Jak jazz na szczycie, to tylko w Zakopanem! – pod takim hasłem w dniach 14 -17 maja br. odbywał się w stolicy Tatr festiwal, który był niejako przełożeniem na dźwięki wyników dorocznej ankiety Jazz Top czasopisma JAZZ FORUM. Impreza ta wyodrębniła się z odbywającej się od kilku lat Zakopiańskiej Wiosny Jazzowej i pod nieco zmienioną nazwą rozpoczęła swój niezależny żywot jako Wiosna Jazzowa Zakopane 2009. Jej organizatorem było Biuro Promocji Zakopanego pod kierownictwem Andrzeja Kaweckiego; funkcję dyrektora artystycznego powierzono Pawłowi Brodowskiemu, który pełnił także rolę konferansjera. Koncerty miały miejsce w sali im. J. Piłsudskiego w hotelu Belvedere. Tam też, we foyer, wyeksponowana była wystawa plakatów i okładek płytowych legendarnego grafika Rosława Szaybo.
Gwiazdą festiwalu był Nigel Kennedy, który rozpoczął i zakończył całą imprezę. Co prawda ten znakomity skrzypek nie został ujęty w rankingu Jazz Top (być może należy stworzyć specjalną kategorię „zagraniczny muzyk mieszkający w Polsce”, ale jego klasa i pozycja zostały uhonorowane w sposób szczególny. Otrzymał bowiem statuetkę Kulturalnego Barana (może powinna być to „owieczka”, bowiem słowo „baran”, nawet kulturalny, wywołuje jednoznaczne konotacje), którą przyznała mu specjalna Kapituła.
W ramach ceremonii odbył się mini-recital 15-letniej, ale już bardzo obiecującej zakopiańskiej pianistki i wokalistki Dagmary Bujak, która wykonała Hymn Barani oraz własną kompozycję Pasikonik dedykowaną laureatowi. Bohater wieczoru otrzymał ponadto specjalny dyplom z napisem: „Niniejszym obwieszcza się, że redaktorzy magazynu JAZZ FORUM nadali tytuł honorowego obywatela polskiego jazzu Nigelowi Kennedy’emu”.
Brytyjski skrzypek wystąpił w składzie z polskimi muzykami (Tomaszem Grzegorskim, Piotrem Wyleżołem, Adamem Kowalewskim i Krzysztofem Dziedzicem), wykonując repertuar z płyty „A Very Nice Album”. W dobrze już znanych utworach z tego „bardzo fajnego albumu” Nigelowi i jego ekipie znów udało się wpleść nowe elementy, co sprawiło, że muzyka zabrzmiała świeżo i atrakcyjnie. Kennedy nie przesadzał też z nadwyżką ekspresji (również tej pozamuzycznej); jego gra była opanowana, skupiona, a dźwięk piękny, pełny, mocno osadzony. Styl gry, humor i urok osobisty Nigela uwiodły zakopiańską publiczność.
Właściwa Gala Jazz Top rozpoczęła się następnego wieczoru. Jako pierwszy wystąpił podwójny laureat Henryk Miśkiewicz (najlepszy alcista i klarnecista), który wraz z Kwintetem (Robert Majewski, Wojciech Majewski, Paweł Pańta, Krzysztof Dziedzic) wykonał program „Tribute to Komeda”. Usłyszeliśmy m.in. tematy z filmów Polańskiego „Nóż w wodzie” (Ballad for Bernt), „Dwaj ludzie z szafą”, Szarą Kolędę, Ja nie chcę spać, Nighttime, Daytime Requiem (poświęcony pamięci Johna Coltrane’a) oraz Po katastrofie. Na bis muzycy zagrali kołysankę z filmu „Rosemary’s Baby”.
