginalnym marokańskim otoczeniu: „Wiele lat temu pełniłem podobną funkcję na festiwalu w stolicy Maroko, Rabacie, więc wiedziałem, co mnie czeka”. Ten model twórcy przywdziewającego maskę kulturalnego animatora realizowany jest zresztą w Polsce i przez innych, choćby przez Tomasza Stańkę, który od 2003 roku odpowiada za projekt Bielskiej Jesieni Jazzowej czy Leszka Możdżera, który firmował zeszłoroczny Enter Music Festival w Poznaniu. 

Jaki więc był odnowiony Sopot Jazz? W pierwszym rzędzie prowokujący do konfrontacji z przeszłością tego miejsca, które zwykło się postrzegać w tonacji wahającej się między kategorią smooth-jazzowej konfiguracji z dominacją rozpoznawalnych headlinerów w rodzaju Branforda Marsalisa (2005), Kenny’ego Garretta (2006) czy Chrisa Bottiego (2008 i 2010) a etnojazzem. To ostatnie muzyczne skojarzenie dla przykładu bliskie było jednemu z koncertów poprzedniej edycji festiwalu, na który wiernych słuchaczy przyciągnęło nazwisko Ala Di Meoli. Z pewnością więc pokazywały się już tu formacje niejednokrotnie łączące jazz, soul, funk, fusion, czy elementy folkloru z różnych części świata. Ale nigdy jeszcze z tak konsekwentnie dającą się wychwycić dyscypliną.

Gdyby chcieć się postarać o rekonstrukcję merytorycznej linii Sopot Jazz 2011, to z wcześniej wymienionych składników znalazłyby swoją reprezentację pierwszy i ostatni, i to w odwrotnej do spodziewanej hierarchii ważności. Dzień stricte jazzowy był jeden (piątek, 21 października), kiedy to wystąpili: amerykański saksofonista Stephen Riley (Piotr Wyleżoł - p, Max Mucha - b, Krzysztof Dziedzic - dr) i trębacz Robert Majewski z towarzyszeniem Marcina Wasilewskiego - p, Palle Danielssona - b i Michała Miśkiewicza - dr. Obaj muzycy wystąpili zresztą z programem opartym na standardach. Pozostałe koncerty Sopot Jazz 2011 dałoby się scharakteryzować pojęciami tak odrębnymi jak:

– poetycki slam, w którym bliskość jazzu konotuje przede wszystkim pojemna perspektywa muzycznej improwizacji. 20 października wystąpili Anthony Joseph (voc) i Courtney Jones (instr. perkusyjne, w tym charakterystyczny steelpan, narodowy instrument Trynidadu i Tobago, zapewniając temu tekstowo-muzycznemu wydarzeniu aurę karaibskiej kultury). Środki wyrazu zredukowane do rytmu i melorecytowanego tekstu znalazły swoich zagorzałych fanów i przeciwników;

– jazz infiltrowany węgierskim folklorem. Również 20 października taki występ dał węgierski saksofonista Mihaly Dresch, który odpowiada za nowy trend w muzyce współczesnej, łączący amerykański free jazz, w duchu Johna Coltrane’a, z elementami tradycyjnej węgierskiej muzyki ludowej (razem z liderem wystąpili: Istvan Balo - dr, Miklos Lukacs - cymbały, Ernő Hock - b). Zwłaszcza wibrafon i kontrabas doskonale współbudowały jazzowe instrumentarium i imaginarium jednocześnie;

– marokańska muzyka gnawa będąca połączeniem czarnej muzyki afrykańskiej z muzyką arabską (wieczór sobotni, 22 października). Majid Bekkas i jego grupa, poza atmosferą marokańskiego święta w ramy Sopot Jazz sprowadzili też akcenty etnograficzne, kładąc duży nacisk na prezentację elementów choreograficznych i strojów – tu niezapomniane pozostaną frędzle czapek dwójki „chórzystów”, wprowadzane w perseweracyjne krążenie adekwatne do dźwięku arabskich kastanietów, porządkujące sceniczny ruch całego zespołu i jego oryginalnego instrumentarium (Majid Bekkas - guembri, oud, kalimba; Abdelfettah Houssaini - jembe, derbouka; Amine El Bounhar - qarqabou; Fath Allah Chawki - qarqabou).

