Festiwale
Brecker i High Definition
Bogdan Chmura

Artykuł opublikowany
w JAZZ FORUM 7-8/2012 oraz 9/2012

XVII Festiwal Jazzowy W Piwnicy Pod Baranami



Ruszyła w Krakowie kolejna edycja Letniego Festiwalu Jazzowego w Piwnicy Pod Baranami, bodaj najdłuższej i najbardziej intensywnej imprezy na jazzowej mapie Polski; przez cały lipiec jazz rozbrzmiewał codziennie, i to nie tylko w Piwnicy, ale też w krakowskich klubach, restauracjach, centrach kultury i na wolnym powietrzu.

NIEDZIELA NOWOORLEAŃSKA

Festiwal wystartował w zgodnie ze scenariuszem obowiązującym od lat. Wszystko zaczęło się w upalną niedzielę  (w zeszłym roku była potworna ulewa) na Rynku; przed południem w kawiarenkach i ogródkach przygrywały zespoły jazzu tradycyjnego, m.in. Beale Street Band, Leliva, Boba Jazz Band. O 17-tej spod Bramy Floriańskiej wyruszyła Parada Nowoorleańska złożona z muzyków, szczudlarzy, tancerzy i fanów – zamykał ją sznur zabytkowych samochodów. Niezwykle efektownie zaprezentowała się czarnoskóra wokalistka Joyce Lyle, wieziona wiekowym kabrioletem. Całym pochodem dyskretnie kierował dyrektor artystyczny Festiwalu Witold Wnuk.

Po wykonaniu rundki wokół Rynku, muzycy weszli na scenę ustawioną pod Ratuszem, gdzie wykonali festiwalowy hymn Oh When the Saints. Ponieważ 1 lipca był dniem finałów Euro, organizatorzy wpadli na pomysł, by i tutaj nie zabrakło sportowego akcentu; do przygotowanej na scenie brameczki rzuty karne wykonywali na zmianę członkowie Jazz Band Ballu i Boba Jazz Band. Choć muzycy starali się bardziej niż nasza reprezentacja, wolałem ich oglądać (i słuchać) w naturalnej roli. Po występach obu zespołów przyszedł czas na uroczysty moment wręczenia statuetki piwnicznego Baranka Janowi Kudykowi, który już pół wieku lideruje zespołowi JBBO.

HOLLOWBODY BAND

Następnego dnia w kinie Kijów odbył się chyba najważniejszy koncert całej imprezy – zagrał John Scofield’s Hollowbody Band. Nazwa tego zespołu powstała od terminu określającego typ gitary – „hollow body” to instrument o cieńszym niż gitara akustyczna pudle rezonansowym i charakterystycznymi otworami w kształcie litery „f”; grają na niej muzycy bluesa, jazzu, w tym także Scofield.

Chyba próżno szukać artystów, którzy – jak właśnie Scofied – z powodzeniem wypowiadali się niemal we wszystkich najważniejszych stylach nowoczesnego jazzu – ten zdumiewający muzyk grał bop, fusion, funk, bluesa, soul, drum’n’bass i nu jazz. W Krakowie zaprezentował swój najnowszy, jeszcze ciepły projekt, którego główną ideą było pokazanie mocy brzmienia i wszechstronności zespołu z dwiema gitarami na pierwszym planie.

Drugim solistą był doskonały gitarzysta Kut Rosenwinkel, a sekcję rytmiczną tworzyli basista Ben Street i perkusista Bill Stewart. Już pierwsze dwa utwory, utrzymane w postbopowej stylistyce i oparte na stałym pulsie rytmicznym, zachwyciły publiczność; moją uwagę zwróciło piękne brzmienie gitary i bajeczna technika Rosenwinkla, który chwilami dublował fragmenty swoich solówek wokalizami. Warto dodać, że Scofield i o 20 lat młodszy Rosenwinkel tworzyli partnerski tandem; nie było współzawodnictwa, raczej dialog, wymiana myśli. Ich rozpędzone solówki, choć tak samo żywiołowe, różniły się barwą, artykulacją (tu punkt dla Scofielda) i frazowaniem.

Nieco zamknięta formuła muzyki zaczęła się z wolna „rozszczelniać” w kolejnym utworze How Deep, gdzie pojawiły się elementy bluegrassu. Radykalna zmiana nastroju nastąpiła w nastrojowej balladzie Rosenwinkla Terra Nova. Potem przyszedł czas na utwory wykorzystujące w większym stopniu przetworniki gitarowe, artyści czarowali barwami, efektami, a sama muzyka zbliżyła się trochę do free. Po tych odległych wycieczkach znów powrócił klimat głównego nurtu preferowanego przez Hollowbody Band, a więc mieszanka bopu, bluesa i fusion – dramaturgia koncertu okazała się tak samo ważna jak dźwięki płynące ze sceny. To był wspaniały wieczór wypełniony muzyką zagraną przez artystów światowej ligi, koncert zakończył się bisem i owacją na stojąco.

NOC JAZZU

Jednym z najważniejszych momentów Festiwalu była Noc Jazzu. Kapryśna pogoda nie zniechęciła fanów – na placu Małego Rynku trudno było znaleźć kawałek wolnego miejsca.

