Festiwale
Parada nowoorleańska
fot. Henryk Malesa

Sopot Molo Jazz Festival

Paweł Brodowski


55 lat minęło od czasu I Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. Sprawcy i uczestnicy „trzęsienia ziemi” wykruszyli się, wielu odeszło na zawsze, o innych słuch zaginął, na placu boju pozostała już tylko garstka niedobitków. Tego lata pojawił się w Sopocie gość zupełnie nieoczekiwany, przybysz z zaświatów. Angielski kornecista Dave Burman, którego zespół był w roku 1956 jedyną formacją z drugiej strony Żelaznej Kurtyny, przerwał trwające pół wieku milczenie i powrócił na miejsce zbrodni, by przeżyć to wszystko jeszcze raz.

81-letni weteran szedł teraz w pierwszym szeregu w nowoorleańskim pochodzie podążającym Monciakiem w dół od Kościoła św. Jerzego do mola. Obok niego maszerowali w komplecie muzycy z  zespołów Detko Band i Dixie Company. Radosną paradę dopingował po obu stronach deptaka tłum kibiców podrygujących w takt Oh, When the Saints, Sweet Georgia Brown, Down By the Riverside. Gdy kawalkada dotarła do mety, rozległ się odwieczny hejnał Swanee River.

Do szturmu przystąpił Detko Band. Burman nabił tempo i razem z żoną Sarą zaśpiewał Sweet Sue, a potem dixielandowcy dali sobie upust w

Shine, A Kiss to Build a Dream On, Ice Cream, a nawet It’s a Long Way to Tipperary.
Pojawił się też z trąbką jeszcze jeden gość honorowy. Ryszard Podgórski, weteran zespołów Flamingo i Akwarele (grał u Niemena w sekcji dętej z Andrzejem Dorawą - tb i Zbyszkiem Sztycem - ts), który od lat mieszka w Szwecji, przypomniał sopockiej publiczności swój piękny ton i liryczną frazę w Pod Papugami i Stars Fell on Alabama. Przez resztę setu królował ze swoją świtą Jerzy Detko, mistrz klarnetu, były mistrz dziesięcioboju.

Opisane wypadki miały miejsce podczas niedzielnego koncertu, ale Sopot Molo Jazz Festival zaczął się dzień wcześniej. W sobotę jako pierwszy hotował z zapamiętaniem poznański gang Dixie Company. Marianna Wróblewska odsłoniła swoje wdzięki wiązanką standardów i ballad: My Funny Valentine, Lover Come Back to Me, Stars Fell on Alabama, Cheek to Cheek, Lover Man, What a Difference a Day Makes, z finałem w gospelowym Mercedes Benz. Przesadnie egzaltowana, epatująca lekko ochrypłym głosem, ale swingująca z wyczuciem, mogła się podobać. „Dawno nie słyszałem Marianny w takiej formie” – przyklasnął obecny na każdym festiwalu Marek Karewicz.

Występ Leszka „Hefi” Wiśniowskiego potwierdził, że Krzysztofowi Popkowi wyrosła poważna konkurencja. W kwartecie bardzo sprawnego flecisty i saksofonisty na fortepianie grał wszędobylski Paweł Kaczmarczyk.

Kolos tenoru Janusz Muniak, który w tym roku świętuje jubileusz 70-lecia urodzin, zebrał w sekstecie panteon gigantów. Obok lidera w sekcji saksofonów zasiedli Waldemar „Hrabia” Kurpiński (bars, cl) i Przemek Dyakowski (ts), miejsce przy fortepianie zajął Wojtek Karolak. To jakby spotkali się razem Ben Webster, Gerry Mulligan, Paul Gonsalves i Duke Ellington. W sekcji rytmicznej asy Wybrzeża: Piotr Lemańczyk (b) i Roman Ślefarski (dr). Grali m.in. Take the A Train (popis Karolaka), balladę Horace’a Silvera Peace (popis Kurpińskiego), Neala Heftiego Repetition, balladę Muniaka Nie bądź na mnie zła, kiedy wracam z trasy, Out of Nowhere (popis Dyakowskiego), a na koniec po prostu – Just Friends.

Starzy przyjaciele oddawali się wspomnieniom w niedzielne południe w kawiarni przy molo: Dave Burman, Jan Ptaszyn Wróblewski i Marek Karewicz, nieznane fakty dorzucał kochający Sopot Wojciech Fułek.

Wieczorem miejsce zwolnione przez weteranów przejęli młodzi muzycy – laureaci tegorocznego Przeglądu Młodych Zespołów Jazzowych i Bluesowych w gdyńskim klubie Ucho. Trio rewelacyjnego pianisty Sebastiana Zawadzkiego z Torunia to kolejne odkrycie, na które trzeba uważać.

Sopocki saksofonista Irek Wojtczak i jego PRL Quintet zabrali słuchaczy w jazzową podróż po folklorze ziemi łęczyckiej (oberki, kujawiaki). Dwudniową extravaganzę zwieńczył polsko-norweski Loud Jazz Band Mirosława „Carlosa” Kaczmarczyka grając piękne, kunsztownie zaaranżowane tematy z ostatnich płyt.

Dave Burman, który „przeżył to wszystko jeszcze raz”, z żalem wyjeżdżał z Sopotu. „Now back to reality” – rzucił na pożegnanie.

Sprawcą tego zamieszania był Marcin Kulwas (Kąpielisko Morskie Sopot).

Paweł Brodowski


Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 10-11/2011



 


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu