Jeden z najwybitniejszych europejskich gitarzystów jazzowych zmarł nagle na zawał serca 13 marca 2024 roku.
To największa strata francuskiego jazzu od czasu śmierci Didiera Lockwooda. Odszedł nie tylko wielki, genialny artysta, ale także wspaniały, skromny człowiek, bardzo przez wszystkich lubiany i szanowany. Uroczystości pogrzebowe odbyły się na paryskim cmentarzu Père Lachaise 26 marca i były kontynuowane następnego dnia w Marsylii, gdzie Sylvain Luc mieszkał wraz z żoną Marylise Florid, gitarzystką klasyczną.
Grono wielkich muzyków, z którymi grał, jest imponujące – byli wśród nich m.in. Wynton Marsalis, Elvin Jones, Dee Dee Bridgewater czy Michel Legrand. Sylvain Luc pochodził z Bayonne. Urodził się 7 kwietnia 1965 w muzycznej rodzinie, miał trzech braci. Z całej czwórki żyje już tylko najstarszy Gérard, akordeonista.
Sylvain zaczął uczyć się gry na gitarze w wieku czterech lat. W miejskiej szkole muzycznej nie było jednak klasy gitary, więc uczęszczał najpierw na skrzypce, a potem na wiolonczelę. Jako jedenastolatek nagrał pierwszą płytę z braćmi. Od lat 80. mieszkał już i pracował w Paryżu. Pierwszy wielki sukces na scenie jazzowej odniósł w roku 1982, kiedy zdobył pierwszą nagrodę ze swoim zespołem jazzu progresywnego Bulle Quintet na festiwalu jazzowym w San Sebastian.
Sylvain grał także i nagrywał z artystami francuskiej piosenki i popu (Georges Moustaki, Charles Aznavour i Michel Jonasz). Kochał klasykę (Bach, Strawiński, Fauré i Ravel). Zanim przeprowadził się na stałe do Paryża, grywał na gitarze na baskijskich balach. Fascynował się takimi muzykami jak Frank Zappa, Jeff Beck, John McLaughlin, John Scofield i Pat Metheny. Uwielbiał także Joe’ego Passa, Badena Powella oraz klasycznego gitarzystę Andrésa Segovię.
Sylvain Luc zostawił po sobie obszerną dyskografię. Preferował rejestr akustyczny i małe formuły: solo, duo i trio. Pierwszy jego solowy album to „Piaia” z roku 1990, a ostatni „Simple Song” z kwietnia 2023. Warto wyróżnić jego nagrania ze słynnym Trio Sud,stworzone z perkusistą Andre Ceccarellim oraz basistą Jean-Markiem Jafetem (nagroda przemysłu fonograficznego Victoire de Musique w 2003 roku). Łączyła go wieloletnia przyjaźń i współpraca z charyzmatycznym gigantem jazzu, cygańskim gitarzystą Birelim Lagrenem, udokumentowana dwoma wspólnymi płytami. Bireli na wieść o śmierci swojego „gitarowego brata” zareagował czarnym humorem: „Po raz kolejny tak improwizuje, że nie można go dogonić. Niedościgły gigant. Cokolwiek robiliśmy, to zawsze był o krok do przodu. Motywował mnie, bym sluchał nieustannie nowych dźwięków, więc czasem graliśmy razem przez telefon”. Nagrał także album „D’une rive à l’autre” ze swoją żoną, gitarzystką klasyczną Marylis Florid (2019).
Sylvain miał rzadki dar przetwarzania popularnych melodii i tworzenia własnych aranżacji ad hoc z ogromną dozą humoru i świeżości. Na YouTube można znaleźć taką właśnie wersję Sous le ciel de Paris Edith Piaf, którą zapowiada trzema słowami: „il faut oser” („trzeba sobie pozwalać” – powiedziane w kontekście, że warto szukać oryginalności, nowości i świeżości).
Warto przypomnieć, że na początku kariery grał także na gitarze basowej (m.in. w zespole Richarda Galliano). Louis Martinez, gitarzysta, szef prestiżowego festiwalu Jazz à Sète, przyrównał Sylvaina i jego inwencję do Keitha Jaretta ze względu na niezwykle rzadki dar solowego traktowania gitary niczym całej orkiestry.
Sylvain Luc zagrał na największych festiwalach i z gwiazdami jazzu, jak m.in. Billy Cobham, Stephan Belmondo, Didier Lockwood, Victor Bailey, Thierry Eliez i Michel Portal. Miał także epizod z Alem Jarreau we francuskiej telewizji, gdzie w ostatniej chwili znalazł się obok niego na scenie zastępując jego gitarzystę. Al był tak oczarowany jego grą, że natychmiast zaproponował mu współpracę i udział w mającym właśnie się rozpocząć tournée po całej Europie, ale Sylvain Luc mu szybko i grzecznie odmówił, bo ważniejsze były dla niego etyka i moralność niż chwilowe artystyczne benefity.
Sylvain Luc zmarł w swoim mieszkaniu w Paryżu. Miał zaledwie 58 lat
Cały świat muzyki poniósł nieodżałowaną stratę. Zasmucone jest środowisko jazzowe we Francji, które żegna nie tylko wybitnego artystę, ale także nauczyciela i mentora wspierającego młodych muzyków. Płaczą za nim także liczni fani i wielbiciele jego talentu na całym świecie. Trudno pogodzić się z tak wczesnym odejściem niezwykłego artysty, człowieka, gitarzysty, jazzmana i przyjaciela. Muzyka, którą tworzył, zostanie na zawsze w sercach wszystkich ludzi pasjonujących się jego sztuką.
Karol Dobrowolski
Zobacz również
Amerykańsko-polski gitarzysta jazzowy zmarł w Krakowie 13 lipca 2024 roku. Więcej >>>
Tłumaczka, dziennikarka jazzowa, prelegentka, zmarła 6 lipca 2024 roku w Schwäbisch Hall w Niemczech Więcej >>>
Młodsza siostra Zbigniewa Seiferta zmarła w Krakowie 5 lipca 2024 roku. Więcej >>>
Weteran jazzu tradycyjnego, bandżysta, gitarzysta i wokalista, zmarł 23 czerwca 2024 roku. Więcej >>>