O ile koncert Avishaia Cohena był ekscytujący i perfekcyjny, o tyle koncert amerykańskiej wokalistki – spokojniejszy i nieco mniej udany z kilku powodów. Pomimo fantastycznych muzyków, jakich do nas ze sobą przywiozła, a byli nimi pianista Jonathan Batiste, rewelacyjny harmonijkarz Gregoire Maret, oszczędny gitarzysta Marvin Sewell, mało słyszalny tego wieczoru basista Reginald Veal i trzymający groove perkusista Herlin Riley, w grę zespołu na początku przynajmniej wdarł się zbyt duży luz i jamowe granie. Dopiero w drugiej części stało się ono bardziej spójne i pociągające publiczność.
Nagłośnienie, poprzednio doskonałe, teraz jakby nie służyło ani muzykom, ani słuchaczom. Fortepian zmienił barwę na szklistą, kontrabas na bardzo mało czytelną, czasem też głos Cassandry jakby wręcz znikał, a może brakowało mu energii. Zaprezentowanym utworom zabrakło też jakby dopracowania i energii, tego prawdziwego pulsu i feelingu, jakie znamy z poprzednich jej płyt.
I wreszcie słynny głos wokalistki – choć było słychać ten jej ciemny, afrykański, bluesowy sound, to w śpiewie Cassandry czekałem na prawdziwie drapieżne ujawnienie się jej duszy.
Koncert rozpoczął wolny blues z repertuaru Muddy Watersa, Forty Days Forty Nights. Zespół, grając go, długo szukał brzmienia całości, ale w końcu Gregoire Maret zabłysnął wspaniałą długą solówką na harmonijce. Następnie usłyszeliśmy grany w szybkim tempie standard Lover Come Back to Me – tu właśnie pomimo doskonałego perkusisty Herlina Rileya brakowało sprężystości zespołowej i melodii utworu, które Cassandra tak często zmienia.
Zakołysało wreszcie salą, gdy zespół płynnie przeszedł w balladowy przebój Bob Dylana Lay Lady Lay. Z kolei blues Saddle Up My Pony Charleya Pattona dał okazję do popisu Marvina Sewella na slide gitarze. Piękny standard You Don’t Know What Love Is, w wersji mocno odmienionej przez Cassandrę, na dobre spoił zespół i wokalistkę, dając każdemu muzykowi nieco miejsca dla improwizacji. Oryginalnie, groove’owo wykonany St. James Infirmary to dobry przykład wspaniałych interpretacji bluesowych od niedawna obecnych w repertuarze gwiazdy.
Wspaniałym bisem był Time After Time z repertuaru Cyndi Lauper – takimi znakomitymi interpretacjami utworów popowych Cassandra nauczyła nas na poprzednich płytach jak kreować jazzowe klimaty w standardach muzyki pop.
Piotr Rodowicz
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 7-8/2011
Zobacz również
Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>
Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>
11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>
Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu. Więcej >>>