Podczas pierwszego koncertu wystąpiła grupa Laboratorium i Orkiestra Filharmonii Kaliskiej pod dyrekcją Adama Klocka. Połączenie etno-fusion ze składem symfonicznymi okazało się strzałem w dziesiątkę – muzyka Laboratorium zabrzmiała barwnie, monumentalnie, filmowo. Wysłuchaliśmy utworów: Nurek, Pustynna burza (ze stylowymi wokalizami Marka Stryszowskiego), Makijaż, Latin Groove i Starość musi się wyszaleć – w każdym z nich znalazło się miejsce na rozbudowane sola członków zespołu i błyskotliwe wejścia orkiestry. Świetny, dynamiczny koncert!

Po przerwie na scenie pojawił się najbardziej oczekiwany zespół wieczoru – Brooklyn Funk Essentials. Zadebiutowali w 1994 albumem „Cool And Steady And Easy”, na którym znalazł się utwór Pharoaha Sandersa The Creator Has a Master Plan. Na Małym Rynku BFE zaprezentował wybuchową mieszankę funku, soulu, rapu, ethno, jazzu, reggae i latino. Artyści błyskawicznie nawiązali kontakt z publicznością, która bez wahania dała się wciągnąć we wspólną zabawę. Na pierwszym planie szalał raper Papa Dee i wokalistka/tancerka Stephanie McKay. W repertuarze nie zabrakło hitu zespołu Istanbul Twilight utrzymanego w klimacie orientalnego reggae; publiczności spodobała się też żartobliwa wersja Marsza tureckiego Mozarta. Na koniec Brooklyn Funk Essentials wykonali jeszcze jeden swój przebój Ska Ka-Bop.

Urszula Dudziak, której występ zamykał wieczór, nie ustępowała energią muzykom z Nowego Jorku. Jej wspaniały głos o ogromnej skali, zróżnicowanej barwie i ekspresji hipnotyzował publiczność tak samo jak przed laty. Ten koncert można też było potraktować jako szybki kurs pozytywnego postrzegania własnego ja – między kolejnymi utworami wokalistka pouczała, jak kreować swój wizerunek z korzyścią dla siebie.

Podczas Nocy Jazzu grano też w Centrum Manggha, w Piwnicy, w Harrisie, w Jaszczurach i w Piec Arcie.

KRAKÓW SOLO PIANO WEEKEND

Trzydniowy mini-festiwal z grającymi solo pianistami był zupełnie nową ofertą organizatorów. Powstała ona przy współpracy z Katedrą Jazzu i Muzyki Współczesnej Akademii Muzycznej; krakowska uczelnia użyczyła Festiwalowi aulę koncertową (o doskonałej akustyce) i „markowe” fortepiany.

Pierwszego dnia (20 lipca) zagrał Piotr Wyleżoł, który oczarował publiczność własnymi utworami, autorską wersją etiudy Liszta oraz tematami Petruccianiego i Davisa. Po przerwie na scenie pojawił się Amerykanin Alan Broadbent, znany choćby ze współpracy z Charlie’m Hadenem. Przedstawił program złożony ze standardów – jego nasycone swingiem interpretacje zabrzmiały stylowo i dystyngowanie. Zupełnie inaczej – bardziej współcześnie, „masywnie” – potraktował Django i Lonely Woman.

W sobotę wystąpił młody pianista Piotr Orzechowski. Usłyszeliśmy kilka utworów-improwizacji, w których następowały błyskawiczne zmiany tempa, faktury i artykulacji. To była muzyka poruszająca się w bardzo szerokim spektrum stylistycznym i z ogromnym ładunkiem emocji. Drugim bohaterem wieczoru był „Adzik” Sendecki – urodzony improwizator, potrafiący snuć fascynujące opowieści, gdzie wątki klasyczne (chopinowskie), komedowskie i etniczne układały się w rozmigotaną mozaikę. 

Po zakończeniu jego występu odbyła się wzruszająca ceremonia wręczenia stypendiów Fundacji My Polish Heart, którą w 2009 założyli Adzik i Witold Wnuk. Jej celem jest wspieranie młodych utalentowanych artystów, jednak o tym, komu zostaną przyznane stypendia decydują wykładowcy Akademii Muzycznej. W tym roku stypendystami My Polish Heart zostali pianista Mateusz Gawęda oraz niewidomy wokalista i multiinstrumentalista Grzegorz Dowgiałło. Doskonałym podsumowaniem wieczoru był krótki recital Adzika i Orzechowskiego zagrany na dwóch fortepianach.

Ostatniego dnia Solo Piano wystąpili Dominik Wania i Bobo Stenson. Ten pierwszy wykonał własne kompozycje, standard All the Things You Are, opracowanie fragmentu Gaspar de la Nuit Ravela, kołysankę Komedy i Siódmawkę Namysłowskiego. Ten klasycznie wykształcony muzyk błysnął techniką i wirtuozerią, grał pięknym dźwiękiem o niezwykłej selektywności. Nieco rozczarował Bobo Stenson – na tle tego, co pokazał Wania, jego występ wypadł dość blado. Zabrakło przekonującej koncepcji grania solo i treści, która mogłaby wypełnić statyczną i sztucznie rozdętą formę utworów.

Solo Piano Weekend okazał się ciekawym i atrakcyjnym pomysłem, który warto kontynuować w kolejnych edycjach Festiwalu.

FINAŁY

Koncert finałowy odbył się 30 lipca na dziedzińcu Pałacu Pod Baranami. W pierwszej części słuchaliśmy formacji Śmietana/Olejniczak Revival Project. Było to „spotkanie po latach” – Jarek Śmietana i Andrzej Olejniczak grali razem prawie cztery dekady temu w grupie Extra Ball. Ze sceny popłynęły tematy standardów, które zespół zagrał lekko, finezyjnie i z poczuciem humoru. Na bis muzycy wykonali temat Luiza Bonfy z filmu „Black Orpheus”, który wywołał u publiczności stan graniczący z histerią.

Po przerwie pojawili się członkowie High Definition i gwiazda wieczoru Randy Brecker. Była to muzyka na styku wyrafinowanego post-bopu i free, zagrana z niesamowitą energią, precyzją i utrzymana w szalonych tempach. Podobały mi się abstrakcyjne introdukcje Orze-chowskiego, ekspresyjne sola tenorzysty Mateusza Śliwy oraz piękny, nasycony ton Breckera. To była jedna z najbardziej zdumiewających prezentacji całego Festiwalu.

Następnego dnia w Centrum Manggha odbył się Koncert Specjalny, będący uzupełnieniem Finału. Najpierw wystąpił Sekstet Jana Ptaszyna Wróblewskiego (z m.in. Robertem Majewskim i Henrykiem Miśkiewiczem), który wykonał utwory trzech twórców polskiej szkoły jazzu nowoczesnego: Komedy, Trzaskowskiego i Kurylewicza. Kolejne interpretacje Sekstetu uświadomiły nam, jak bardzo nowatorskie (i wciąż świeże) są idee tych wy-bitnych artystów – do tej trójki można też śmiało zaliczyć Ptaszyna, któ­rego wkład w rozwój jazzu w Polsce jest nieoceniony. Po bisie publiczność dosłowne szalała; „Ptak” był tak zaskoczony tą reakcją, że nie mógł wyplątać saksofonu z sieci kabelków.

W drugiej części pojawili się bohaterowie poprzedniego wieczoru – Brecker i Olejniczak wsparci przez Jana Jarczyka i Janusza Stefańskiego. Ten intrygujący kwartet bez kontrabasu zagrał muzykę prawie w stu procentach improwizowaną, opartą na rozbudowanych solach zahaczających o free. Skomplikowana stylistyka nabrała łagodności, gdy do zespołu dołączyła klasyczna wiolonczelistka, córka Jana Jarczyka, Amaryllis.

EPILOG

Okazale wypadł epilog Festiwalu, podczas którego wystąpił Richard Bona z zespołem Mandekan Cubano. Kameruński artysta przedstawił najnowszy projekt, którego głównym celem było dotarcie do czarnych korzeni muzyki kubańskiej. Bona i jego pięcioosobowa formacja wykonali utwory utrzymane w rytmach salsy, bossy, rumby i samby, w których żywiołowa energia mieszała się z liryzmem i nostalgią; osobnym fragmentem występu był solowy mini-recital, kiedy to lider śpiewał i jednocześnie nagrywał swój wokal na sekwencerze, budując skomplikowaną konstrukcję polifoniczną. Bona (vel „Rysiek Bonanow, pół Polak, pół Rosjanin” – tak się przedstawił słuchaczom) świetnie wypadł w roli showmana – jego śpiewy z publicznością, uwagi o żurku (ulubionej polskiej potrawie muzyka) i „polish voodoo” wywoływały salwy śmiechu. Koncert zakończył się wspólnym tańcem, a gdy i tego było mało, Bona pozostał na scenie tylko z pianistą i zaśpiewał na-strojową balladę po francusku.

Witold Wnuk poproszony o podsumowanie Festiwalu powiedział mi, iż marzy o tym, by stał się on imprezą o charakterze międzynarodowym, by był rozpoznawany na świecie, kojarzony z Krakowem i z muzyką na najwyższym poziomie. Tegoroczna edycja Festiwalu pokazała, że spora część marzeń dyrektora artystycznego już się spełniła.


Zobacz również

Jazz Forum Showcase

Pierwsza edycja Jazz Forum Showcase powered by Szczecin Jazz odbyła się w dn. 1-3… Więcej >>>

Jazz & Literatura 2017

Trzecia edycja śląskiego festiwalu odbyła się w dn. 6 - 15 października. Więcej >>>

Ad Libitum 2016

11. edycja Festiwalu Muzyki Improwizowanej odbyła się w Warszawie w dn. 19… Więcej >>>

Jazzbląg 2016

Trzy dni, od 22 do 24 września, trwał zeszłoroczny festiwal w Elblągu.  Więcej >>>

  MKIDN stoart       stoart       stoart     psj      ejm   
Dokument bez tytułu