Trzeba przyznać, że zespół przygotował się do tego projektu niezwykle solidnie; ciekawy dobór repertuaru (Nighttime, Daytime to chyba najbardziej zaawansowany muzycznie, i z tego powodu najrzadziej wykonywany utwór Komedy), stylowe arażacje i gra muzyków bardzo dobrze oddawały klimat Jego sztuki. Artystom udało się podejść do materiału wyjściowego z pietyzmem (lecz nie na kolanach) i jednocześnie zaproponować coś bardzo osobistego. Były to interpretacje emocjonalne, żarliwe, pełne rozmachu, gwałtownych kontrastów, ale też liryzmu. Dzieła Komedy po raz kolejny odsłoniły swoje złożone piękno, uniwersalność, odporność na działanie czasu. Jego tematy to polski wkład w światowy bank standardów jazzu.
Janusz Muniak (numer jeden w kategorii „saksofon tenorowy”) pojawił się na scenie w szampańskim nastroju – i słusznie, bo trzeba się cieszyć tak prestiżowym wyróżnieniem; po krótkim przekomarzaniu się z prowadzącym koncert Pawłem Brodowskim wartko przystąpił do akcji. Jego zespół wykonał kolejno: On a Clear Day, Body and Soul, All the Things You Are, I Fall in Love Too Easily, Get Out of Town, Just Friends.
Nasz czołowy tenorzysta jest nie tylko mistrzem standardów, ale też świetnym narratorem. Potrafi, jak mało kto, tak sterować przebiegiem utworu, by nigdy standard nie wypadł standardowo... Tam, gdzie oczekujemy na mocny finał, artysta wprowadza rozbudowaną kodę, by w końcu przerwać ją w najmniej oczekiwanym momencie; w miejscu, w którym spodziewamy się spokojnej melodii, Muniak serwuje nam poszatkowane motywy, które za chwilę łączy w płynną całość. Jest to efekt niebywałej erudycji i doświadczenia artysty, który sprawdził w praktyce wszystkie z możliwych rozwiązań.
Janusz Muniak to także wybitny pedagog, kształcący młodych muzyków „w akcji”, tj. podczas występów z nimi w swoim Klubie. Kilku z nich przywiózł do Zakopanego; w jego zespole grali: Krzysztof Dziedzic (dr), Maciej Adamczak (b) oraz Paweł Kaczmarczyk (p), który aktualnie rozpoczyna międzynarodową karierę. Na bis zespół zagrał You Don’t Know What Love Is.
W sobotę (16.05) zagrało Trio Marcina Wasilewskiego, uznanego w ankiecie Jazz Top za najlepszy zespół akustyczny; formacja ta otrzymała wcześniej nagrodę Fryderyka za Jazzowy Album Roku („January”). Muzycy wykonali materiał z tej płyty. Wydany przez ECM krążek okazał się światowym sukcesem, zaś w ankiecie Jazz Top został uznany Albumem Roku. Muzycy grali ten repertuar wielokrotnie, szlifując stopniowo każdy detal. Stąd też ich ogromna swoboda, rozluźnienie; odnosiłem wrażenie, że Wasilewski, Kurkiewicz i Miśkiewicz grali już „ponad” dźwiękami. Chyba najbardziej podobała mi się Balladyna Stańki, melodyjny Diamons and Pearls Prince’a i szalony, „połamany” King Korn Carli Bley.
Jarek Śmietana (pierwsza gitara w Polsce) i Wojtek Karolak (pierwsze organy) to tandem, który lubi występować w Zakopanem i jest tam zawsze mile widziany. Obdarowujący laureatów dyplomami Paweł Brodowski nie omieszkał wspomnieć, iż „Wojtek Karolak – najelegantszy i najprzystojniejszy polski muzyk jazzowy – niedługo skończy 70 lat”. (dokładnie – 28 maja). Mistrz ciętej riposty zareagował błyskawicznie: „jeśli będziecie państwo przez większość życia pili wódkę, to będziecie wyglądać jak ja”. No cóż, chyba każdy, bez względu na muzyczne i konsumenckie upodobania, życzyłby sobie zachować taki wygląd, formę i poczucie humoru.
Jeszcze przed koncertem laureatów zakomunikowano – co zabrzmiało niemal anegdotycznie – iż Jarek Śmietana otrzymał nominację do statuetki Kulturalnego Barana, która to (statuetka) zostanie mu wręczona... w przyszłym roku (wywołało to salwę śmiechu na widowni). „Przynajmniej wiadomo – skomentował prowadzący koncert – co Jarek będzie robił za rok o tej porze”.
Gdy do nagrodzonych dołączyli Yaron Stavi (bas, Wlk. Brytania) i Adam Czerwiński (perkusja), muzyka ruszyła pełną parą. Repertuar kwartetu kręcił się wokół utworów pełnych swingu, bluesa i rocka. Gitara Śmietany, raz łagodna, śpiewna, innym razem ostrzejsza, współgrała z wyrazistym brzmieniem Hammonda. Karolak, mimo przebytej kontuzji ręki, grał lekko, jak gdyby bez wysiłku, przeciwstawiając szybkie biegniki kąśliwym akordom i oplatając to wszystko szalonymi glissandami. Obaj artyści osiągnęli etap, kiedy granie nie jest dla nich tytaniczną pracą, ale swobodną kreacją, dialogiem, zabawą dźwiękami.
Ostatni dzień Gali rozpoczął Marek Bałata (najlepszy wokalista), który – jak zauważył prowadzący koncert – nie oddał swego miejsca od bodaj osiemnastu lat. Bałata i jego zespół (Marek Markowski, piano; Szymon Kamykowski, saksofony; Stanisław Michalak, kontrabas i Bartek Staromiejski, bębny) wykonali kolejno: Avocado, Bach Loada, Monky Fank (wszystkie autorstwa lidera), a następnie Preludium e-moll (z rozbudowanym intro wokalisty solo), Etiudę f-moll Chopina, standard For All We Know i na koniec Hulankę Chopina. Na bis zespół zagrał utwór Marka Bałaty do tekstu Karola Wojtyły Jeśli Miłość. Marek pozostaje w wybornej formie, co jest efektem jego ciągłej pracy nad głosem, ekspresją i zróżnicowanym repertuarem. Jego wokal brzmi czysto, mocno, lekko i „młodo”; lider bez trudu pokonuje duże skoki interwałowe, porusza się po rozległej skali – od dźwięków niskich po falset. Podobały mi się jego solówki, także te wykonywane unisono z gitarą – instrumentem, do którego wrócił po latach. Bałata świetnie opanował technikę scatu, rozbudował ją o własne „patenty”, a gdy śpiewa utwory z tekstem, zawsze zaskakuje świetnym przygotowaniem dykcyjnym.
Koncertem zamykającym Galę był występ Kwintetu Piotra Wojtasika, jednego z najciekawszych i najbardziej aktywnych muzyków polskiej sceny. W jego formacji znalazło się aż trzech laureatów Jazz Topu. On sam został uznany za najlepszego trębacza, Adam Pierończyk zwyciężył w kategorii saksofonu sopranowego, zaś pierwszym puzonistą okazał się Grzegorz Nagórski. Ten wyśmienity team uzupełniali utytułowani muzycy amerykańscy, z którymi Wojtasik aktualnie współpracuje: Peter Giron (bas) i John Betsch (bębny).
Artyści zagrali pięć kompozycji (m.in. Wojtasika, Nagórskiego i Pierończyka), utrzymanych w stylu nowoczesnego jazzu akustycznego zahaczającego o free. Muzyka potężna, o wielkiej sile rażenia, wyrafinowana, zwłaszcza w warstwie melodycznej i aranżacyjnej. Obaj frontmani zaprezentowali prawdziwie mistrzowski poziom. Podobało mi się piękne brzmienie trąbki lidera, szalone solówki Pierończyka na sopranie i tenorze; nieco łagodności wniósł do muzyki ciepły ton puzonu Nagórskiego. Z pewnością był to jeden z najmocniejszych punktów całego festiwalu.
Ostatnim akordem festiwalu pod Tatrami był zamykający go swoistą klamrą „bardzo fajny koncert” Nigela Kennedy’ego w hotelu Hyrny. Sala była wypełniona po brzegi, publiczność reagowała niezwykle żywiołowo. Jak jazz na szczycie, to tylko w Zakopanem!
Bogdan Chmura
Artykuł opublikowany w JAZZ FORUM 6/2009
Zobacz również
Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>
Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>
11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>
Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu. Więcej >>>
Aktualnie w sprzedaży
Więcej >>>