– hip-hop z towarzyszeniem saksofonu altowego – występ Soweto Kincha, oryginalnego brytyjskiego muzyka, z wykształcenia historyka, który w tej samej mierze co tekst podawany rapem wykorzystuje grę na klasycznym instrumencie jazzowym;

– multiinstrumentalizm Hermeto Pascoala – jakość sama w sobie, żeby ponownie zacytować dyrektora artystycznego: „showman, którego stać na wszystko. Co ważne, nie jest on jednak szarlatanem, który trickami ukrywa braki w swej muzyce. To pełnowartościowa sztuka.” Nazwany przez Milesa Davisa „najbardziej inspirującym muzykiem” brazylijski kompozytor, mimo niechęci do headlinerów, reklamowany był właśnie jako główna gwiazda festiwalu. Jego twórczość lokowana gdzieś w okolicach estetyki freejazzowej i muzyki improwizowanej, charakteryzowana jest jeszcze ponadto inspiracją dźwiękami natury.

Adam Pierończyk zapowiadał, że po Hermeto Pascoalu spodziewać się można dosłownie wszystkiego. Koncert rozpoczęła więc odważna interpretacja Aline Pauli Nilson polskiej piosenki ludowej Kukułeczka. Artyście towarzyszyli ponadto: Fabio da Silva Pascoal - instr. perkusyjne, Vinicius Assumpcao Dorin - saksofon, flet, instr. perkusyjne; Andre Pereira Marques - fortepian, flet, instr. perkusyjne; Itibere Luiz Zwarg - gitara basowa, instr. perkusyjne, Marcio Villa Bahia - perkusja.

Pojawiły się też nazwiska dobrych trójmiejskich instrumentalistów Maćka Grzywacza i Irka Wojtczaka, zadomowionych również we wcześniejszych edycjach Sopot Jazz.

Warto jeszcze wspomnieć, że wydarzenia stricte muzyczne w pierwszym dniu koncertów antycypował wernisaż niepublikowanych dotychczas fotografii Manfreda Lebera, 75-letniego, niemieckiego fotografika-amatora. Ten z zawodu fotograf przemysłowy jednego z większych przedsiębiorstw w Niemczech, który dzięki pracy zawodowej miał dostęp do profesjonalnego sprzętu fotograficznego, „zjeździł” z nim wiele koncertów jazzowych w najlepszych latach Col¬trane’a, Davisa, Monka, Ellingtona, Sinatry czy Basie’ego. I nigdy nie zależało mu na publikacji tych zdjęć, bo robił je dla siebie, do szuflady, a raczej szuflad. Wyciągnął je na światło dzienne nie kto inny jak Adam Pierończyk. Świetnie „zagrały” z przestrzenią niedawno oddanej do użytku sopockiej Zatoki Sztuki, aktualnie największego przedsięwzięcia kulturalno-artystycznego w Polsce nie zasilanego ze środków publicznych. W obliczu wciąż trwającego remontu Opery Leśnej Sopot Jazz na dobre zadomowił się też w przestrzeni Sali Columbus Sheraton Sopot Hotel.

„Jeśli mogę sobie pozwolić na odrobinę bezczelności, to jestem przekonany, że zmiana wyjdzie festiwalowi na dobre” – od tej przedfestiwalowej deklaracji Adama Pierończyka dzieli nas wydarzenie muzyczne przeprowadzone z konsekwencją i dyscypliną. Reakcje widowni radykalne i skrajne, krytyki i prasy jednoznacznie wspierające. Właśnie tego rodzaju fermentujący niepokój jest gwarantem wartości autentycznej muzycznej komunikacji.   

Grażyna Świętochowska


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 1-2/2012




 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu